Kura domowa, house manager, manager ogniska domowego. Określeń na kobietę przebywającą i pracującą w domu jest z pewnością tak wiele jak ludzi na świecie. Jednak gdy powiemy kura domowa każdy doskonale wie o co chodzi. Aaa to kobieta, która siedzi w domu, sprząta, gotuje, pierze i zajmuje się dziećmi ( jeśli je posiada). W sumie niezbyt ciekawa postać. Ile można bowiem słuchać o środkach czystości, przepisach na obiady lub problemach z dziećmi.
Kurą domową zostać można z wyboru lub z przymusu. Urodzenie dziecka, problemy ze znalezieniem pracy- to najczęstsze powody pozostania w czterech ścianach. Są też wzorce przekazywane nam przez starsze pokolenia, mąż zarabiający tyle, że żona może spokojnie leżeć i pachnieć...
Jak wygląda to w praktyce z pewnością większość z nas wie. Nie wszystko jest takie kolorowe jak się z zewnątrz wydaje.
Jako nie do końca "ukurzona" kobieta postanowiłam zajrzeć do książki Nataszy Sochy "Rosół z kury domowej".
Po pierwsze i najważniejsze- uważam, że powieść powinna być obowiązkowym prezentem ślubnym ( lub na wieczorze panieńskim) dla każdej kobiety. Zamiast uczyć się na swoich błędach można dzięki lekturze "Rosołu..." uniknąć ich i mieć "idealne" małżeństwo:)
Wiktoria- główna bohaterka jest typową kurą domową. Mimo skończonych studiów i dalszych planów związanych z karierą zajmuje się domem. Do perfekcji opanowała gotowanie, organizowanie przyjęć i sprzątanie. Nie ma problemu z tych zakresów, którego nie jest w stanie szybko rozwiązać.
Za swoją pracę otrzymuje cudowne wynagrodzenie w postaci kochanki męża i rozwodu. Po wszystkim pakuje walizki i wyjeżdża do ciotki do Niemiec. Poznaje tam inne kobiety, które tak jak ona są przysłowiowymi kurami. Każda z nich jest inna- łączy je podobna historia. Mężowie bohaterek skutecznie dają do zrozumienia swoim partnerkom, że ich miejsce jest w domu. Muszą odpracować to co od nich dostają ( są przez nich utrzymywane). Jedna z kobiet jest również workiem treningowym swojego ukochanego.
Co robią kobiety aby poczuć się lepiej? Wpadają na genialny pomysł gotowania- tego co gospodynie domowe potrafią najlepiej ( nie do końca się z tym zgodzę bo mistrzynią w tej dziedzinie nie jestem). Nie jest to jednak zwykłe gotowanie. Bohaterki toples nagrywają swoje wyczyny w kuchni i puszczają je w świat. Nie robią tego jednak oficjalnie- ich twarze zakrywają piękne, weneckie maski.
Co z tego wyjdzie i jak zakończą się historie każdej z dziewczyn dowiecie się czytając książkę.
Duża dawka humoru ale i ciężkich sytuacji. Niejednokrotnie miałam ochotę odnaleźć postać z powieści i nakopać jej w tyłek.
Moim skromnym zdaniem książka jest świetnym poradnikiem- jak nie wpaść w pułapkę "ukurzenia". Autorka zwraca uwagę na to jak ważna jest samorealizacja. Pozwala na oderwanie się od codziennych, monotonnych obowiązków. Podnosi poczucie własnej wartości i pomaga w tym żeby nie zwariować.
Właśnie dlatego powstał ten blog- to moja walka z ukurzeniem.
Co Ty zrobiłaś dla siebie? Jak walczysz z szarą codziennością zamkniętą w 4 ścianach mieszkania?
Oj kupię!
OdpowiedzUsuńGorąco polecam:)
UsuńAleś mnie zaciekawiła :)
OdpowiedzUsuńja zapowiedziałam mężowi ze młodzież MUSI chodzić do przedszkola choćby z roboty miał nie wychodzić ;P
Ooo i jak poszło z przedszkolem?
UsuńPoczątek bardzo mi się skojarzył z jedną z książek Szwai (kurcze, nie pamiętam tytułu). ale potem rozwój fabuły nieźle zaskakuje, z tego, co piszesz;)
OdpowiedzUsuńWstyd się przyznać ale nie czytałam żadnej książki Szwai...chyba muszę nadrobić
UsuńGosposia prawie do wszystkiego :) Ją się teraz "kurzę", ale zaczyna mi być z tym dobrze.
UsuńMi też się na początku podobało...teraz chcę wracać do pracy...której nie ma :(
UsuńZa mną 3,5 roku macierzyńskich, wychowawczych... i owszem miałam przez chwilę chęć powrotu do pracy, ale oczywiście jej zabrakło, a realia w moim mieście nie mają się ku lepszemu. Dlatego, może to naiwne, postanowiłam wcielić w życie hasło: jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma :) Zapomniałam dodać, że "Gosposia prawie do wszystkiego" to tytuł książki Moniki Szwai, o której była mowa wczesniej :)
UsuńZaciekawiło mnie :) Będzie w księgarni?
OdpowiedzUsuńJa kupiłam na Aros.pl wiem, że ostatnio też w Biedronce była. Antyterrorystka
UsuńNo to zaczynam polowanie w księgarni :-) bo książka bardzo mi się przyda.
