Jesteście ciekawi moich przygód?
Zapraszam.
Wsiadła do nieco spóźnionego pociągu i ruszyła w drogę.
Po godzinie jazdy zaczęło mi się trochę nudzić. Zapatrzona byłam w książkę, ale ciężko czytało się w rytm podskakującego pociągu.
Zadzwoniłam więc do mamy, chciałam słówko z córką zamienić, a ona tylko krzyknęła, że zajęta jest, nie może podejść bo właśnie pierze- nic tylko się cieszyć:)
Dojechałam na miejsce bez przygód, trochę zestresowałam młodych chłopaków przy wysiadaniu, ale dali radę i drzwi otworzyli.
Chwilę poczekałam na Kura pazurem ( klik) i ruszyłyśmy na podbój galerii. Spędziłyśmy w niej trochę czasu buszując w poszukiwaniu prezentów dla Młodej.
Było to moje drugie spotkanie z Anią i mam nadzieję, że nie ostatnie! Bardzo cieszę się, że mogłyśmy ponownie się zobaczyć w realu. Więcej nie będę pisać bo obiecałam Kurze, że jej nie obsmaruję :D wywiązuję się więc z obietnicy.
Było to moje drugie spotkanie z Anią i mam nadzieję, że nie ostatnie! Bardzo cieszę się, że mogłyśmy ponownie się zobaczyć w realu. Więcej nie będę pisać bo obiecałam Kurze, że jej nie obsmaruję :D wywiązuję się więc z obietnicy.
Poznałam dzięki Ani cudowną i ciepłą Justynę, również blogerkę -Rakowi środkowy palce ( klik), która po chwili rozmowy wydawała się mi osobą, którą znam od lat.
Razem poplotkowałyśmy, zjadłyśmy i udałyśmy się na spotkanie autorskie z Magdaleną Witkiewicz i Nataszą Sochą. W sumie jakby nie patrzył zaliczyłyśmy również spotkanie blogerskie:)
Wybiła godzina rozpoczęcia imprezy. Jakie było moje zaskoczenie kiedy Pani Magda dostrzegła mnie w tłumie, pozdrowiła oficjalnie:) Pani Natasza również kojarzyła mnie z sieci:)
Może dla kogoś to niewiele, ale dla mnie znaczy bardzo dużo!
Autorki są niesamowicie ciepłymi i pozytywnie nastawionymi do życia osobami. Bardzo się cieszę, że miałam możliwość poznania i rozmowy- krótkiej ale bardzo przyjemnej. Obdarzone ogromnym poczuciem humoru kobietki opowiadały o książce, o sobie. Śmiechom na widowni nie było końca.
Po spotkaniu zostałam odebrana przez mojego Brata i Bratową na kolację. Zanim jednak udaliśmy się na posiłek poszliśmy kupić Młodej lizaka, o którego prosiła.
Wujek z Ciocią mimo moich protestów się nie rozdrabniali i lizak gigant wylądował w torbie. Dziecko gdy go zobaczyło powiedziało: "Ale ja chciałam małego lizaka". Pewnie bała się, że nie da rady zjeść takiego dużego. Po rozpakowaniu jednak odetchnęła z ulgą.
Później podjechaliśmy nad morze. Akurat cumował "Dar Młodzieży". Zachwycona jego widokiem zaczęłam robić zdjęcia.
Nie zauważyłam lodu na kaflach i jak mówi mój brat "poszłam jak dzik w pokrzywy". Był to mój pierwszy upadek od kilku lat. Skończyło się na obitym tyłku i łokciu i telefonie całym w śniegu ( Braciszek chciał mi pomóc wstać ,ale najpierw kazałam mu ratować telefon).
Szczęśliwa, że nic mi się nie stało stwierdziłam, że coś jednak musiało się wydarzyć- no o czym bym Wam pisała- wyjazd bez przygód to nie wyjazd :)
Wieczór minął bez większych wydarzeń.
Rano odwieźliśmy Bratową do szkoły i odwiedziliśmy Sopot.
Spotkałam Mikołaja, ale kurde prezentów nie chciał dać
Spacerując po molo wdychaliśmy jod. Ja cieszyłam oko widokiem morza:)
Wszystko co dobre szybko się kończy.
Czas na powrót do domu.
Zaopatrzona w "Awarię małżeńską" zasiadłam w pociągu. Zaczęłam czytać i od razu widziałam siebie w roli jednej z bohaterek, gdyby mój upadek był poważniejszy.
