Przejdź do głównej zawartości

Bloger wyrocznią...


9 lutego to Dzień Bezpiecznego Internetu.

Fundacja Ocaleni wyszła z inicjatywą świetnej jak dla mnie akcji Internet pamięta. A Ty? (klik).
Postanowiłam dorzucić swoje 5 groszy.

Jak wiadomo coraz więcej osób w różnym wieku korzysta z sieci. Są to zarówno dzieci, które dość często mają wstawioną fikcyjną datę urodzenia ( ja jako rodzic w życiu bym na coś takiego nie pozwoliła), młodzież, dorośli i seniorzy.
Każda z grup ma swoje zainteresowania, szuka innych informacji i porad w internecie.
Dziś na tapetę wezmę blogerów.


Blogowanie jest bardzo popularne. Pojawia się coraz więcej miejsc w sieci, których autorzy dzielą się nie tylko radościami i smutkami. 

Najbardziej bliska jest mi strefa parentingowa więc na jej temat się wypowiem.

Bloger pisząc o dzieciach, ich wychowaniu i rozwoju, jest uważany przez wielu ludzi za wyrocznię. Pisze o tym co jest dobre, a co złe. Osoby czytające teksty sugerują się jego opinią.
W tym momencie powiem o tym co mnie przeraża...

Osoba wypowiadająca się o rozwoju dziecka, która nie jest specjalistą w danej dziedzinie ( nie jest lekarzem, rehabilitantem).

Tytuły postów krzyczą z daleka: nie przejmuj się dziecko ma na wszystko czas!

Dziecko ma X miesięcy. Jeszcze nie siedzi, nie chodzi itp. Rodzic wpisuje w wyszukiwarce swój problem. Wyświetla mu się kilkanaście różnych stron. Trafia na bloga, którego autor na podstawie własnych doświadczeń pisze, że nie trzeba się przejmować. Nie ma sensu chodzenie do lekarza, przyspieszanie niczego. W swoim czasie wszystko ruszy.

Czytasz taką wypowiedź i oddychasz z ulgą. Nic się nie dzieje, panikuję bez potrzeby, lekarze się nie znają, nabijają kieszeń rehabilitantów. Jeżeli rzeczywiście twoje dziecko nie ma i nie będzie miało problemów ciesz się. 

Jest jednak możliwość, że przez przeczytanie takiego tekstu uśpisz swoją czujność i zamiast zainterweniować, brzydko mówiąc olejesz sprawę. Przecież bloger mówił, że u nich było wszystko w porządku...
Mija czas, nie jest w porządku. Pędzisz do lekarza, jednego, drugiego trzeciego. Okazuje się, że akurat twoje dziecko było w grupie, która musi być wspomagana rehabilitacją. Wkurzasz się, masz ochotę wydrapać oczy osobie, która napisała, że nie trzeba się przejmować.

Odnajdujesz tekst, piszesz autorowi wiadomość prywatną. Wyrzucasz z siebie wszystko. Bloger jak to bloger- zawsze w swoim mniemaniu ma rację. Albo ci odpisze, albo zablokuje możliwość zostawiania komentarzy i żyje sobie dalej, pisząc podobne rzeczy. Można toczyć batalie, próbować uświadomić ludzi. Niestety blogosfera działa w taki sposób, że nie wygrasz...

Dlatego właśnie uważam, że bloger zanim wypowie się w temacie, w którym niestety nie jest specjalistą powinien sto razy się zastanowić przed publikacją tekstu. Nigdy nie wiadomo, kto go przeczyta i na ile weźmie sobie do serca. 

Niestety są tematy, które są na topie i prawie każdy musi się wypowiedzieć, mimo, że jego wiedza często pochodzi jedynie z internetu, w którym jak wiadomo można trafić na kompletne bzdury.

Reklamowanie leków, suplementów diety dla dzieci.

Są to rzeczy, których nigdy, przenigdy nie pokaże na swoim blogu. Nie byłabym również w stanie przetestować ich na własnym dziecku. Wiem, że firmy potrafią zapłacić dobre pieniądze za reklamę, są osoby, które bez tego na własną rękę pokazują środki jakie pomogły ich dziecku.

Pisze sobie osoba X, że jej dziecko chorowało na coś tam. Słuchajcie mam świetne środki, polecam gorąco. Rodzic szuka w sieci pomocy, dziecko zachorowało ( takie zachowania są dla mnie niezrozumiałe- od diagnozowania i polecania leków jest lekarz i farmaceuta). Trafia na post, zapisuje informacje i pędzi do apteki. Podaje cudowny lek. Fajnie jeśli pomoże, a jeśli zaszkodzi? Do kogo będzie miał pretensje? 

Oczywiście- usłyszy i przeczyta, że może je mieć tylko do siebie. Po co korzystał z porad osób, które nie znają się na rzeczy, a tylko pieniądze w ten sposób zarabiają...

Uważam, że przed publikacją tekstów na takie i podobne tematy trzeba się poważnie zastanowić, czy mamy wystarczającą wiedzę, pozwalającą na dawanie porad. Czy po przeczytaniu naszych wypowiedzi nikomu nie stanie się krzywda.

