Pierwszy mój wyjazd bez dziecka, pierwsze spotkanie z gronem blogerskim. Relacja musi więc być:)
Nie będę owijać w bawełnę. Nie tego się spodziewałam, nie tak to wszystko miało wyglądać...wszystko póki co jest na NIE!!!
Po pierwsze i najważniejsze nie dotarła Matka na Szczycie- siła wyższa nie ma co dyskutować. Była to pierwsza ale nie jedyna okazja do spotkania. Kasia jeszcze będziemy razem podbijać świat :* Byłaś z nami wszędzie- na imprezie, na pizzy i...spałaś ze mną w wielkim łóżku :)
Wróćmy jednak do początku. PT śmiał się ze mnie, że panikuję, że obstawę mi trzeba załatwić żebym się nie zgubiła itp. Obstawę sobie załatwiłam nie powiem. Wsiadłam pojechałam do Warszawy. Poznałam pana z mojej miejscowości, który mi na miejscu wszystko wytłumaczył i jakoś dałam radę. Wsiadając do metra ( tak była to moja pierwsza podróż tym środkiem transportu) od razu przypomniałam sobie wszystkie filmy, w których dochodziło do jakiejś katastrofy pod ziemią. Na szczęście nic takiego się nie wydarzyło. Wysiadłam na "swojej" stacji i ruszyłam do hotelu...ale zanim ruszyłam poprosiłam chłopaka o pokierowanie mnie. Wyskoczył z tabletem i mapą...aha spoko, tylko, że moja orientacja w terenie jest na mega niskim poziomie. Młody mężczyzna zorientował się o co biega i pokazał mi gdzie iść. Dosłownie parę kroków i byłam na miejscu.
Weszłam skontaktowałam się z moją obstawą ( Matka Wygodna i Matka nie Wariatka), która była jeszcze w trasie i już spokojnie obdzwaniałam rodzinę, że jestem cała i zdrowa na miejscu.
Meldunek, szybkie ogarnięcie się i lecimy na imprezę Zwierzaków Pocieszaków. Wszystko pięknie ładnie zbiórka, szybka fajeczka i jedziemy. Jedziemy? W sumie za dużo powiedziane- przejechałyśmy kilka przystanków, wysiadamy pytamy pana o drogę. Pokierował nas...ale źle. Niech mu się za to podeszwy odkleją od butów. Otóż w lejącym deszczu z dziećmi w ekipie wędrowałyśmy sobie około 30 lub 40 minut ( każda miała inne poczucie upływającego czasu). Wskazówki wspomnianego pana zafundowały nam niezapomniany spacer po Warszawie. Nie ma jednak tego złego. Poznałam trochę lepiej dziewczyny, wiedziałam już z kim gadać a z kim nie:) ( żartuję oczywiście). Ekipa podróżująca ze mną to Ania i Jej dzieci, Jadźka, Ania i Ksawery, oraz moja wspomniana wcześniej obstawa.
Na miejscu poznałam więcej dziewczyn blogerek i nie tylko. Był pyszny tort (zdjęcie podkradzione ze strony Pocieszaków)
i zakładka. Delikatnie zasugerowałam jaki prezent by mnie cieszył, ale moi najbliżsi to olali. Sprawiłam więc ją sobie sama:)
Jak już pisałam kolejny post jaki się pojawi przybliży Wam działania Fundacji i nasze:) Będzie się działo:)
Wracając do mojego bycia na nie na początku tekstu. Nie spodziewałam się, że będzie aż tak zajebiście :)
Nie będę owijać w bawełnę. Nie tego się spodziewałam, nie tak to wszystko miało wyglądać...wszystko póki co jest na NIE!!!
Po pierwsze i najważniejsze nie dotarła Matka na Szczycie- siła wyższa nie ma co dyskutować. Była to pierwsza ale nie jedyna okazja do spotkania. Kasia jeszcze będziemy razem podbijać świat :* Byłaś z nami wszędzie- na imprezie, na pizzy i...spałaś ze mną w wielkim łóżku :)
Wróćmy jednak do początku. PT śmiał się ze mnie, że panikuję, że obstawę mi trzeba załatwić żebym się nie zgubiła itp. Obstawę sobie załatwiłam nie powiem. Wsiadłam pojechałam do Warszawy. Poznałam pana z mojej miejscowości, który mi na miejscu wszystko wytłumaczył i jakoś dałam radę. Wsiadając do metra ( tak była to moja pierwsza podróż tym środkiem transportu) od razu przypomniałam sobie wszystkie filmy, w których dochodziło do jakiejś katastrofy pod ziemią. Na szczęście nic takiego się nie wydarzyło. Wysiadłam na "swojej" stacji i ruszyłam do hotelu...ale zanim ruszyłam poprosiłam chłopaka o pokierowanie mnie. Wyskoczył z tabletem i mapą...aha spoko, tylko, że moja orientacja w terenie jest na mega niskim poziomie. Młody mężczyzna zorientował się o co biega i pokazał mi gdzie iść. Dosłownie parę kroków i byłam na miejscu.
