Przejdź do głównej zawartości

"Bezpieczna to ja będę chyba na Marsie..."

Źródło: pixabay

Radek i Luiza dotarli na miejsce. U znajomych mężczyzny trwała impreza. Głośne krzyki, muzyka nie były tym czego potrzebowała Luiza.

- Wiesz co nie bardzo mi się tu podoba...- odezwała się po wyjściu z samochodu.
- Nie miałem pojęcia, że jest tu tyle osób, mówili, że to spotkanie w gronie najbliższych. Zostajemy?
- Chyba nie mamy wyjścia. Jechaliśmy dość długo, pewnie jesteś zmęczony.- odpowiedziała.
- Zrobimy tak.- Radek odezwał się po chwili namysłu.- Pójdziemy, przywitamy się i pójdziemy na spacer.
- Ok może być.- uśmiechnęła się dziewczyna.

Zarówno gospodarze jak i goście byli nieźle wstawieni. Wszyscy gratulowali Radkowi wspaniałej dziewczyny. Nie było sensu żeby wyprowadzać ich z błędu. Luiza wzięła dwie butelki złapała mężczyznę za rękę i poszli w spokojniejsze miejsce. Dotarli nad jezioro. 

- Może tu usiądziemy?- zaproponowała wskazując na molo.
- Ok.- odpowiedział ciągle trzymając dłoń dziewczyny.

Usiedli, otworzyli trunki i zaczęli rozmawiać. Luiza wyrzuciła z siebie wszystkie żale. Nie potrafiła zrozumieć dlaczego tak wiele złego ją spotkało. Chłopak milczał, słuchał jej...nie bardzo wiedział co odpowiedzieć, jak pocieszyć. 

- Śpisz czy mnie słuchasz?- przerwała swój monolog.
-Słucham oczywiście...tylko nie bardzo wiem co powiedzieć.- przyznał.- Sytuacja jest dość skomplikowana ale spróbuję coś wymyślić żeby ci pomóc.
-Szczerze to ja sama nie wiem czy jest jakaś szansa żeby mi pomóc. Własna matka grozi mi śmiercią jeśli nie pomogę siostrze...chyba śmierć byłaby najlepszym rozwiązaniem.- nie wytrzymała rozpłakała się
- Nie mów tak, na pewno znajdziemy jakiś sposób żebyś była bezpieczna.- wytarł łzy spływające jej po policzku. Przytuliła się do niego i wyszeptała:
- Bezpieczna to ja będę chyba na Marsie...masz rakietę?

Karol po raz setny próbował dodzwonić się do Radka.
-Odbierz kurwa, jak mi nie pomożesz będzie kiepsko!- darł się do telefonu.
Wiedział, że dawno niewidziany kolega jest jego i Luizy jedyną deską ratunku. Monika i Aśka od razu po pokazie wyjechały z miasta. Karol nie chciał ich narażać więc wysłał je na przymusowy urlop w towarzystwie informatyka. Został sam na placu boju. Wiedząc, że ma niewiele czasu obmyślał plan w którym mógł mu pomóc tylko Radek, który nie odbierał telefonu.

"Ostatni raz  jadę"- pomyślał.
Telefon odebrała kobieta- koleżanka Radka.
- Tak słuchammm...- wybełkotała.- tak jest tu ale zostawił telefon i poszedł na randkę ze swoją dziewczyną...
- To znaczy gdzie jest?- spytał Karol.
- Noooo u nas na imprezie?
- W jakiej miejscowości?

Rozmowa została przerwana. Próbował jeszcze dzwonić, ale abonent był poza zasięgiem. Wsiadł do auta i zadzwonił do kumpla żeby namierzył mu komórę Radka. Po chwili wiedział dokąd ma jechać. Ruszył z nadzieją na uzyskanie pomocy. Nie wiedział kogo tam spotka...

- Jestem zmęczona, chciałabym się położyć.
- Zaśniesz w tym hałasie?
- Nie wiem, może się uda..

Wrócili na imprezę. Znaleźli gospodarza. Przedstawili sprawę.

- Ok chodźcie pokażę wam pokój. Jedyny jaki został wolny, ale skoro jesteście parą możecie spać w jednym łóżku...

Poprzednie części znajdziecie w zakładce opowiadania :)