To co jednemu pomoże, nie zawsze musi tak samo zadziałać u drugiej osoby. Jeżeli chodzi o dzieci, ja nie chciałabym mieć na sumieniu krzywdy żadnego z nich...


Dlatego też apeluję do koleżanek i kolegów po fachu w parentingu- zastanówcie się zanim coś napiszecie... ludzie to czytają i korzystają z polecanych przez nas rzeczy i rad.


Oczywiście tematów o jakich mogłabym napisać jest dużo więcej. Nie będę jednak Was zanudzać. Pozostawię też trochę dla innych :)



Komentarze

  1. Ja generalnie bardzo wielu tematów nie poruszam, bo wydaje mi się, że nie mam kompetencji, by o nich pisać, nawet, gdy to tylko wyrażenie mojego prywatnego zdania. Zdarza mi się czasem pod wpływem emocji jakiś tekst pisać, ale potem go nie publikuję, jak np. było z wpisem o ekstremalnie późnym macierzyństwie. Ja osobiście nie popieram rodzenia dzieci przez panie w wieku 60ciu lat i nie podoba mi się to, ale później pomyślałam sobie - kim ja jestem, żeby kogoś oceniać i piętnować swoimi słowami.
    Z tych samych względów nie poruszam ogólnie tematów kontrowersyjnych - nie mam monopolu na jedyne słuszne stanowisko.

    A jeśli chodzi o bezpieczeństwo w sieci, to jakiś czas temu napisałam o tym tekst (tylko nieco z innej perspektywy) i właśnie dziś sobie nawet o nim myślałam. Chyba w takim razie zdecyduję się go wkrótce opublikować ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi się zdarzyło poruszyć drażliwe tematy, ale jeśli chodzi o dzieci trzeba uważać co się poleca i pisze. Czekam na Twój tekst z niecierpliwością:)

      Usuń
    2. Publikuj, Matko na Szczycie, bo inaczej Cię będę głębić ;).

      Usuń
    3. Sabina Ty też do roboty :)

      Usuń
    4. Mój dziś powinien się pojawić ;)

      Usuń
  2. Ja wolałabym nie poruszać tematów, co do których nie mam odpowiedniej wiedzy. Piszę o tym, co znam. I dobrze się z tym czuję. Wpisy o tym, co znajduje się w kręgu moich zainteresowań są nie tylko bezpieczne, ale też odzwierciedlają moją osobę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najgorsze jest to- nie wiem ale się wypowiem, bo temat jest modny...

      Usuń
  3. Ja piszę co myślę, raczej nie pouczam, bo sama tego nie lubię, a zawsze podkreślam, ze są to moje doświadczenia i moje opinie.
    Reklamowania i polecania leków też nie rozumiem i nie korzystam, korzystam jedynie z porad, jak domowymi sposobami zwalczyć np. przeziębienie. Często receptur tych domowych leków się nie pamięta, a sprawdzają się świetnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Swoimi opiniami warto się dzielić, dyskutować. Jednak jeśli bloger za wszelką cenę chce udowodnić, że on ma rację, bo jakieś artykuły przeczytał to sorry, ale ja tego nie kupuję. Ludzie niestety na to idą...

      Usuń
  4. Niektorzy znani blogerzy dodaja na informacje we wpisie o tym, ze zawsze dobrze skontaktowac sie z lekarzem etc. Dla mnie to jest w porzadku. Nie mozna wszystkiego zganiac na kogos:) sa przeciez grupy mamusiek na fb,fora i tam tez rodzice sie pytaja o zdrowie i moga posluchac zlej rady. Niestety, w internecie przede wszystkim rozsadek! No ale ja o zdrowiu nie pisze, lekow nie reklamuje wiec sie nie znam :)
    A co do bezpieczenstwa w sieci: kuzynowi, lat 10, zainstalowalismy aplikacje ktora monitoruje jego dzialania. Nie wejdzie na zle strony, nie pobierze glupiej gry. Mama na maila dostanie raport z iloscia czasu spedzonego w necie. Kosztuje to 100 zl rocznie ale wedlug mnie przy starszym dziecku, zwlaszcza jesli ma ciagoty do buntu, warto.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz ja ostatnio trafiłam na dość popularnym blogu na tekst o rozwoju dziecka. W tekście wszystko poparte słowami- badania wykazują. W komentarzach stwierdzenia, że większość dzieci jest niepotrzebnie rehabilitowana ponieważ badania wykazują... no i się człowiekowi krew gotuje. Napisałam o naszej sytuacji odnośnie problemów Młodej. W odpowiedzi uzyskałam- moje dziecko nie miało problemów. Napisałam więc, że warto to zaznaczyć, kilka osób zwróciło uwagę na ten sam aspekt. Wypowiedział się również specjalista w tej dziedzinie, ale wiadomo bloger ma zawsze rację...

      Usuń
    2. O forach i grupach się nie wypowiem, ponieważ nigdy nie zaglądałam na tego typu wynalazki.

