Idziesz z dzieckiem do przychodni, szpitala. Dość często jest problem z dostaniem się, lekarz bagatelizuje twoje podejrzenia. Każdy człowiek miał co najmniej jedną nieprzyjemną sytuację związaną ze służbą zdrowia. Można na ten temat napisać dość długą książkę- czytający miałby ciśnienie poza orbitą.
Dziś jednak trochę z innej beczki- tzn. o tym jak bezmyślni potrafią być rodzice.
Rodzice trafiają na Izbę Przyjęć z prawie rocznym dzieckiem. Maluch ma biegunkę, każde przyjęcie płynów kończy się wymiotami.
Lekarz stwierdza, że dziecko wymaga hospitalizacji, a rodzice...
zabierają dziecko twierdząc, że bez badania na oddział się nie kieruje i udają się do apteki żeby na własną rękę leczyć malucha... lekarz wzywa policję.
Państwo piszą również skargę na przyjmującego ich lekarza...
Tekst czytałam dwa razy ponieważ nie mogłam uwierzyć.
Tak na poważnie się zastanowiłam czy wszystkie historie (z piekła rodem) na temat szpitali i obsługi pacjentów są prawdziwe...
Nie przeczę, że dzieją się cuda- bo się dzieją.
Kilkakrotnie byłam na Izbie Przyjęć z Młodą.
Lekarz na wstępie zaznaczał- za każdym razem, że jeżeli nie będzie na 100% pewien czy wszystko jest ok będzie ściągał pediatrę. Obeszło się jednak bez tego.
Odnosząc się do historii- objawy dziecka wyraźnie wskazywały na to, że stan jest ciężki- w krótkim czasie mogło dojść do odwodnienia. Logiczne jest to, że na oddziale maluch zostałby zbadany- każdy pacjent przed pobytem w szpitalu musi być przebadany. Ale to chyba norma- przecież nie umieszcza się tam ludzi na słowo honoru..." panie doktorze źle się czuję, połóżcie mnie na tydzień".
Gdyby Młoda byłaby w takim stanie jak opisywane dziecko dziękowałabym lekarzowi, że chce mu pomóc a nie pisała skargę...ale różne ludzie mają loty.
Wspomniani państwo to Polacy mieszkający w Niemczech. Być może w ich kraju procedura w szpitalach wygląda zupełnie inaczej. Jednak to co zrobili jest dla mnie przejawem wielkiej głupoty. Na szczęście nic poważnego się nie wydarzyło, ale gdyby np. po wyjściu ze szpitala stało by się coś złego. Czyja byłaby wina? Lekarza- ponieważ wypuścił pacjenta w bardzo złym stanie bez udzielenia pomocy.
Na szczęście lekarz zawiadomił policję i miał święty spokój. Ja osobiście nie chciałbym odpowiadać za głupotę innych - a zwłaszcza zachowujących się bardzo nieracjonalnie.
Ludziom się w główkach poprzewracało- powaga ładniej tego nie ujmę. Maluch ze wskazaniami do hospitalizacji, każdy myślący człowiek popędziłby w celu pomocy potomkowi...a tu szopki jak w "Dlaczego ja" czy coś w tym stylu. Skarga na to, że ktoś chce pomóc.
Pojechali ludzie trochę świata zobaczyli i myślą, że wszędzie Ameryka jest.
Wrócą teraz do siebie i będą opowiadać jak to w Polsce źle jest bo dziecko na oddział chcieli położyć...
Źródło informacji- Gazeta Morąska
Można zwariować... Z jednej strony ciągle słyszy się o przypadkach, że lekarz zbagatelizował sprawę, odesłał do domu, a pacjent umarł, a z drugiej jak chce przyjmować, to ludzie nie chcą... No, ja już nie mam słów...
OdpowiedzUsuńJa jak przeczytałam byłam w szoku. Szczególnie, że sprawa dotyczyła dziecka.
