Źródło: pixabay
Nie odzywała się, siedziała wpatrzona w szybę. Było jej wszystko jedno...
- Co tam ciekawego widzisz?- zapytał Radek.
- W sumie to nic, jest za ciemno...- odparła bez entuzjazmu.
- Słuchaj nie wnikam co się stało, nie musisz spowiadać się facetowi, którego praktycznie nie znasz, ale nie boisz się ze mną jechać?
- Wszystko jedno co się ze mną stanie, mój facet rozstał się ze mną przez moją rodzinę, szybko znalazł sobie pocieszenie, przed chwilą mamusia ze swoim znajomym grozili mi bronią...jak mnie zabijesz to chyba wyświadczysz mi przysługę...
- Wow...nie mam zamiaru cię zabijać- roześmiał się. Powiedz mi tylko jak mogę pomóc, chyba, że chcesz jeździć tak bez końca.
Zaczęła mówić. Opowiedziała mu swoją historię, wspomniała również o Karolu i o tym co usłyszała od matki.
- Słuchaj, tak się składa, że znam twojego faceta...
- Byłego faceta!- przerwała mu w połowie zdania.
- Ok byłego. Owszem kiedyś prowadził trochę nieciekawe interesy ale porządny z niego gość. O jego damsko- męskich wiem niewiele...
- Dobra skończmy temat, bo mi na samą myśl robi się niedobrze.
Jechali dłuższą chwilę niewiele rozmawiając. Radek zaproponował, że pojadą do jego znajomych kilkadziesiąt kilometrów dalej.
- Nikt cię tam nie znajdzie i na spokojnie pomyślimy co dalej.
- Ok wiesz, że mi wszystko jedno więc...- pierwszy raz lekko się uśmiechnęła.
Karol zszokowany całym zajściem nie bardzo wiedział co robić. Chciałby wytłumaczyć wszystko Luizie ale ona zniknęła. Przez przypadek słyszał też jej rozmowę z matką...Był wściekły. Ninę odesłał do domu, nie chciał jej narażać.
Wyszedł zapalić. Wyjął telefon i zadzwonił do Radka...
Mężczyzna widząc kto dzwoni nie odebrał telefonu. Nie chciał rozmawiać z Karolem przy dziewczynie.
Po chwili do Karola dołączyła matka Luizy.
- Grzeczny z pana mężczyzna. Bardzo się cieszę, że postąpił pan według zaleceń.- zaczęła rozmowę.
- Miałem inne wyjście?- odpowiedział
- Szkoda, że tak pan skrzywdził moją córkę...
- Ja skrzywdziłem? Chyba więcej złego narobiła jej pani i reszta rodziny...
- Niestety czasem tak bywa...a teraz ona musi pomóc siostrze- czy tego chce czy nie. I pan musi mi w tym pomóc.
- Już biegnę, żeby się pani nie zdziwiła...
- Nie udawaj świętoszka...wiem co nieco o twoich akcjach z przeszłości. Jeżeli chcesz żeby ujrzały światło dzienne- możesz nie współpracować.
- Mam to wszystko w dupie. Dajcie mi i Luizie święty spokój!- krzyknął wkurzony.- Same narobiłyście z córką problemów, same je rozwiązujcie. Nie musi mi pani grozić śmiercią. Nie boję się...
Po chwili namysłu kobieta odpowiedziała:
- Jeżeli znajdziesz inne rozwiązanie, bezpieczne miejsce dla moje Kasi to damy wam spokój...
- Ile mam czasu?
- Niewiele.
Poprzednie części znajdziecie w zakładce opowiadania.