      Usuń
  5. Nikt nikomu nie zabroni pisać takich tekstów, ale każdy, kto takie teksty pisze i chce je pisać powinien chociaż zaznaczyć, że tekst powstał na bazie własnych doświadczeń, a dane leki nie każdemu mogą pomóc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, że się nie zabroni, ale tak jak piszesz- warto zaznaczyć, że to tylko własne doświadczenia. Jednak wiedząc, jaki jest odbiór- ludzie dość często sugerują się tym co piszą blogerzy, warto się zastanowić.

      Usuń
  6. Masz absolutną rację. Ja nie piszę na tematy, o których mam nikłe pojęcie (zwłaszcza medyczne), bo to, że moje dziecko przeszło jakąś chorobę w taki, a nie inny sposób, nie oznacza, że inne dzieci muszą ją przechodzić tak samo. Zresztą w kwestiach chorób czy rozwoju dziecka nigdy nie sugeruję się opiniami z blogów, lub z netu w ogóle, tylko zasięgam profesjonalnych opinii. Czytanie blogów jest dla mnie przyjemnością i niech tak pozostanie, a blogerkę wyrocznię mam tylko jedną- niejaką Polę Sz. ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sabina <3
      Ja lubię się czasem "mądrzyć" ale w granicach rozsądku. Jeśli chodzi o rozwój dziecka. Pisałam post o naszej rehabilitacji, problemach jakie miała Młoda. Nie podawałam jednak ćwiczeń itp.- nie jestem specjalistką i nie czuję się kompetentna w dawaniu takich rad. Miałam pytania o to i odsyłałam do rehabilitantów. Każdy jest inny, inaczej przechodzi choroby itp. nie ma jednego leku na całe zło.

      Usuń
  7. Zgadzam się z tym co napisałaś. Osobiście staram się nikomu nie dawać złotych rad, wydawać ocen, czy komentarzy na tematy, o których nie mam pojęcia. Jednak to jedna strona medalu. Druga jest taka, że każdy z nas jest dorosły (może większość), ma swój rozum, więc sam powinien podejmować decyzje, a później brać za nie odpowiedzialność. Podziwiam ludzi - tu ironia, którzy na podstawie opini blogera ważą losy swojego dziecka, zamiast skierować kroki do specjalisty. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre rady są oczywiście w cenie:) Ja ostatnio podzieliłam się sposobami na zażegnanie buntu. U nas się sprawdziły, zostały mi polecone przez specjalistów więc mogłam je przekazać dalej. Czy się sprawdzą? Nie wiem, ale są na tyle nieszkodliwe, że można spróbować. Nigdy nie poleciłabym niczego, co nie zostało przeze mnie przetestowane tylko po to, żeby być na topie.
      Ja też podziwiam takich ludzi- i tak się zastanawiam czy tylko tak słodzą w komentarzach czy robią tak w życiu.

      Usuń
    2. Dobre pytanie!! ;) Tylko, jak to zweryfikować ?

      Usuń
  8. Masz słuszność w tym co piszesz. Ludzie nieświadomi wpisują w wyszukiwarkę dręczącą ich rzecz. Po czym znajdują wyrocznię (blog, forum etc. ) Spoko, nie ma się o co martwić. Problemem uważam nawet nie jest to co ludzie wypisują czy na blogach czy forach ale właśnie dystans ludzi czytających. Każdy ma swoje zdanie, na temat rozwoju dziecka, studiów, pracy, nawet mycia garnków. Ludzie chcą wyrażać swoją opinię, ale właśnie, żeby tylko ludzie wiedzieli że to subiektywna opinia a nie jedna prawdziwa prawda.

    pozdrawiam bardzo serdecznie (będę tu wracać z przyjemnością )
    madrzej.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie tego dystansu ludziom dość często brakuje. Nie wiem, może za wszelką cenę chcą znaleźć potwierdzenie, że nic złego się nie dzieje, trafiają na taką informację i zamykają sprawę.
      Często jednak autorzy widząc przytakiwanie czytelników nie zwracają uwagi na możliwe konsekwencje. Np. na 50 komentarzy trafi się jeden opisujący inne spojrzenie na sprawę. Albo ginie w tłumie, albo jest usuwany, ponieważ nie pasuje. Ta jedna osoba pisze, że jej dziecko miało np. z czymś problem i warto interweniować szybciej... szukający pomocy widząc zgadzających się z autorem ludzi cieszy się, że jest dobrze, nie bierze innej opcji pod uwagę

      Usuń
  9. Dlatego właśnie ja unikam blogow gdzie mamy uwazaja się za ekspertów. Tez tego nie lubię na blogach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można napisać o swoich doświadczeniach, coś doradzić, ale wszystko w granicach rozsądku.