Weszłam skontaktowałam się z moją obstawą ( Matka Wygodna i Matka nie Wariatka), która była jeszcze w trasie i już spokojnie obdzwaniałam rodzinę, że jestem cała i zdrowa na miejscu.
Meldunek, szybkie ogarnięcie się i lecimy na imprezę Zwierzaków Pocieszaków. Wszystko pięknie ładnie zbiórka, szybka fajeczka i jedziemy. Jedziemy? W sumie za dużo powiedziane- przejechałyśmy kilka przystanków, wysiadamy pytamy pana o drogę. Pokierował nas...ale źle. Niech mu się za to podeszwy odkleją od butów. Otóż w lejącym deszczu z dziećmi w ekipie wędrowałyśmy sobie około 30 lub 40 minut ( każda miała inne poczucie upływającego czasu). Wskazówki wspomnianego pana zafundowały nam niezapomniany spacer po Warszawie. Nie ma jednak tego złego. Poznałam trochę lepiej dziewczyny, wiedziałam już z kim gadać a z kim nie:) ( żartuję oczywiście). Ekipa podróżująca ze mną to Ania i Jej dzieci, Jadźka, Ania i Ksawery, oraz moja wspomniana wcześniej obstawa.
Na miejscu poznałam więcej dziewczyn blogerek i nie tylko. Był pyszny tort (zdjęcie podkradzione ze strony Pocieszaków)
Źródło: Zwierzaki Pocieszaki
oraz wiele atrakcji dla dzieci. My również się nie nudziłyśmy. Dziewczyny zorganizowały konkurs. Zadaniem każdej uczestniczki było stworzenie postaci - swojego Pocieszaka. Napisałam bajkę o kaczce.Nie pamiętam jej dokładnie więc się tu póki co nie pojawi. Może doznam olśnienia i mi się przypomni :) Podzielę się nią wtedy z Wami.
Sponsorzy spotkania: Realash,Nuvialab, Wydawnictwo OVO,Slash dot Dash, Maybe4Baby, Pif Paf, Omegamed, Printu.
Sponsorzy spotkania: Realash,Nuvialab, Wydawnictwo OVO,Slash dot Dash, Maybe4Baby, Pif Paf, Omegamed, Printu.
Grafik miałyśmy napięty więc znów trzeba było się przemieścić. Tym razem dotarłyśmy komunikacja miejską do celu bez problemu. Nogi przynajmniej miałyśmy suche:)
Szybki make-up i lecimy na pizzę:) Marta, która pokazuje, że posiadanie większej niż 2 ilości dzieci nie musi być patologią- musiała zdać się na mój gust:) Podobno to co zamówiłam smakowało...ale nie wiem czy nie wbija teraz igieł w laleczkę :)
Części oficjalnej koniec. Zaczęłam się blogerska impreza w pokoju 133.
A co tam się działo zobaczcie sami. U mnie będą fotki, ale Matka Wygodna ma taśmy prawdy...nie wiem czy bać się czy nie?
Fotka zrobiona przez Anię z Przewijak.es
Blogerki dla WOŚP- Autor Matka Wygodna
Blogerskie rozmowy :)
Fotka podprowadzona z profilu Ani L :)
Fotka podprowadzona z profilu Ani L :)
A jak w gardełku zaschło trzeba było się z porcelany napić troszkę płynu:)
W sobotę natomiast uczestniczyłyśmy w konferencji zorganizowanej przez Fundację My pacjenci. Fotek kilka Wam pokaże a relację ze spotkania przedstawię w osobnym poście:)
Słuchamy:)
Pozujemy
Marta uwiecznia martwą naturę:)
Dziewczyny myślą
Nie dla dziennikarzy
Gwiazdy z programu Wośp
I ja z nimi
W sobotę natomiast uczestniczyłyśmy w konferencji zorganizowanej przez Fundację My pacjenci. Fotek kilka Wam pokaże a relację ze spotkania przedstawię w osobnym poście:)
Słuchamy:)
Pozujemy
Marta uwiecznia martwą naturę:)
Dziewczyny myślą
Nie dla dziennikarzy
Gwiazdy z programu Wośp
I ja z nimi
Koniec przyjemności nastąpił szybciej niż mi się wydawało. Poznałam dużo fajnych osób, rewelacyjnie spędziłam czas i tęskniłam za Młodą, za PT też ale za Nią jakoś bardziej. Myśleliście, że nie napiszę o tym. Pierwszy moment kiedy jakoś mi dziwnie było to moment spania. Kładę się na wielkim łóżku, mam je całe dla siebie i .... zasnąć nie mogę bo mi za cicho, nikt nie ciągnie mnie za włosy, nie robi nosków eskimosków. Przeżyłam to jednak. Rozmowy telefoniczne były. Wiedziałam co i jak na froncie domowym- to, że Babcia prała firanki ( weź Jej nie zabij i nie kochaj jednocześnie), że goście byli itp.
