9 lutego to Dzień Bezpiecznego Internetu.
Fundacja Ocaleni wyszła z inicjatywą świetnej jak dla mnie akcji Internet pamięta. A Ty? (klik).
Postanowiłam dorzucić swoje 5 groszy.
Jak wiadomo coraz więcej osób w różnym wieku korzysta z sieci. Są to zarówno dzieci, które dość często mają wstawioną fikcyjną datę urodzenia ( ja jako rodzic w życiu bym na coś takiego nie pozwoliła), młodzież, dorośli i seniorzy.
Każda z grup ma swoje zainteresowania, szuka innych informacji i porad w internecie.
Blogowanie jest bardzo popularne. Pojawia się coraz więcej miejsc w sieci, których autorzy dzielą się nie tylko radościami i smutkami.
Najbardziej bliska jest mi strefa parentingowa więc na jej temat się wypowiem.
Bloger pisząc o dzieciach, ich wychowaniu i rozwoju, jest uważany przez wielu ludzi za wyrocznię. Pisze o tym co jest dobre, a co złe. Osoby czytające teksty sugerują się jego opinią.
W tym momencie powiem o tym co mnie przeraża...
Osoba wypowiadająca się o rozwoju dziecka, która nie jest specjalistą w danej dziedzinie ( nie jest lekarzem, rehabilitantem).
Tytuły postów krzyczą z daleka: nie przejmuj się dziecko ma na wszystko czas!
Dziecko ma X miesięcy. Jeszcze nie siedzi, nie chodzi itp. Rodzic wpisuje w wyszukiwarce swój problem. Wyświetla mu się kilkanaście różnych stron. Trafia na bloga, którego autor na podstawie własnych doświadczeń pisze, że nie trzeba się przejmować. Nie ma sensu chodzenie do lekarza, przyspieszanie niczego. W swoim czasie wszystko ruszy.
Czytasz taką wypowiedź i oddychasz z ulgą. Nic się nie dzieje, panikuję bez potrzeby, lekarze się nie znają, nabijają kieszeń rehabilitantów. Jeżeli rzeczywiście twoje dziecko nie ma i nie będzie miało problemów ciesz się.
Jest jednak możliwość, że przez przeczytanie takiego tekstu uśpisz swoją czujność i zamiast zainterweniować, brzydko mówiąc olejesz sprawę. Przecież bloger mówił, że u nich było wszystko w porządku...
Mija czas, nie jest w porządku. Pędzisz do lekarza, jednego, drugiego trzeciego. Okazuje się, że akurat twoje dziecko było w grupie, która musi być wspomagana rehabilitacją. Wkurzasz się, masz ochotę wydrapać oczy osobie, która napisała, że nie trzeba się przejmować.
Odnajdujesz tekst, piszesz autorowi wiadomość prywatną. Wyrzucasz z siebie wszystko. Bloger jak to bloger- zawsze w swoim mniemaniu ma rację. Albo ci odpisze, albo zablokuje możliwość zostawiania komentarzy i żyje sobie dalej, pisząc podobne rzeczy. Można toczyć batalie, próbować uświadomić ludzi. Niestety blogosfera działa w taki sposób, że nie wygrasz...
Dlatego właśnie uważam, że bloger zanim wypowie się w temacie, w którym niestety nie jest specjalistą powinien sto razy się zastanowić przed publikacją tekstu. Nigdy nie wiadomo, kto go przeczyta i na ile weźmie sobie do serca.
Niestety są tematy, które są na topie i prawie każdy musi się wypowiedzieć, mimo, że jego wiedza często pochodzi jedynie z internetu, w którym jak wiadomo można trafić na kompletne bzdury.
Reklamowanie leków, suplementów diety dla dzieci.
Są to rzeczy, których nigdy, przenigdy nie pokaże na swoim blogu. Nie byłabym również w stanie przetestować ich na własnym dziecku. Wiem, że firmy potrafią zapłacić dobre pieniądze za reklamę, są osoby, które bez tego na własną rękę pokazują środki jakie pomogły ich dziecku.
Pisze sobie osoba X, że jej dziecko chorowało na coś tam. Słuchajcie mam świetne środki, polecam gorąco. Rodzic szuka w sieci pomocy, dziecko zachorowało ( takie zachowania są dla mnie niezrozumiałe- od diagnozowania i polecania leków jest lekarz i farmaceuta). Trafia na post, zapisuje informacje i pędzi do apteki. Podaje cudowny lek. Fajnie jeśli pomoże, a jeśli zaszkodzi? Do kogo będzie miał pretensje?
Oczywiście- usłyszy i przeczyta, że może je mieć tylko do siebie. Po co korzystał z porad osób, które nie znają się na rzeczy, a tylko pieniądze w ten sposób zarabiają...
Uważam, że przed publikacją tekstów na takie i podobne tematy trzeba się poważnie zastanowić, czy mamy wystarczającą wiedzę, pozwalającą na dawanie porad. Czy po przeczytaniu naszych wypowiedzi nikomu nie stanie się krzywda.
To co jednemu pomoże, nie zawsze musi tak samo zadziałać u drugiej osoby. Jeżeli chodzi o dzieci, ja nie chciałabym mieć na sumieniu krzywdy żadnego z nich...
Dlatego też apeluję do koleżanek i kolegów po fachu w parentingu- zastanówcie się zanim coś napiszecie... ludzie to czytają i korzystają z polecanych przez nas rzeczy i rad.
Oczywiście tematów o jakich mogłabym napisać jest dużo więcej. Nie będę jednak Was zanudzać. Pozostawię też trochę dla innych :)
Oczywiście- usłyszy i przeczyta, że może je mieć tylko do siebie. Po co korzystał z porad osób, które nie znają się na rzeczy, a tylko pieniądze w ten sposób zarabiają...
Uważam, że przed publikacją tekstów na takie i podobne tematy trzeba się poważnie zastanowić, czy mamy wystarczającą wiedzę, pozwalającą na dawanie porad. Czy po przeczytaniu naszych wypowiedzi nikomu nie stanie się krzywda.
To co jednemu pomoże, nie zawsze musi tak samo zadziałać u drugiej osoby. Jeżeli chodzi o dzieci, ja nie chciałabym mieć na sumieniu krzywdy żadnego z nich...
Dlatego też apeluję do koleżanek i kolegów po fachu w parentingu- zastanówcie się zanim coś napiszecie... ludzie to czytają i korzystają z polecanych przez nas rzeczy i rad.
Oczywiście tematów o jakich mogłabym napisać jest dużo więcej. Nie będę jednak Was zanudzać. Pozostawię też trochę dla innych :)