      Usuń
  10. Wiesz Gosiu.. tak czytam i niby się zgadzam, niby też myślę sobie nie dawać dobrych rad: nie uważam się za eksperta itd. ale, ale mam wiele uwag. Po pierwsze: "Ja jako rodzic bym ... bym na to nie pozwoliła" Na pewno ? Na pewno będziesz tak wszystko wiedzieć ? Jako blogerka zdajesz sobie sprawę z istoty sociali i będziesz sprawdzać co tam sie dzieje u Twojego dziecka, ale być może nie zauważysz czegoś dziwnego w innej sferze. Nigdy nie mów nigdy ;)
    No i druga kwestia: Bloger z zasady jest osobą opiniotwórczą i jeśli ktoś potrzebuje wyroczni i nie używa głowy to lepiej niech uważa do kogo idzie. Nie mówię, żeby pisać bzdury i nie czuć się odpowiedzialnym, ale dystans. Trzeba mieć dystans do wszystkich i wszystkiego, a do tego co napisane w internecie neależy mieć dystans po 1000 kroć. Przytoczę tutaj znane nam wszystkim twierdzenie: "Jak ktoś Ci powie, że masz skoczyć z mostu to też skoczysz ?". W chwilach niepokoju szukamy pocieszenia i nie rejestrujemy całego artykułu, który często mówi m.in.: To jest moje zdanie lub u mnie tak było, ale sprawdż dla pewności. - ja tak robię. Zbyt często wyciagamy tylko to, co nas podnosi na duchu. Są osoby, które uważają sie za góru i nie powinni pouczać innych, ale przecież sami - tak jak napisałaś - odpowiadamy za siebie i dzieci. Ruszmy głową ! Edukujmy się, czytajmy o doświadczeniach innych, szukajmy odpowiedzi, ale przede wszytskim używajmy włąsnych szarych komórek.
    Jeśli mielibyśmy o cokolwiek apelować to o rozsądek rodziców w szukaniu dobrych rad ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pozwoliłabym założyć dziecku konta i sama fałszowała na nim datę urodzenia, ponieważ dziecko jest za małe. Znam ludzi, którzy te konta dzieciom pozakładali, nie kontrolując później co się na nich dzieje. Sorry, ale skoro są ograniczenia to nie dlatego, że tak sobie ktoś wymyślił, tylko dla jakiegoś bezpieczeństwa itp.
      Czytając komentarze pod niektórymi tekstami dotyczącymi rozwoju dzieci, łapałam się za głowę. Ludzie piszą, że ktoś- lekarz, mama, babcia ciocia mówił, żeby na coś zwrócić uwagę, ale oni to olali i teraz bloger potwierdza to, że zrobili dobrze. I tak bloger cieszy się, że mu rację przyznają, a komuś biedy można tym narobić.
      Wiesz kiedyś do mnie napisała koleżanka- odnośnie bucików, które polecałam ( nasze były sprawdzone przez rehabilitantkę i ortopedę, sprawdziły się jakościowo więc z czystym sumieniem je pokazałam). Pisze, że kumpela powiedziała, że Antyterrorystka to poleca to pewnie są dobre. Dało mi to do myślenia i zanim coś napiszę zastanawiam się czy czasem komuś krzywdy nie zrobię. Owszem czytający powinien samodzielnie myśleć, ale często w przypływie emocji i różnych innych czynników tak się nie dzieje.

      Usuń
    2. Kiedyś też pisałam o naszych przygodach z rehabilitacją. Dostałam dość sporo pytań o podpowiedzi, ćwiczenia jakie wykonujemy. Odpowiedziałam, że ja nie jestem specjalistą i radzę udać się do niego. Na wielu blogach jednak widziałam odpowiedzi zrób tak jak ja i będzie dobrze...dlatego ten temat poruszyłam

      Usuń
    3. Wielu, wielu, wielu ludzi tylko udaje, że na pytanie "a gdyby ktoś kazał Ci skoczyć..." odpowiedzieliby "nie".
      Niestety, czasem z głupoty, czasem z desperacji- skaczą. A ja nie chcę być odpowiedzialna za ani jeden taki upadek.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    4. Jagoda, ja również nie chciałabym być odpowiedzialna. Również pozdrawiam!

      Usuń
  11. Duża odpowiedzialność spoczywa na tych osobach co rekomendują, doradzają, przekonują, ale największa na tych co czytają. Umiar, rozsądek, zdrowe podejście, cenione u obu stron. Nie szukam po blogach odpowiedzi na choroby moich dzieciaków, od tego mam lekarzy specjalistów. Szukam inspiracji i ciekawych tematów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to prawda. Osoby, które czytają powinny mieć dystans do treści. Widząc jednak często komentarze, łapię się za głowę i zastanawiam dlaczego tak się dzieje. Czytelnik sugeruje się tym co napisał bloger, pisząc, że lekarze na pewno się nie znają...

      Usuń
  12. Być może bloger kształtuje w pewnym stopniu opinie, ale odnosząc się do własnych doświadczeń - nigdy nie szukam diagnozy w sieci. Owszem, czytam, szukam informacji, ale nie potrafiłabym poprzestać na opinii blogera, nie konsultując czegoś ze specjalistą.
    Co do korzystania z Internetu przez dzieci - jestem jak najbardziej za kontrolą rodzicielską.
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Często jest tak, że bloger ma spore grono czytelników. Każdy przyznaje mu rację, trafia człowiek na taki wpis i skoro widzi takie poparcie dla słów, myśli, że musi mieć człowiek rację...ja kiedyś szukałam czegoś w sieci. Znalazłam i więcej nie zaglądałam- chodzi o sprawy zdrowotne. Nigdy jednak nie sugerowałam się treściami z internetu i nie olewałam lekarzy.
      Korzystanie z internetu przez dzieci to kwestia na osobny wpis.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  13. Nie wiem, jak wielu ludzi faktycznie traktuje blogerów jako wyrocznię w jakiejkolwiek kwestii. Ja ani się za wyrocznię sama nie uważam, ani nie chcę, by ktoś mnie w ten sposób postrzegał, ani u innych blogujących osób nie poszukuję odpowiedzi na pytania wymagające fachowej, specjalistycznej wiedzy. Można się w postach i komentarzach powymieniać swoimi doświadczeniami, spostrzeżeniami i obserwacjami - ale żeby od razu "wyrocznia" - to chyba zbyt wielkie słowo w tym przypadku i współczuję osobom, które rzeczywiście tak do tego podchodzą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Większość blogerów sama uważa się za wyrocznię niestety...

