Przejdź do głównej zawartości

Sprzedane dziecko


Spokojnie dziecka nie sprzedałam i nie zamierzam...chociaż bywają momenty, że nawet dopłaciłabym osobie chętnej na spędzenie czasu  z Młodą (zwłaszcza jak moje dziecię ma trudne dni).
Sytuacja wygląda trochę inaczej.

Poszłyśmy ostatnio z L na spacer. Pech (żart) chciał, że spotkałyśmy Plotkarę na rodzinnym spacerku. Młoda widząc wózek od razu zakomunikowała mi, że chce zobaczyć Dzidzię :) Cóż więc pozostało- pokazałam Jej córkę Moni. Jak to moje dziecko ma w zwyczaju musiała też pobujać wózkiem itp. Nie czai się ani trochę- wystarczy do Niej zagadać a już jest "sprzedana".

W pewnym momencie Monika pyta się L czy idzie z nimi? Widząc uśmiech od ucha do ucha na twarzy Pani dziecię me nie zastanawiało się ani chwili. Puściła matkę złapała wózek i poszła. 
Odepchnęła Tatę od wózka mówiąc, że to ona będzie prowadzić...i tak sobie szli.
Wszystko fajnie na wesoło, ale...
później matkę naszły przemyślenia (nie byłabym sobą gdybym nie analizowała).
Fajnie, że Młoda nie ma oporów w kontaktach z innymi- przyda Jej się to w przyszłości.

Najbardziej jednak zaniepokoił mnie fakt, że bez niczego idzie sobie z obcą osobą ( ok była to moja znajoma, z którą rozmawiałam przy dziecku- L jednak Jej nie znała). 
Nie każdy kto powie dziecku, żeby z nim poszło będzie miał wobec niego dobre zamiary. 
Być może wyolbrzymiam sprawę, ale wyobraźmy sobie sytuację:
jesteśmy w sklepie na zakupach, zamieszanie przy kasie dziecko oddala się (takiej opcji nie przewiduję, ale wszystko może się zdarzyć) i ktoś mówi żeby z nim poszło po ciastko, lody, coś zobaczyć. Maluch bez żadnych skrupułów idzie. Dalszej części nie będę opisywać. Tyle chyba wystarczy.

Nie mniej jednak sytuacje takie są potrzebne. Kilka dni później spotykam znajomych. Chwilę rozmawiamy i mówią do Młodej, żeby poszła z nimi. Nie puszczam Jej i mówię, że bez mamy nigdzie nie pójdzie. Chwilę się targowała po czym odpowiedziała, że Ona idzie z mamą w drugą stronę do domu.
Nie powiem ulżyło mi w danym momencie, ale wiem, że nadal muszę czuwać w tym temacie i tłumaczyć L jak ma się zachować w takiej sytuacji.

Słysząc podobne słowa nie denerwujcie się na ludzi. Uświadomiłam sobie, że robiąc tak a nie inaczej bardzo pomagają rodzicowi. Ułatwiają sprawę uświadamiania dziecka co może a czego nie powinno robić. Sucha teoria nie dociera do człowieka tak jak praktyka.
Wiem jedno- nie puszczę już nigdy Młodej samej...no przez najbliższe 6 lat na pewno :)

Komentarze

  1. U nas właśnie zupełne przeciwieństwo. Kuba NIGDZIE nie pójdzie z kimś kogo nie zna, nawet nie da się dotknąć. :D W Warszawie tylko Marcie z Tosinkowa udało się go przekabacić. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wyolbrzymiasz, masz całkiem rozsądne spojrzenie na temat. Niestety, tak jak piszesz, niektórzy ludzie mają złe zamiary i dzieciom trzeba jak najzybciej tłumaczyć, że nie wolno odchodzić z dorosłymi, których się nie zna i tak dalej. Ja jeszcze uczyłam Victorię, że ma krzyczeć, jak ktoś ją zaczepia. Tak się wyszkoliła, że kiedyś narobila hałasu w supermarkecie, jak jakaś miła babcia próbowała do niej zagadać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może babcia nie była tak miła na jaką wyglądała ;) podobno dzieci i zwierzęta wyczuwają dobre i złe osoby...i szczerze powiem, że coś w tym jest:)

      Usuń
  3. To jest właśnie to balansowanie, zawsze trzeba wypośrodkowywać. Ja byłam np. dzieckiem bardzo zalęknionym, bo mnie wszyscy do przesady ostrzegali przed nieznajomymi i w końcu jako kilkulatka miałam wrażenie, że każda osoba na ulicy tylko czyha żeby mnie porwać...:/ A z drugiej strony, dziecko zbyt otwarte i ufne też nie powinno być... No i bądź tu człowieku mądry, jak to zrobić, żeby dziecko uczulić na zagrożenia, ale nie nastraszyć....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak piszesz...jak zwykle trzeba znaleźć złoty środek co jest trudne...nie mogę się przyzwyczaić, że komentujesz na blogu :)

      Usuń
  4. Ja to się bałam ludzi i uciekałam od nich, kiedy byłam mała. Jak to będzie z Gają, nie mam bladego pojęcia, niemniej zamierzam ją uczulić na to, by do nieznajomych nie podchodziła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam jak Tata mi mówił żebym od nikogo nie brała cukierków. Był moment, że po moją podstawówką podobno narkotyki dzieciom rozdawali ( nic takiego nie widziałam). Tak wzięłam to sobie do serca, że nawet jak ktoś z klasy miał urodziny to nie brałam :D

      Usuń
  5. Wiem o czym mowisz, kiedy Laura w sklepie obuwniczym, gdy mierzylam jej buty uciekla mi z kolan, zlapala jakas obca kobiete za reke i z nia szla ;/ miala juz ponad roczek, zawsze byla i jest otwarta na ludzi, ale to jest niekiedy problem, musze na nia bardzo uwazac

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przydałaby się jeszcze jedna para oczu, albo ze dwie :)

      Usuń
  6. I w takich sytuacjach dziękuję Górze, że Wiki bardzo nieśmiała.
    Za to Oliwia to jej zupełne przeciwieństwo i wiem, że trzeba będzie się (i przede wszystkim Ją) mieć na baczności.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Chętnie poznam Wasze zdanie :) Komentarze zawsze mile widziane