Za dużo nie przeczytałam, ponieważ do przedziału dosiadły się dwie bardzo sympatyczne i energiczne panie oraz pan. Zaczęliśmy rozmawiać i dowiedziałam się wielu interesujących rzeczy. Nie będę jednak przytaczać całych rozmów. Powiem tylko, że będąc w wieku 60+ chciałabym mieć tyle dystansu do siebie i świata:)
Dotarłam do domu. Mąż i córka wyjechali po mnie na dworzec. Młoda zaśpiewała panu konduktorowi piosenkę, poobserwowała pociąg i mówi do mnie nagle"- Mamo, wiesz tęskniłam..." przerwałam jej wypowiedź mówiąc- "ja też". Dziecko moje kończy- " za prezentami no i za tobą też trochę:)"
Pozbyłam się więc złudzeń, wiem, że mogę wyjeżdżać bez problemu, tylko o prezentach muszę pamiętać.
Nasz biblioteczka się trochę wzbogaciła
oraz przybyła Masza z Niedźwiedziem
Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś trafi mi się taki cudowny wyjazd i pamiętajcie co złego to nie ja :D
Na koniec jeszcze powiem Wam, że torebka o której pisałam tu (klik) została przetestowana pod względem wytrzymałości. Obciążenie było dość spore, mam nawet zakwasy prze dźwiganie ale torba jest w stanie nienaruszonym:)
Na koniec jeszcze powiem Wam, że torebka o której pisałam tu (klik) została przetestowana pod względem wytrzymałości. Obciążenie było dość spore, mam nawet zakwasy prze dźwiganie ale torba jest w stanie nienaruszonym:)
Rewelacja! Przyznam szczerze, że mi się też tęskni za morzem i kto wie, może wpasuję się na spotkanie blogerskie do Sopotu :D
OdpowiedzUsuńNad morze mam niedaleko więc kilka razy do roku jestem. Mi się marzy wyjazd w góry:) Ja na jedyne spotkanie blogerskie na jakie chciałabym się wybrać- To spotkanie blogerów i pisarzy właśnie w Sopocie :)
UsuńFajną miałaś rozrywkę. Marzę czasami, żeby tak wsiąść samej do pociągu byle jakiego i jechać na spotkanie z przygodą. Świetna relacja.
OdpowiedzUsuńDziało się:) Mi też się marzyło i spełniłam to:) Tobie również życzę spełnienia tego marzenia!
UsuńAle miałaś przygody! Dobrze, że upadek gorzej się nie skończył A jak następnym razem będzie w tych rejonach to daj cynk :)
OdpowiedzUsuńTeż się z tego faktu cieszę. Następnym razem obiecuję- dam znać :)
UsuńTyle pisarek poznać i do tego w nadmorskim mieście, aż zazdroszczę Ci spotkania. Najważniejsze jednak, że nic Ci się nie stało i jesteś cała i zdrowa :).
OdpowiedzUsuńWiesz ze złamaną ręką miałabym problem z pisaniem i kontaktami z Wami- na szczęście jestem cała :) Spotkanie było naprawdę cudowne i cieszę się, że udało mi się na nim być :)
UsuńSuper wydarzenie, a wyłożyć się przed Darem Młodzieży...będzie co wspominać. My na podbój północnej Polski ruszamy w połowie marca, ale nie wiem czy będzie nam dane zobaczyć Polskie może. Zwykle w rodzinnym domu rozleniwiam się tak, że nie chce mi się zadka ruszyć i siedzimy w powiecie tczewskim.