      Usuń
  14. Bardzo mądry tekst Gosiu. Nigdy nie daje złotych rad, jedynie moje doświadczenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można podzielić się radami, sposobami ale nie dotyczącymi spraw, które znamy tylko ze słyszenia, albo przeczytaliśmy gdzieś i nie mamy wiedzy ani poparcia z własnego życia.

      Usuń
  15. Najpierw pomyślałam: naprawdę? ludzie piszą takie głupoty? ja się z tym nie spotkałam...
    A guzik prawda! Czytam krytycznie, tzn. jeśli tekst nie wzbudza mojego zaufania, pomijam go albo natychmiast zapominam. Jednak... nie bez przyczyny myślę często, że kiedyś ludzie mieli intuicję, teraz mają wyszukiwarki. Są przecież rzesze osób, które wolą zaufać niesprawdzalnej informacji, niż głosowi rozsądku, który coraz słabszym echem roznosi się gdzieś wewnątrz.
    A jeśli chodzi o zdrowie dziecka, to po prostu nie rozumiem. Tych, co czytają i myślą, że to wystarczy i tych co piszą nie opatrując swych wywodów neonowym napisem "to tylko moje zdanie".
    Zresztą, ten napis, jeśli się nawet pojawi, to ludzie jakoś go nie spostrzegają. Przerażające.
    Podzielam oburzenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też kompletnie nie rozumiem szukania rozwiązań w sieci. W życiu nie zaufałabym opinii osoby, która nie jest specjalista w jakiejś dziedzinie a wypowiada się lub reklamuje lek na przykład za kasę. Nie, nie nie. Oczywiście trafiłam na lekarzy, którzy gadali takie bzdury, że książki można pisać, ale szukałam innych. Ludzie będą szukać mając dostęp do informacji. Dlatego moje słowa skierowałam do blogerów, żeby się zastanowili.

      Usuń
  16. To był właśnie powód, dla którego tak długo wzbraniałam się przed pisaniem jako parenting, bo bałam się tej odpowiedzialności...aż doszłam do wniosku, że wystarczy ostrożnie dobierać tematy, by komuś zaszkodzić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie widzę edycji komentarzy.

      *nie zaszkodzić - miało być :)

      Usuń
    2. Właśnie o to mi chodzi. Niestety niektórzy uważają się za specjalistów w każdej dziedzinie życia tylko dlatego, że mają dziecko...

      Usuń
  17. Z jednej strony każdego, kto upublicznia swoje zapisy powinna cechować odpowiedzialność za słowa. Z drugiej strony czyli osoby czytającej można oczekiwać czytania ze zrozumieniem, jako czym innym są blogi eksperckie a czym innym lifestylowe (w tym przypadku parentingowe). Ale problem braku odpowiedzialności za pisanie i za czytanie istnieje, dlatego warto uczulać, tak jak to zrobiłaś:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto, dlatego temat poruszyłam. Owszem na każdej ze stron spoczywa odpowiedzialność. Ja zaapelowałam do blogerów, oni piszą...nie każdy przeczyta tekst ze zrozumieniem. Ludzi często ponoszą emocje, szukają potwierdzenia, pocieszenia.

      Usuń
  18. dostałam kilka propozycji reklamy suplementów dla dzieci. Nie, nie potrafię się na nie zgodzic. Co innego czapka, zabawka a co innego lek. Nie rozumiem rodziców blogerów, którzy biorą co popadnie... trochę to przykre.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biorą bo dobra kasa za to jest. Ja nawet za duże sumy nie zareklamowałabym leków dla dzieci. Dla dorosłych zresztą też nie.

      Usuń
  19. Ja zawsze podchodzę z odpowiednim dystansem do tego co czytam w sieci, a jak szukam jakiś wskazówek co dolega mojemu dziecku, to i tak to konsultuje z lekarzem i nie eksperymentuje na nim, ale wiadomo, są różni czytający i jak widzą, że napisał coś ktoś popularny, to on na pewno ma rację...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie to jest najgorsze. Napisze ktoś popularny, sporo osób mu przyklaśnie niekiedy nie czytając tekstu, tylko po prostu bo wypada, bo chcę się pokazać itp. Człowiek trafia na taki tekst i komentarze i utwierdza się w tym, że autor ma rację...

      Usuń
  20. Bardzo ważny tekst. Jako blogerzy musimy mieć świadomość, że czytelnicy liczą się z naszym zdaniem...