UsuńNiestety wcale mnie nie dziwi zachowanie rodziców, bo sama byłam naocznym świadkiem psioczecnia na lekarza z pierwszej pomocy. Dlaczego? Bo za długo badał...zbyt dokładnie zdaniem matki (dziecko z ojcem weszło do gabinetu, a matka została przed bo patrzeć na wspomnianego lekarza nie mogła...). Ja tam byłam z moim małym i rodzicami - moja mama z niedowierzaniem kręciła głową na te bezsensowne gadanie. Stefano złapał dokuczliwego rotawirusa i był na skraju odwodnienia...lekarz wahał się czy nie posłać nas na oddział do pediatry. Ostatecznie wrócilismy do domu. Z całą świadomością stwoerdzam, iż wolę najbardziej dokładnego lekarza niż jego przeciwieństwo, bo z takim też mieliśmy do czynienia.
OdpowiedzUsuńWow no poważnie ja chyba jeszcze mało w życiu widziałam...w szoku jestem
UsuńNasza służba zdrowia jest koszmarna, nie ma co ukrywać. I to już nie o drobne rzeczy chodzi. Tak czy inaczej życzę wszystkim jak najmniej z nią kontaktów. Pacjenci też przesadzają. W przychodniach nie jest jak w serialu "Dr House". Ale to jednak lekarze i pielęgniarki tworzą to środowisko. Czasem ma się wrażenie, że są tam za karę. Ludzie też nie chorują z przyjemności. Jednak odrobina dobrej woli i w tych "drobniejszych" sprawach, da się bez nerwów zbadać, wyleczyć itd. Byleby nie wejść do lekarza od razy z pyskiem bo jemu wtedy też się odechciewa. To tylko ludzie. Czasem mam wrażenie, że trudno być człowiekiem w tych czasach. (tych- bo tylko te osobiście znam ;)
OdpowiedzUsuńPięknie to ujęłaś!
Usuńtrudno co niektórym być człowiekiem. Miało być.
OdpowiedzUsuńCzasem faktycznie prawda chyba leży po środku! Wszyscy psioczymy na lekarzy, ale rodzice są czasem nie lepsi :(
OdpowiedzUsuńOtóż to. Ja nie podważam faktów- są bowiem krzywe akcje ze strony lekarzy.
UsuńNiestety ale rodzice czasem sami sobie są winni tragedii. Nieodpowiedzialność to niektórych drugie imię
OdpowiedzUsuńDobrze powiedziane!
UsuńMy mieliśmy podobny przypadek, ale... przyjęli nas na oddział, podawali Filipowi kroplówki i przez trzy dni nie robili żadnych badań po czym wypisali do domu. Następnie wieczorem dziecko dostało nawrotu i wylądowało znowu w szpitalu (innym na nasze życzenie). Wtedy zrobiono badania i okazało się, że to był rotawirus :(
OdpowiedzUsuńŻadnych badań nie zrobili? Masakra
UsuńJa raz tylko nie zgodziłam się na hospitalizację, ale to był uraz języka, szpital pełny, nieprzyjemny, a dziecko w świetnej formie. W innych wypadkach - bałabym się po prostu. Niestety, im częściej czytam o wypadkach dzieci, tym częściej dochodzę do wniosku, że oprócz małego % gdzie jest to rzeczywiście pechowy, nieszczęśliwy wypadek, większość z nich to głupotą rodziców.
OdpowiedzUsuńW takiej sytuacji to i ja bym nie siedziała. Są przypadki kiedy można spokojnie iść do domu ale dziecko wymiotujące i z biegunką przy takich upałach...
UsuńA gdyby dzieciakowi coś złego się stało, to potem rodzice by litry łez wylewali w tv i gazetach że biedne dziecko nie żyje/ jest w złym stanie itd, bo lekarz był be.
OdpowiedzUsuńDokładnie. Ja wiem, że jest wiele przypadków kiedy lekarze bagatelizują ale jak widać trafiają się też nieczyste zagrywki z drugiej strony
UsuńAż trudno uwierzyć, że można bagatelizować sprawę zdrowia dziecka.
OdpowiedzUsuńJa jestem w ciężkim szoku...
UsuńNie rozumiem niektórych ludzi... przecież to ich dziecko, skoro było w złym stanie, a lekarz zalecił szpital, to o czym oni myśleli? Nie wiem, ale z drugiej strony nie wiadomo jak to tam było naprawdę, bo wiesz jak czasem można się naciąć w mediach...