OdpowiedzUsuńBrat śmiał się ze mnie, że jest kamera i w sieci będę- już widziałam te nagłówki:) Mówię, żeby mi link dał jak już znajdzie to będę miała dużo wejść na bloga :D Z Tczewa to macie rzut beretem nad morze :)
UsuńSuper wycieczka. Co do torby, tylko takie noszę. Duże i wytrzymałe:)
OdpowiedzUsuńUdana to prawda, odnośnie torby- matczyna torba musi być duża i wytrzymała. Spełnia rolę nie tylko wyjściowej ale i transportowej :)
UsuńTaaa, a telefon jednak ważniejszy niż własny ty... yyy... łokieć :D
OdpowiedzUsuńNajpierw tyłkiem walnęłam, a łokieć na szczęście już nie tak mocno pocałował się z chodnikiem ;) Telefon rzecz święta :)
UsuńNo to mi poprawiłaś humor :) Nie wiem czemu, ale wyobraziłam sobie jak lecisz na tym lodzie i aż mnie zabolało wszystko :D
OdpowiedzUsuńMnie na samą myśl boli dwa razy bardziej- działo się to tak szybko, że nie byłam w stanie nie upaść :)
UsuńJa chcę nad morze!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że bardzo się nie potłukłaś. Wyjazd super - czasem nawet matka musi dać sobie chwilę wolnego. Super :)
Pewnie, że trzeba czasem trochę odetchnąć nie martwiąc się problemami dnia codziennego. Jakoś mocno się nie stłukłam, ale trochę boli ;)
UsuńDobrze, że podczas upadku nic poważnego się nie stało :)
OdpowiedzUsuńTeraz można się pośmiać, ale poważnie mogło się źle skończyć :)
Usuńoj jak zazdroszczę
OdpowiedzUsuńAle chyba nie upadku;)
Usuńsuper historia :) Też chcę nad morze <3
OdpowiedzUsuńco do torebki, mam z HM dużą, mam wrażenie, ze jest bez dna :D
Morze jest dobre na wszystko:)
UsuńTo miałaś dzień przygód. Jak już pisałam, zazdroszczę tego spotkania z pisarkami;-) Na pewno kupiłabym książkę na tym spotkaniu. Pewnie i tak ją kupię, bo widzę, że inni ją polecają;-)
OdpowiedzUsuńPrzygody to moja specjalność :) Przed recenzją powiem Ci, że warto przeczytać :)
UsuńMyślałam, że wywrotki to moja domena ;) Dodam tylko, że jestem podła i Zazdroszczę jazdy pociągiem i morza zimą, i Daru Młodzieży, i... a w ogóle to czekam na recenzje :)
OdpowiedzUsuńJa byłam w szoku, bo już kilka lat nie zaliczyłam upadku. Recenzja będzie:) Nie ma co zazdrościć tylko wsadzać tyłek w pociąg i ruszać w drogę :)- wiem łatwo się mówi i raz na 100 lat ( w moim przypadku) się gdzieś samotnie pojedzie
UsuńZazdroszczę spotkania i widoku na morze :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam morze o każdej porze roku. Spotkanie cudowne- więc nieskromnie powiem, że jest czego zazdrościć :)
UsuńNie udało mi się skomentować z telefonu, więc dopiero teraz to zrobię. :) Dziękuję jeszcze raz za spotkanie i za to, że nie wspomniałaś o mojej siwej rozczochranej. ;) :)
OdpowiedzUsuńNawet na zdjęci napis zamieściłam żeby było mniej widoczne:) Ja również bardzo się cieszę i wiem, że jeszcze nie raz się spotkamy, choćbym miała na piechotę do Ciebie iść :*
UsuńZazdroszczę morza o tej porze roku...Marzy mi się, marzy...;))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i zapraszam również do Nas!:))
Kocham morze o każdej porze roku :) Najmniej latem, bo upały i tłumy są :)
UsuńBardzo lubię czytać o blogerskich znajomościach i spotkaniach na żywo. Niektórzy uważają, że pisanie bloga to strata czasu i bzdura, a jednak nie bo dzięki blogowi można poznać fajnych ludzi i zaprzyjaźnić się z nimi nie tylko wirtualnie, ale i realnie.
OdpowiedzUsuńSuper wygladacie. :)
Pozdrawiam
Takie znajomości są świetne. Mam na liście osób do poznania w realu jeszcze kilka dziewczyn i mam nadzieję, że szybko to ogarnę :)
UsuńDzięki, również pozdrawiam :)
Cieszę się, że wyjazd udany i to morze zazdroszczę.
OdpowiedzUsuń,,jak dzik w pokrzywy" hahhaha
Wiesz tekstami walił, ale jak padłam to minę miał niewesołą ;) Dzięki :*
UsuńOjej, zazdroszczę, właśnie wróciłam z nad morza, bo odwiedzaliśmy w ten weekend rodzinę męża, ale plaży ani samego wybrzeża nie ujrzałam, bo całą rodzinkę złapała grypa... Fajnie, że w trakcie jednego wypadu tyle ciekawych wydarzeń "zaliczyłaś". ;)
OdpowiedzUsuńOj, to niefajnie...zdrówka dla Was! U mnie na wyjeździe czy bez niego musi się dziać, nie ma czasu na nudę :)
UsuńPozazdrościć! Ja też chętnie bym się wybrała na takie spotkanko, ale póki co o wyjezdzie dłuższym niż parę godzin w ciągu dnia mogę tylko pomarzyć. :( Póki co pocieszam się myślą, że jeszcze trochę i ja też będę korzystać! ;) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJak się moje dziecię urodziło to najdłużej na godzinę mogłam wyjechać, bo darła się do cyca... Pozdrawiam również:)
UsuńMoja młodsza pociecha obecnie ma 9 m-cy i jestem na etapie, że w ciągu dnia mogę już wychodzić sama, ale punkt 20.00 muszę być już w domu, bo inaczej "gwałtu, rety" ;)
UsuńWow! Ale to był wyjazd! Świetne spotkania i morze!!! No, co mam, zrobić, no zazdroszczę! ;) :D
OdpowiedzUsuńTo prawda- spotkania super:) Nie ma co zazdrościć- tylko trzymać kciuki za nasze spotkanie! :)
UsuńPrezenty są najważniejsze, co Ty nie wiesz o tym? Jak ja pojechałam na taki babski dzień, jeden dzień, to mój syn walnął focha.