    OdpowiedzUsuń
  21. Bardzo mądrze napisane. Ja dlatego nie poruszam wielu kwestii na swoim blogu, a jeśli wyrażam opinię, to zaznaczam, że nie jestem ekspertką i bazuję tylko na własnym przypadku

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najgorsze jak w wymienionych przeze mnie kwestiach ( i innych oczywiście) bloger uważa się za specjalistę, a naprawdę pojęcie ma takie jak ja o budowie mostów. Osoby niezwiązane z blogosferą inaczej podchodzą do czytanych treści.

      Usuń
  22. We wszystkim trzeba mieć trzeźwą głowę i własny rozum.Tak samo Facebook - zaraz za doktorem Google. Piszesz o sobie, ale to właśnie o sobie, nie o innym i nie każdemu to samo pomoże.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak jest! Niestety często wychodzi inaczej

      Usuń
  23. Mimo, że sama prowadzę bloga, to gdy szukam jakichś konkretnych informacji o dzieciach zawsze omijam strony blogerów i staram się wyszukać tekstów medycznych, choć zdaję sobie sprawę, że one też nie zawsze się pisane rzetelnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teksty medyczne pisane są przeważnie (chociaż oczywiście nie tylko) przez osoby, które w ten sposób zarabiają na życie. Copywriter dostaje słowa kluczowe i ma działać, więc działa. Znam takich, którzy się przykładają i faktycznie korzystają z literatury fachowej, ale też takich, którzy robią zlepek z artykułów dostępnych w sieci. Czasem faktycznie specjalista napisze coś konkretnego, ale zawsze trzeba mieć do tych wiadomości ograniczone zaufanie. Czytać? Owszem, ale sprawdzać i te ważniejsze sprawy (zdrowie ) konsultować na żywca.

      Usuń
    2. Ja kiedyś kilka artykułów przeczytałam i delikatnie mówiąc się przeraziłam, tym co było napisane. Omijam takie treści szerokim łukiem.

      Usuń
  24. Sama prawda, co napisałaś. Sama prawda. Ja ze swojej strony staram się dzielić jedynie swoim doświadczeniem. Choć teraz jak to przeczytałam to będę sie chyba głębiej zastanawiać nad tym co publikuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto przemyśleć niektóre kwestie. Ja wiele razy nie publikowałam tekstów, które napisałam...:)

      Usuń
  25. Tekst bardzo dobry. Puściłam dalej, bo daje do myślenia.
    Wszystkie komentarze przeczytałam i w sumie zgadzam się z resztą komentujących - trzeba myśleć i przy pisaniu, i przy czytaniu. O ile na czytającego nie mamy wpływu, to na pisanie owszem. I chyba najlepiej pisać po prostu o tym, co nam bliskie, na czym się znamy, co nie zaszkodzi.

    A reklamowanie leków jest FUJ. W życiu nie podałabym dziecku czegoś, co znalazłam na jakimś (nieważne jak bardzo popularnym) blogu. Poza tym zwykły czytelnik naprawdę na tę popularność nie zwraca tak wielkiej uwagi - czyta, ci dają. Przeważnie, jeśli bezmyślny, wybiera, co wygodniejsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem tak. Zwykły czytelnik nie do końca jest świadomy jakimi prawami rządzi się blogosfera. Widzi tekst, który go uspokoi, wielu ludzi popiera to co napisał bloger i gra gitara. Sama wiesz, że wiele razy osoby, które się nie zgadzają są banowane, ich komentarze usuwane, żeby nie psuć otoczki. Chociaż ja nigdy nie usunęłam żadnego :)

      Usuń
    2. Chyba jeszcze za krótko jestem w blogosferze, żeby wiedzieć albo po prostu nie odwiedzam takich blogów lub po prostu nie zwróciłam uwagi na to usuwanie. Też żadnego komentarza (poza dublem) nie usunęłam i nie mam takiego zamiaru. Póki jest kultura i konkrety, można dyskutować.

      I masz rację, KOMPLETNĄ rację, że zwykły człowiek nie jest świadomy. Wydaje mi się, że jeśli już piszemy o takich zdrowotnych sprawach, to jeśli nie jesteśmy specjalistami, to trzeba po prostu walić neonem po oczach, żeby mimo wszystko zwrócić uwagę na charakter tekstu. Nadal ludzie będą szukać, ale jeśli napisze się o swoich doświadczeniach, a potem odeśle się takiego poszukiwacza do specjalisty (to jest to, o czym pisałaś, wspominając o rehabilitacji córki; muszę ten tekst przeczytać, tak swoją drogą).

      Napisałaś coś, o czym można dyskutować bez końca chyba. Pozostaje zatem apelować do blogerów o rozwagę i do czytelników o uruchomienie myślenia.

      I jeszcze jedno. Pisałaś, że na forach czy w grupach nie jesteś. Ja jestem w takiej typowej na FB dla mam. Tu ręce można załamywać bez przerwy (uwierz, blogosfera to nic). Podam prosty, pierwszy z brzegu przykład).