OdpowiedzUsuńAkurat w tej sytuacji to nie wiem czy byłaby jakaś wina lekarza skoro wezwał policję. Dodatkowo jest odpowiedź Pani prezes na skargę złożoną przez rodziców i jedynym zarzutem jest to, że lekarz bez badań chciał dziecko na oddział skierować- wydaje mi się, że publicznie nie naginałaby faktów
UsuńCiężki temat poruszyłaś oj ciężki... Nie do końca ufam mediom, bo nie raz wypisują/pokazują sytuacje mocno przekoloryzowane, a które znam z tak zwanej "pierwszej ręki". Ale fakt, że rodzice są różni. Podobnie jak lekarze.
OdpowiedzUsuńNie był to temat z pierwszej strony więc może za dużo nie koloryzowali...
UsuńMoże ich przegrzało od upałów ;)
OdpowiedzUsuńA tak poważnie, nie ogarniam takiego zachowania. Faktem jest, że sama raz odmówiłam hospitalizacji gdy młody przywitał się po japońsku z parapetem i rozciął czoło. Z tym, że jego nawet szyć nie chcieli, założyli opatrunek a o hospitalizację, o zgrozo, się nas spytano "czy chcielibyście Państwo położyć dziecko na jedną noc, an pediatrii?", po czym zapytano czy chcemy aby dziecko dostało zastrzyk lub tabletkę, aby z rany mu się nie sączyła krew, bo jeszcze przez kilka godzin może. Byłam w takim szoku, że chciałam stamtąd uciekać jak najszybciej. Bo nie mi wiedzieć czy potrzebuje.
Zabrałam go do domu, gdzie się uspokoił i wszystko było ok. Mamy do szpitala 3 minuty autem.
A zachowanie, wspomnianych przez Ciebie, rodziców woła o pomstę do nieba.
Nieźle- przecież gdybyś wiedziała jak dziecku pomóc to byś nie szła do lekarza. Jak pisałam- i z jednej i z drugiej strony dzieją się cuda
UsuńO a ja właśnie napisałam o rodzicielskiej bezradności, kiedy chcesz pomóc dziecku, a nie masz jak.
OdpowiedzUsuńW życiu bym nie odeszłą ze szpitala, jakby lekarz chciał nas zatrzymać. W końcu jeśli sama nie potrafię pomóc dziecku, to niech zrobi to ktoś kompetentny. Po co w ogóle przyszli, skoro odmówili.
Dobre pytanie- po co przyszli? Ja się czasem zastanawiam co kieruje ludźmi
UsuńTeż tego nie rozumiem, bo dla mnie słowa lekarza (zwłaszcza pediatry) są święte. Ale teraz takie czasy, że ludzie wolą pytać o porady na fejsie, niż iść do specjalisty. Trochę mnie to przeraża...
OdpowiedzUsuńO właśnie. Jak widzę te pytania na fejsie, zdjęcia wysypek itp. to mnie nosi normalnie...
UsuńMojej siostrze lekarz, specjalista, kiedyś powiedział, że ten duży guz na węzłach chłonnych to efekt dorastania i że się sam wchłonie. Jak po pół roku poszła do innego, bo się nie wchłonęło, to się okazało, ze to rak!
OdpowiedzUsuńO rany...
Usuńróżne bywaja przypadki... i ja kiedys odmówiłam, pójścia do szpitala z synem. Poszłam do innego specjalistty, nie dowierzając pierwszemu. I na dobre nam wyszło. Bo było zbyteczne. Ale nie każdy przypadek można bagatelizowac, chore dziecko to nie zabawa, to już poważna sprawa.
OdpowiedzUsuńJa kiedyś nie zastosowałam się do zaleceń lekarza- kazano mi dziecko drapać po plecach jeśli się garbi...a wiedząc od rehabilitantki, że muszę ćwiczyć z Młodą zapaliła mi się czerwona lampka. O wszystkim powiedziałam później pediatrze, która sama stwierdziła, że rehabilitantka się zna i jej mamy słuchać. Jednak taki przypadek jak opisany...nie ryzykowałabym
UsuńA kochana a te mamusie które piszą na grupie czy forach dla rodziców " Drogie mamusia moje dziecko robi kupę z krwią i ma gorączkę, co mam zrobić?" No ludzie czy to takie trudne zapier**lać do lekarza proste. Ale na głupotę nie ma lekarstwa...