OdpowiedzUsuńA mój sposób na to by do końca nie zwariować juz znasz :-D zresztą Twojego udziału w nim sporo ;-)
Pozdrawiam serdecznie
Aros.pl ma książkę w dobrej cenie. Oj tam mój udział taki malutki był :)
UsuńMój blog powstał dokładnie w tym samym celu. :) Choć nie mam nic przeciwko kurom. :)
OdpowiedzUsuńJa też nie mam nic przeciwko ale...wiesz o co chodzi :)
UsuńKsiążka odnotowana na mojej półeczce na lubimyczytać.pl!!! To coś dla mnie :) Polecam Ci książkę Joanny Opiat-Bojarskiej "Klub wrednych matek" :)))
OdpowiedzUsuńZapisuję tytuł! Dzięki
UsuńNiestety, najpierw same podtykamy te obiadki, czyste skarpetki a potem to już się należy i nie wiadomo jak się od tego wyzwolić. Czasami każdej z nas przyda się zimny prysznic w tych zapędach uszczęśliwiania rodziny. A najlepiej zacząć już dziś:
OdpowiedzUsuńhttp://mama-to-wie.pl/moja-rodzina/domowe-rownouprawnienie/
Święte słowa!!!
UsuńŚwietna recenzja. Chciałby się powiedzieć, że mi mało ale nie lubię jak ktoś wszystko podaje na tacy ;)
OdpowiedzUsuńNie można mieć wszystkiego od razu ;) Gwarantuję, że czytając książkę będzie ciekawiej
UsuńMarzy mi się od zawsze zostanie taką kurą domową, ale wizję tego faktu mam nie całkiem tradycyjną ;)
OdpowiedzUsuńKsiążkę przeczytam na pewno :)
Ja kiedyś też miałam takie ciche marzenie. Teraz mówię zdecydowanie NIE!!!
UsuńJa też nie jestem do końca "ukurzona" (fajne słowo swoją drogą). Książka zapowiada się ciekawie, muszę ją przeczytać, może w końcu zostanę idealną panią domu (na razie daleko mi do tego).
OdpowiedzUsuńLepiej być chyba nieidealną :) Bo jak chłop ma za dobrze to głupieje :)
UsuńWidziałam ją w Biedronce, ale wiedziałam, że ją czytasz i postanowiłam poczekać:-)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się. Przeczytałam również Maminsynka :)
UsuńZebrało mi się na gorzkie podsumowania, ale to chyba nie miejsce... Powiem tylko tak, praca zawodowa nie dodaje nam żadnej wolności i niezależności (chyba, że chcemy się rozwieść, wtedy jako taką finansową) tylko niestety dostarcza kolejnych obowiązków... Mam dziś kompletnie zajechany dzień a mój mąż obraził się, bo pomyliło mi się i musiał czekać na Wikę 15 minut dłużej na tańcach, niż sobie zaplanował... Nie,nie żalę się, zazwyczaj nie miauczy, tylko pomaga, ale dziś jestem na nie... I chciałabym chyba być choć chwilę kurą domową...
OdpowiedzUsuńPs, kiedy założysz disqus? Jesteś ostatnią, która go jeszcze nie ma! Do dzieła!
Dla mnie praca będzie zbawieniem. 4 lata siedzę w domu i już wiele różnych akcji przechodziłam- spadło poczucie własnej wartości, które spada dodatkowo przy kolejnej wizycie u potencjalnego pracodawcy...obowiązki- obowiązkami to mi raczej póki co nie wadzi...tylko ta bezsilność...monotonia
UsuńNie mam disqusa bo ja oporna na zmiany jestem ;)
kur nie znoszę, ale ksiązka zachęcająca :)
OdpowiedzUsuńNo to mam już wyraźną motywację, żeby wreszcie zapisać się do łódzkiej biblioteki :)
OdpowiedzUsuń:)
Usuńnie, nie, nie! Najpierw wyczytam wszystko to, co czeka u mnie w kolejce. Później tu wrócę :)
OdpowiedzUsuńOj u mnie ta kolejka też spora :)
UsuńDzięki Ci dobra kobieto, znajdę książkę żeby nie wiem co :)
OdpowiedzUsuńZnajdziesz bez problemu:)
UsuńZaciekawiłaś mnie tą książką. Ciekawa fabuła.
OdpowiedzUsuńCo ja robię dla siebie, żeby nie ogłupieć? To co Ty i kilka innych dziewczyn. Jesteśmy kurami - blogerkami i dobrze nam z tym :)
:)
UsuńImię bohaterki się zgadza... Chyba przeczytam tę książkę! :)
OdpowiedzUsuńZachęcam :)
UsuńBardzo ciekawa recenzja, książka zapowiada się naprawdę fajnie, choć ja ostatnio czasu za wiele nie mam, bo nas wszystkich choróbsko po kolei rozkłada i do tego cały czas w pracy ostatnio jestem, nawet teraz na przerwie czytam i komentuję :) Mam nadzieję, że mi się to wszystko unormuje i będę mogła zasiąść z książką pod kocykiem wieczorem i mieć chwilę dla siebie :)
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci tej chwili dla siebie- one są bezcenne.
UsuńTa książka zapowiada się rewelacyjnie! Dzięki, skuszę się, potrzebuję się trochę pośmiać, a podejrzewam, że mimo problemów, lektura jest wesoła. Ja? No cóż, nudna jestem, założyłam bloga, a ponieważ dalej mi się nudziło, zaczęłam biegać. Nudy.
OdpowiedzUsuńMożna się pośmiać:) I zapomniałaś dodać, że leżysz i pachniesz!
UsuńJak miło się zrobiło ,ale zawsze można coś zrobić pożytecznego...
OdpowiedzUsuńHmm pożytecznego- np. przeczytać kolejną książkę :)
Usuń:) tytuł mnie nie zachęcił ale Twoja recenzja tak :)
OdpowiedzUsuńMiło mi to słyszeć- znaczy czytać :)
UsuńKsiążka dzięki Twojej recenzji bardzo mnie zaciekawiła. Ja na szczęście nie mam czasu na szarość i bycie kurą domową :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę tego braku czasu ;)
Usuń