      Mama pisze na grupie mniej więcej tak: mamusie, jestem w 3-4-5 miesiącu ciąży, mam plamienia od 2-3-4 dni, czy powinnam iść do lekarza? Teraz weekend, więc do mojego się nie dostanę. Poza tym czuję się dobrze. Czy wszystko ze mną ok? Miałyście tak?

      I mamusie piszą o swoich doświadczeniach. Jedna przeleżała i przeszło, u innej to na pewno nic groźnego, inna pisze, że "czasem tak jest". Są też głosy typu :idź do szpitala", ale giną, bo przecież innej mamuśce nic nie było, więc i tej, jak już poleży, nic na pewno nie będzie...

      Na blogu można napisać wszystko, bo można, ale poziom trzeba trzymać. Właśnie dla tych mamusiek, które się po prostu położą i przeczekają...

      Ależ się wkręciłam! Pozdrawiam :*

      Usuń
    3. Można dyskutować oj można. Usuwanie komentarzy to bardzo popularna rzecz. Sama tego doświadczyłam. Blogerce nie pasował mój komentarz więc go usunęła.
      Ja jeżeli o czymś zdrowotnym piszę, to jedynie wtedy kiedy mam na to poparcie lekarzy itp., nigdy nie podpieram się informacjami z sieci.
      To co opisałaś o tej grupie- szok, normalnie szok...

      Usuń
    4. Mnie też to szokuje. Tym bardziej, że niestety nie jest to odosobniony przypadek. Dlatego rzadko się na tych grupach pojawiam. Nóż się w kieszeni czasem otwiera.

      Usuń
  26. Masz rację, dlatego cieszę się, że gdy moja córka była malutka, nie istniał internet i blogi, choć wtedy ich funkcję pełniły wszystkowiedzące ciocie i babcie. :) ;)
    We wszystkim najważniejszy jest zawsze rozsądek. A blogerom, którzy pouczają i moralizują, zawsze mówię nie (chyba że są specjalistami w jakiejś dziedzinie, to oczywiście chętnie poczytam i przyjmę coś do siebie). :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak moja Młoda się urodziła mieliśmy nieco problemów. Jednak nawet nie wpadłam na pomysł szukania odpowiedzi w sieci. W sumie to na szczęście nie miałam na to czasu:)
      Babcie i ciocie wszechwiedzące nadal istnieją :D

      Usuń
    2. I są niestety czasami utrapieniem. ;)

      Usuń
  27. Masz wiele racji, to co jednemu pomoże innemu może zaszkodzić. Dlatego nim zdecyduję sie na publikację danego tekstu zawsze staram się sprawdzić wiele informacji. Tak zrobiłam pisząc o lękach nocnych, po rozmwie z lekarzem i wcześniejszej konsultacji mojego tekstu z nim, powstał post. Dodatkowo zgodnie z moją maksymą, że lekarz mi moze pomóć a nie dr Google zawsze prosze o konsultację z lekarzem. Najważniejsze dla mnie to nie szkodzić a jedynie wskazać drogę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie tak powinno być. Można napisać, naprowadzić, udzielić jakiś rad, ale wszystko trzeba robić z głową.

      Usuń
  28. Ja nigdy nie zrozumiem osób, które szukają informacji na temat stanu zdrowia swojego dziecka w internecie, czy na forach, serio - jak tak można?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można poczytać, zorientować się, ale jak słyszę i czytam co się na tych forach dzieje, to włosy dęba stają... zamiast iść do lekarza, diagnozują się w sieci. Jak dla mnie masakra

      Usuń
  29. Nawet nie mam potrzeby się dzisiaj wymadrzać:P, tyle w tym prawdy. W parentingu najbardziej niebezpieczne jest to, że dotyczy naszych dzieci... Siebie znamy i wiemy co nam może zaszkodzić, ale u dzieci nigdy nic nie wiadomo, bo przecież są z nami od niedawna i nasza wiedza jest niepełna. Zdrowy rozsądek...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdrowy rozsądek jest najważniejszy. Często go brakuje, różne są tego przyczyny...

      Usuń
  30. to kolejny temat rzeka. Niestety blogosfera zaczyna być osobnym medium, albo nawet już jest. Skoro w tv tak mówili, to musi byc prawda. Skoro bloger tak napisał, to musi być prawda.
    Trzeba być ostroznym i to bardzo. Nie kazdy potrafi niestety pojąc czym jest reklama, a czym prawdziwy świat i rzeczywistoc. To jak z Klanem. W seriali Agnieszka, dla wielu ludzi na ulicy nadal Agnieszka i nie moga pojac, że to aktorka.

    OdpowiedzUsuń
  31. Bardzo pouczający tekst. Dziękuje Ci za niego bardzo, bo dopiero raczkuje w tym świecie i dobrze wiedzieć jakich błędów nie popełniać. W ogóle sprawa reklamy na blogach dla mnie to jakiś fenomen. I nie chodzi mi tylko o blogi rodzicielskie. Ludzie sugerują się wszystkim. Też tym że muszą mieć tą czy tamtą szminkę bo jakaś blogerka ją rekomenduje. A co do hasła, że internet pamięta - dlatego nie mogę się przemóc do dodawania zdjęć swojego dziecka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szminka- szminką, ale reklamowanie leków i tym podobnych specyfików zwłaszcza dla dzieci jest dla mnie porażką. Wciskanie ludziom kitu, kiedy chodzi o zdrowie dziecka jest dla mnie poza wszystkimi kategoriami.
      Zdjęć Młodej nie dodaję i dodawać nie będę. Nie chciałabym ich później znaleźć w dziwnych miejscach...