OdpowiedzUsuńTo jest jeszcze gorsze...mnie to przeraża...
UsuńNiestety szczególnie tym, który z Polski wyjeżdżają za granicę w d***** przewraca. Brak słów. Policja powinna przekazać sprawę do sądu. Tyle w temacie.
OdpowiedzUsuńNiestety...najważniejsze, że nikt nie ucierpiał
UsuńJeśli tak było na prawdę to dobrze, że lekarz wezwał policję. Gdyby coś było nie tak po wyjściu ze szpitala miałby problem...ja bym nie ryzykowała i posłuchała lekarza, w końcu to on studiował medycynę.
OdpowiedzUsuńJa też zwłaszcza w momencie kiedy dziecko wymiotuje nawet wodą...przy takich upałach można się szybko odwodnić
UsuńO rany. To po co w ogóle poszli z dzieckiem do lekarza. Brawo dla lekarza. Jestem zdecydowanie za takimi lekarskimi zachowaniami.
OdpowiedzUsuńTeż mnie to zastanawia...po co poszli...?
UsuńSzok ! Dosyć, że lekarz chciał pomóc temu dziecku to rodzice zamiast być mu wdzięczni, piszą skargę o jakąś bzdurę ? Myślę, że rodzice tego dziecka zapomnieli na chwilę co jest dla nich ważniejsze - zdrowie ich malucha czy może niepotrzebne ro
OdpowiedzUsuńbienie sobie kłopotów. Nie wiem czym kierowali się ci ludzie, bo chyba nie rozsądkiem....
Też się zastanawiam czym oni się kierowali...
UsuńNiektórzy ludzie powiedzmy sobie szczerze nie myślą zwlaszcza gdy jest to ich pierwsze dziecko. Szok, panika wywołują to, że nie wiedzą co robić zwlaszcza w tedy gdy nie znają procedur szpitalnych. Z drugiej strony patrząc skoro idąc do szpitala z dzieckiem idziemy po pomoc więc gdy lekarz chce zostawić dziecko to powinniśmy posłuchać a nie być modrzejszym.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
W sytuacji gdzie dziecko może się odwodnić raczej nie widziałabym innej opcji jak pozostanie w szpitalu. Właśnie zastanowiło mnie po co poszli po pomoc skoro wystarczyła im wizyta w aptece...
UsuńZ jednej strony myślę sobie... może nie wszystko wiemy, może owi rodzice wiedzieli o miejscowym szpitalu/oddziale więcej niż my... ale innego szpitala nie poszukali jakoś...
OdpowiedzUsuńA z drugiej: strach się zastanawiać, co było przyczyną takiego stanu maluszka- może rodzice poczęstowali go tym, co sami wzięli i na mózg im padło.
Trudno mi powiedzieć co mogli mieć w głowach rodzice, czy znali jakieś opinie, których ja nie znam...chociaż moje koleżanki z dziećmi przebywały na oddziale dziecięcym i nic im się złego nie stało...
UsuńNie bardzo kumam, o co tym rodzicom chodziło. Skoro przyjechali na izbę przyjęć, to chyba zdawali sobie sprawę z ego, w jakim stanie jest dziecko, no nie? A może nie mieli ubezpieczenia i nie chcieli płacić za pobyt dziecka na oddziale? Nie wiem, to dla mnie niepojęte...
OdpowiedzUsuńJa do tej pory mam zagadkę o co chodziło...
UsuńNo to moja znajoma też numer odwaliła. Jej synek, niewiele ponad rok, miał może nie intensywną, ale dość długo trwającą biegunkę. Jej rodzice tłukli jej do głowy, żeby do lekarza z nim poszła, bo małemu jakby się pogarszało, zrobił się senny, apatyczny... On nic, nawet elektrolitów nie podawała. Rodzicom tłumaczyła, że samo przejdzie, to tylko biegunka. W końcu jej ojciec nie wytrzymał, zabrał małego na pogotowie.
OdpowiedzUsuńWyrwał wyrwał wnuka z objęć... W ocenie lekarzy stan małego był bardzo ciężki, jeszcze dzień-dwa i by już z tego nie wyszedł :(
Aż mi się słabo zrobiło...
Usuń