Przedstawię Wam moją córkę:) Bo gdyby nie ona to pewnie nie zabrałabym się za pisanie bloga.
Lenka urodziła się w 2012 roku. W szpitalu spędziłyśmy Święta Wielkanocne. Był to mój pierwszy w życiu pobyt w szpitalu. Zdecydowałam się na poród w Szpitalu Powiatowym w Ostródzie. Mimo wielu nieprzychylnych komentarzy jestem bardzo zadowolona ze wszystkiego co tam się działo. Ale nie będę się o tym rozpisywać.
Lenka jest bardzo żywiołowym, pomysłowym dzieckiem. Nie można się przy niej nudzić. Jest wielką fanką Kubusia Puchatka i Myszki Minnie. Uwielbia muzykę- najbardziej disco polo...czasem jednak lituje się nad rodzicami i zmienia repertuar:) Bardzo dużo mówi i lubi śpiewać. Gra na wszystkim co tylko możliwe- a w graniu na nerwach przebija nawet matkę.
Bardzo przypadła jej do gustu nauka angielskiego, która wspomagana jest kartami Czuczu. Nie wynika to z moich niespełnionych ambicji ( sama nie za dobrze znam ten język) ale z przypadku. Lenka nauczyła się liczyć po polsku do 10. Policzyłam jej po angielsku. Przyszła do mnie i powtarza więc stwierdziłam, że trzeba kuć żelazo póki gorące i tak zaczęła się nasza przygoda. Nigdy wcześniej nie myślałam, że tak małe dzieci mają tak dobrą pamięć i tak szybko się uczą. Nie chwalę tu tylko mojej córki bo znam wiele dzieci, które mają przeróżne talenty:) i są w podobnym wieku.
Wracając do Lenki jest bardzo otwarta w stosunku do ludzi, dzieci. Bardzo cieszy się ze spotkań z rówieśnikami. Miewa też swoje gorsze dni i wtedy bez kija nie podchodź...ale kto takich dni nie ma.
Większość moich znajomych poznała już niektóre wyczyny Młodej. Jeden z nich miał miejsce w Kościele. Poszłyśmy na Święconkę...stoimy sobie w przedsionku bo tłok ogromny. Obok nas naczynie z wodą święconą (kropielnica się chyba fachowo nazywa) Lenka pokazuje palcem i mówi: Mamo kibelek:) matka udaje, że nie słyszy...i próbuje zachować powagę. Młoda znów tym razem głośniej Mamo kibelek...wtedy już nie wytrzymałam i niestety wiem, że nie powinnam ale zaczęłam się śmiać.
Parę dni temu gotowałam jej na obiad kopytka...mówię idź do taty mama ugotuje kopytka i cię zawoła...poszła...wraca i śpiewa mama gotuje nogi, mama gotuje nogi:) Myślę sobie PT ją wyszkolił...wyłaniam się z kuchni w celu weryfikacji a tu okazuje się, że poszła do niego i powiedziała to co mi.Pewnego dnia wychodzę z łazienki widzę L malującą szczoteczką do zębów lustro. Lenko co robisz??? Lustro też myje zęby...i weź bądź człowieku mądry. Każdego dnia Młoda coś wymyśla:) nie martwcie się będziecie na bieżąco:)
No niezła, niezła agentka. :)
OdpowiedzUsuńAaa i jeszcze zapomniałam...pies moich rodziców według Lenki siedzi w łazience i pierze pranie:) jak zapytasz w czym? no w pralce:)
UsuńDzień dobry wieczór! Na blogach witamy! W miarę możliwości do tego zacnego zajazdu zaglądać będziemy! :-)
OdpowiedzUsuńCiesze się :) i zapraszam:)
UsuńNiesamowita jest Twoja niunia :) z pewnoscia bede tu czesto zagladac, by poczytac o waszych przygodach. Moze odpowiedno mnie do tego przygotujesz ;)! :*
OdpowiedzUsuńNajfajniejsze jest w dzieciach to, że nigdy nie można się przy nich nudzić:)
OdpowiedzUsuń