      Usuń
  32. Pisanie na tematy, co do których nie ma się specjalistycznej wiedzy to jedno, ale jest też druga strona medalu - trzeba umieć czytać teksty krytycznie. Niektórzy wierzą w to, co przeczytają, jak w wyrocznię, a przecież trzeba odróżniać informację od opinii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się. Jednak my blogerzy wiemy co z czym się je. Zwykły szary człowiek trafiając na post patrzy na wszystko nieco inaczej. Dostaje artykuł i wierzy, że osoba, która go napisała ma jakieś pojęcie o temacie. Niestety nie zawsze...

      Usuń
  33. Z jednej strony ok. Masz rację bloger musi przemyśleć to co pisze Z drugiej strony czy rodzic nie powinien wiedzieć o tym, że internet nie jest idealnym miejscem na szukanie rad zdrowotnych o dziecku? Nawet jeżeli dotyczą tylko (albo aż) mowy, umiejętności korzystania z nocnika itp.?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nikt nie jest zwolniony z czytania ze zrozumieniem. Osoba nie związana z blogosferą sugeruje się wiedzą(?) blogera, poparciem w komentarzach. Widząc co się dzieje w sieci- szukanie przez rodziców informacji dotyczących stanu zdrowia ( diagnozowanie się na fb, grupach, forach itp.) apeluję więc o rozsądek do blogerów- oni są odpowiedzialni za zamieszczane przez siebie treści. Widząc też jak potrafią zmieniać zdanie na jeden temat, załamuję ręce...piszą w różnych miejscach opinie jakie pasują...np. w jednym miejscu ktoś krytykuje smoczki- przyklaskują, za chwilę na innej stronie inna osoba chwali smoczki- jest bardzo znana i tam ten sam człowiek nagle zmienia zdanie. Nie mówię już o postach sponsorowanych- tam wszystkie chwyty są dozwolone. Zachwala się jakiś produkt, który za chwilę wystawiony jest na allegro jako nietrafiony prezent...

      Usuń
  34. myślałam, że zostawiłam tu swój komentarz, ale....
    Można pisać o tym co się przeszło, co się stosowało i co się w danym przypadku sprawdziło, ale ja na przyklad nigdy nie czułam się ekspertem w tym by mówić ludziom jakich leków najlepiej uzywać....
    Podziwiam matki, które zamiast udać się do lekarza przeglądają internet i leczą się tym, co "polecają" inne matki :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie ten fakt również zastanawia. Równie dobrze można wyjść na ulicę i zapytać pierwszą napotkaną osobę co może polecić...

      Usuń
  35. Właśnie dlatego praktycznie przestałam pisać na tematy macierzyńskie. Jakoś tak stwierdziłam, że to dla mnie zbyt delikatna sprawa, na której się nie znam, której dopiero się uczę;-) A w sieci trzeba być ostrożnym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie jest coraz mniej wpisów na tematy rodzicielskie...zaczęłam inaczej patrzeć na wiele spraw. Czasem jednak jak mnie coś zainspiruje piszę :)
      Trzeba uważać i to bardzo.

      Usuń
  36. Powiem tak...gdybym miała pisać posty bardzo poważne, z których ktoś miałby czerpać jakąś wiedzę spędziłabym 100 lat na wertowaniu różnych ksiąg (powtarzam : KSIĄG,a nie internetu), 200 lat na zastanawianiu się jak to ująć, żeby każdy zrozumiał i na koniec dodałabym, że nie jestem lekarzem,czy innym specjalistą i podałabym źródła, z których swoją wiedzę czerpałam. Wiadomo, że dodałabym także iż informacje w moim poście nie zastąpią porady specjalisty. Nie piszę, bo nie mam na to tyle czasu ;) Sama czytając różne teksty, szukając (podp)odpowiedzi nie kieruję się zakrzykującymi się wzajemnie mamusiami. Słucham zdrowego rozsądku, ale swojego, a nie innych. Mogę wyciągać wnioski i kierować się własną intuicją. Kiedy dzieje się coś z czym muszę iść do lekarza to to robię, jeśli nie muszę, a potrzebuję porady to zapytam farmaceutę ( pozdrawiam PRZEmiłego Pana z całodobowej apteki, z którym rozmawiałam przez telefon po godz.22:00 w grudniu :) ). I tyle :) Kieruję się opiniami zamieszczonymi w internecie, ale w temacie sklepów internetowych, noclegów, czy tuszy do rzęs itp ;) A ! I nie piorę w kasztanach..wiewiórki wszystkie rozkradły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I takie podejście mi się podoba! Można poszukać informacji w sieci, zasugerować się, ale rozsądek postawić na pierwszym miejscu:) Kasztany ukradzione przez wiewiórki mnie powaliły :D

      Usuń

Prześlij komentarz

Chętnie poznam Wasze zdanie :) Komentarze zawsze mile widziane