OdpowiedzUsuńDzieci są niesamowite :)
UsuńTo miałaś zabawny wypad :) Czasem fajnie tak się wyrwać samej. A ja teraz za morzem nie tęsknię tak jak dawniej, bo tu nad morzem za bardzo wywiewa nawet latem.
OdpowiedzUsuńBardzo dobry jest taki choćby weekendowy, lub jednodniowy samotny wyjazd :)
Usuńcudowny weekend!
OdpowiedzUsuńa takie torby pojemne też lubię ;)
Najlepsze są- można pakować i pakować, a później mieć zakwasy od dźwigania :)
Usuń"poszła jak dzik w pokrzywy"!!!! :D Kocham to :) Ale dobrze, że Ci się nic nie stało i wyjazd się udał :) Ja nawet jak ze sklepu wracam, to młodzi sprawdzają czy przypadkiem nie mam jakichś prezentów :)
OdpowiedzUsuńU mnie to samo: Mamooo masz coś dla mnie? :) Wyjazd jak najbardziej udany :)
UsuńCudnie Gosieńko :) Wypad idealny na naładowanie pełnych akumulatorów :D
OdpowiedzUsuńNie mogę się z Tobą nie zgodzić :*
UsuńMagdalena Witkiewicz to przesympatyczna kobieta jest ;)
OdpowiedzUsuńNatasza Socha i Magdalena Witkiewicz są genialne, Ania Sakowicz również :)
UsuńCudowny wyjazd :) gdyby mnie w tłumie dostrzegła znana osoba to chyba bym odleciała z radości :) Książki świetne przywiozłaś! Maks jest super!
OdpowiedzUsuńMnie normalnie zatkało :) Książki świetne to prawda :)
UsuńJa bym pewnie pomyślała, że mnie z kimś pomyliły :)
Usuń:)
UsuńPrzygody na miarę opowiadania :))
OdpowiedzUsuńLubię jak się dzieje:) Dlatego jestem bardzo zadowolona z wyjazdu :)
UsuńOch, jak ja kocham takie zwykłe-niezwykłe przygody... Tak Ci zazdroszczę, że mózg mój przeszedł w tryb kombinatorski- jak tylko mi się uda, urywam się w świat niedaleki zaszaleć :)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że taki wyjazd choć krótki- daje powera do dalszego działania w szarej rzeczywistości :)
UsuńBloger bez telefonu, jak bez ręki :) Nic dziwnego, że rozkazałaś ratowac. Co tam ręka, zrośnie sie!
OdpowiedzUsuńRęka na szczęście cała, telefon uratowany :D
UsuńCzasami takie upadki są potrzebne, żeby móc wrócić znowu na ziemię z obłoków. A tak na serio to cieszę się, że spotkanie się udało, a z pozostałych wspomnień i tego wpisu pewnie będziesz miała jeszcze okazję się kiedyś pośmiać :)
OdpowiedzUsuńDzięki:) Śmieję się z niego cały czas i pewnie za kilka lat będzie tak jak piszesz :)
Usuńmarzę o morzu, dlatego podwójnie zazdroszczę wyjazdu. prawdopodobnie na początku marca będę w Gdyni, ale właśnie zaczęły nam się ferie i mam taki cichy plan, by zaskczyć męża porpozycją spontanicznego wyjazdu. oczywoście spontaniczny dla niego, bo ja już wszystko sobie dokładnie przemyślałam :D
OdpowiedzUsuńSpontaniczne ( zplanowane) wyjazdy są chyba najlepsze:) Ja mogłabym się nad morze przeprowadzić, albo w góry- w sumie to niezdecydowana jestem:)
UsuńMistrzyni zachowania zimnej krwi każdej sytuacji... :-) Ratujcie telefon - ;-)
OdpowiedzUsuńPrzekalkulowałam to tak- jeśli jestem połamana, będę uziemiona w szpitalu, to niech mi chociaż telefon działa żebym nie zwariowała :D
Usuń