Przyjeżdżam do domu...moje dziecko wyskakuje z łóżka jak z procy i pędzi do mnie. Jej wyraz twarzy mówił wszystko. Wtuliła się we mnie, buziaki dawała. Łezka w oku się zakręciła matce.
Chwila czułości i mama pokaże L książkę z autografami:) Autografy muszę przeczytać za każdym razem kiedy czytamy o zwierzakach :)
Pocieszaki robią w naszej rodzinie furorę.
Zachęcam do zakupu książki i pomocy dzieciom z Fundacji Kawałek Nieba.
Przyjeżdżam do domu...moje dziecko wyskakuje z łóżka jak z procy i pędzi do mnie. Jej wyraz twarzy mówił wszystko. Wtuliła się we mnie, buziaki dawała. Łezka w oku się zakręciła matce.
Chwila czułości i mama pokaże L książkę z autografami:) Autografy muszę przeczytać za każdym razem kiedy czytamy o zwierzakach :)
Pocieszaki robią w naszej rodzinie furorę.
Zachęcam do zakupu książki i pomocy dzieciom z Fundacji Kawałek Nieba.
Jak już pisałam kolejny post jaki się pojawi przybliży Wam działania Fundacji i nasze:) Będzie się działo:)
Wracając do mojego bycia na nie na początku tekstu. Nie spodziewałam się, że będzie aż tak zajebiście :)
Kochana, dzięki Wam byłam chyba jedyną blogerką, która była w dwóch miejscach jednocześnie! W Warszawie duchem, a ciałem na Szczycie;)
OdpowiedzUsuńA spać to pewnie nie mogłaś, bo Ci wirtualnie chrapałam;)
Cieszę się, że super się bawiłaś, cieszę się, że to troszkę dzięki mnie i że mogłam się do Twojego szczęścia przyczynić. I trzymam Cię mocno za słowo, że będzie następna okazja!!!:)
Kasia :* <3 jeszcze raz wielkie dzięki:* Spotkamy się na pewno ja nie widzę innej opcji
UsuńOho widzę że każda miała przeboje z komunikacją miejsko-wiejsko :P Fajnie Wam ;) też bym chciała takie przygody blogerskie przeżyć:)
OdpowiedzUsuńMnie ta niespodzianka spotkała dzięki mojej Wróżce Kasi Targosz:) Nie martw się na Ciebie też przyjdzie kolej :D
UsuńCieszę się, że mogłyśmy się poznać i do następnego 😊
OdpowiedzUsuńRównież bardzo się cieszę:) Do następnego:)
UsuńTaaak komunikacyjnie Warszawa jest jakaś dziwna :) Fajnie było Cię poznać i mam nadzieję jeszcze się spotkamy, bo polubiłam Cię od razu ;)
OdpowiedzUsuńJejku jak mi miło:) Ja myślałam, że mnie nie da się lubić :P Z Ciebie też jest super Kobietka :) Spotkamy się nie wiem, kiedy gdzie:) mam nadzieję, ze w czerwcu w Warszawie :)
UsuńGosia z tą komunikacją to jest nic. Jak już się przyzwycziłyśmy, że w biletomatach tylko kartą można płacić to wsiadamy do tramwaju w niedzielę a tam...biletomat only na bilon. A my mamy 10 zł w papierku... Już miałam wizję jak jadąc do TV na WOŚP dostajemy mega mandat!
OdpowiedzUsuńCiii nie przyznawaj się- teraz już wszyscy Cię znają i mogą donieść :D
UsuńUprzejmi współpasażerowie nam rozmienili! :)
UsuńOd razu lepiej brzmi :)
UsuńAle super :-)
OdpowiedzUsuńPan niezłego karpia strzeli kiedy podeszwy mu odpadną, pewnie nowe były :-P
:) muszę moją Mamę poprosić żeby mu to przepowiedziała...ona jak coś powie to od razu się to dzieje. Np. mój Brat miał złamaną miednicę, idę z nim na pierwszy spacer. Mama mówi tylko uważaj nie spadnij ze schodów. Zamyka drzwi a Młody leci...i wiele innych sytuacji :)
UsuńMiło było Cie poznać. Jak widzę stolica na długo będzie zapamiętana
OdpowiedzUsuńOj będzie :D
Usuńeh ale fajne spotkanie zaliczyłaś :) i to doborowe towarzystwo! nic tylko pozazdrościć! (tak pozytywnie oczywiście)
OdpowiedzUsuńSpotkanie fajne na prawdę, towarzystwo super i najważniejsze, że nowych ciekawych rzeczy się dowiedziałam :) O tym niebawem na blogu :)
UsuńA ja cieszę się, że miałyśmy okazję się poznać :)
OdpowiedzUsuńSpotkanie pierwszorzędne :)
Również się cieszę, że mogłysmy się poznać:) Niby niedaleko do siebie mamy..a spotkałysmy się w stolicy:)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę spotkania :)
OdpowiedzUsuńwspomnienia muszą być niesamowite.
To prawda :) Było super
Usuń