Post piszę na specjalne życzenie mojej czytelniczki :) Uważam, że 6 letnie dzieci mogą iść do szkoły...pod warunkiem, że będzie ona na to DOBRZE przygotowana. Odpowiednie wysokości schodów...niby niewidoczny problem a jednak istnieje. Wysokość schodów w szkołach jest inna niż w przedszkolach...częste chodzenie po nich mniejszego dziecka może powodować późniejsze problemy z kręgosłupem...
Wysokość zlewów i sedesów też jest ważna dla takiego malucha....przecież gdzieś musi załatwić potrzeby fizjologiczne...(dzieci w wieku 7 lat często są już dużo wyższe niż 6 latki...jest to okres szybkiego wzrostu...ale nie o tym będę pisać).
Ważniejszą sprawą jest przygotowanie nauczycieli i przede wszystkim programu nauczania. Większość nauczycielek (pracujących w szkole długie lata) nie jest przyzwyczajonych do innych metod prowadzenia zajęć niż siedzenie w ławkach i przepisywanie, słuchanie itp. Będąc jeszcze na studiach usłyszałam wypowiedź jednej z nich... no a co pani myśli, że ja będę się z nimi czołgać po dywanie??? otóż tak jeżeli taka jest potrzeba to się czołgaj pomyślałam...Może moje spojrzenie jest inne...pracowałam z dziećmi niepełnosprawnymi i taki sposób prowadzenia zajęć jest mi znany...czy nie można tego stosować też w szkole masowej???można trzeba tylko chcieć. A jeżeli nauczycielki pracujące nie mają chęci na innowacje w swojej pracy...niech z niej zrezygnują...jest wielu młodych, pełnych pomysłów bezrobotnych pedagogów chętnych do pracy :)
Nie znam dokładnie programu nauczania dla 6 latków i tu się nie wypowiem...coraz więcej dzieci idąc do szkoły zna już podstawy...i zaczyna się problem...bo dziecko nie słucha, przeszkadza, nie chce robić tego co inni...znajdź mu zajęcie odpowiednie do zasobu jego wiedzy i po problemie...a jeżeli to za dużo materiałów do przygotowania...to zastanów się czy zajmujesz odpowiednie stanowisko.
Problemem są też przepełnione klasy...syn znajomej chodził do pierwszej klasy w której było 32 uczniów...szczerze nie podjęłabym się takiej pracy w pojedynkę na prawdę...ale cóż są oszczędności, nie zatrudniamy kolejnych nauczycieli...piszemy karteczki do rodziców, ze ich dziecko nie pozwala pracować klasie i nauczycielowi...fajnym rozwiązaniem są klasy integracyjne, w których pracuje nauczyciel wspomagający...jest tam też 15 uczniów...do każdego można podejść indywidualnie ( do słabszego i tego który wie już więcej i się nudzi) dodatkowo dzieci uczą się tolerancji i pomocy osobom niepełnosprawnym...mnie póki co ten temat nie dotyczy...moje dziecko ma dopiero 2 lata...ale nie wiadomo czy przy zapędach naszego rządu nie pójdzie jako 4 latka do szkoły bo w przedszkolach nie będzie miejsca...
Ja sama nie wiem. Z jednej strony to dobrze, bo potem rok wcześniej skończy szkołę, z drugiej jednak... czy to im nie skróci dzieciństwa?
OdpowiedzUsuńdlatego właśnie nasz rząd powinien się zastanowić albo dzieci 6 letnie zostają w przedszkolu albo robimy totalną rewolucję w systemie oświaty i jeżeli 6 latki trafią do szkoły to ma tam być wszystko tak zrobione żeby im tego roku dzieciństwa nie zabierać...ale póki co jesteśmy daleko w lesie...
UsuńDziękuje. Opis jakiego dokonałaś utwierdził mnie w podjętej już decyzji. Starszy idzie do szkoły jako 6 latek. Program w szkole jest na obniżony do możliwości wiekowych dzieci biorąc pod uwagę wysoki poziom szkoły. Młodsze dzieci maja oddzielna toaletę. Nauczyciele stosunkowo młodzi stażem po dodatkowych kursach przygotowujących do nowego systemu. A no i przede wszystkim dziecko jest chętne (oczywiście nic na siłę) i nie będzie się zanudzało na zajęciach powtarzając materiał, który już zna, tylko mam nadzieję na jakieś nowości ;) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNo i fajnie, że takie placówki się trafiają...mam nadzieję, że będzie ich coraz więcej i przede wszystkim, że dzieci będą szczęśliwe bo chyba o to tu chodzi:)
OdpowiedzUsuńNie zabierajcie dzieciństwa, nieodwracalnego czasu, złotego okresu życia dziecka. 6-latek nie umie maskować i tłumić swych przeżyć emocjonalnych.
OdpowiedzUsuńPrawie do końca okresu przedszkolnego, wskutek niepełnej dojrzałości układu nerwowego i niewykształconych jeszcze procesów hamowania, dziecko jest bardzo pobudliwe. Dlatego też nawet słabe bodźce mogą wywołać zarówno przykre, jak i przyjemne stany emocjonalne. Emocje mają charakter przejściowy. Dziecko przechodzi bardzo łatwo z jednego nastroju w drugi, diametralnie od niego różny. Zmartwione i zapłakane za chwilę śmieje się i cieszy (M.Przetacznik-Gierowska, G.Makiełło-Jarża, Psychologia rozwojowa i wychowawcza wieku dziecięcego 1992, s.173).
Szkoda, że rząd nie patrzy na to wszystko przez pryzmat dziecka lecz przez oszczędności i brak miejsc w przedszkolach...
Usuń