Przejdź do głównej zawartości

Mam już dość tych kłamstw!




Zbliżają się święta. Zastawione jedzeniem stoły, dość często brak ruchu. Idealny czas na wciskanie dzieciom słodyczy. Przecież są święta niech sobie zje. Ok zjeść może ale nie w ilościach hurtowych. Niestety w takich najczęściej są słodkości serwowane dzieciom przez osoby dawno nie widziane.

Nikt nie liczy się z tym, że maluch będzie później miał problemy z brzuszkiem. Napcha się słodyczy ( o ile "nawiedzony" rodzic mu na to pozwoli), ciocia/ babcia/ dziadek/ wujek się ewakuują a z problemami będą walczyć rodzice.

Otóż nie jest moim celem robienie nikomu na złość. Jednak jeśli setny raz z rzędu proszę o nie bombardowanie Młodej torbą słodkich przekąsek a nic to nie daje to jedynym sposobem na rozwiązanie sprawy będzie wyrzucenie wszystkiego do kosza. Mówię, że nie może jeść czekolady za chwilę ktoś wręcza właśnie czekoladę...resztę dopowiedzcie sobie sami.

Co zawierają produkty "dla dzieci"?

Uwielbiane przez dzieci żelki ( Młodej póki co na szczęście nie podchodzą).
Z opakowania krzyczy do nas wielki napis zawierają ileś tam witamin. Samo zdrowie normalnie.

Zerknijmy jednak na zdjęcia.





Pierwsza tabela przedstawia ilość witamin w produkcie. Spojrzysz na nią- nic tylko dziecku podawać. Tyle witamin na raz w produkcie, który maluchy uwielbiają. Nic lepszego nie mogło się trafić.
Zanim wpadniesz w zachwyt zerknij na tabelkę niżej. 
Ilość cukru w tym cudownym produkcie wynosi 52 g na 100 g produktu.
Witaminy przy takiej ilości cukru nie mają już takiej mocy.

Podobnie jest z jogurtami i serkami, które w reklamie przedstawione są jako te, które mają wzmacniać kości. Ponownie ilość cukru jaką nafaszerowany jest mały pojemniczek skutecznie to uniemożliwia. Dość często nie ma opcji żeby wytłumaczyć osobom przynoszącym takie podarki, że nie jest to dobre. Przecież ma witaminy bla, bla, bla. Jak zwykle wymyślasz itp. Kłania się umiejętność czytania etykiet. Jednak leży ona i kwiczy a miś na obrazku przemawia za tym, że produkt jest idealny dla dzieci.

Młoda dostaje słodkości. Jednak staramy się wybierać takie, które robią jak najmniej "krzywdy".

Maluch skonsumuje sobie większą ilość przekąsek i pod wpływem cukru dość często jest nadmiernie pobudzony. Jakie teksty słyszałam odnośnie takich sytuacji? Co ty mu dajesz, że ma tyle energii. Trzeba to chyba zdiagnozować u specjalisty, to nie jest normalne...i wiele innych tego typu stwierdzeń. ( nie tyczyło się to mojego dziecka).

Jadłospis w przedszkolu ( to akurat podaję ze "słyszenia") : śniadanie słodkie płatki na mleku, drugie śniadanie słodka bułka, podwieczorek ciastka...
Po takiej dawce słodyczy i dorosły miałby niezłego powera. Dziecko jednak uważane jest za niegrzeczne. Wina leży oczywiście po stronie rodzica bo nie nauczył potomka podstawowych zasad.

Spróbujcie ograniczyć złe produkty i zobaczcie co będzie wtedy. Zamiast szukać problemu w dziecku przeanalizujcie jego dietę. Jeżeli ona jest ok wtedy warto odwiedzić lekarza, terapeutę.

Dajcie dziecku owoce, kupcie kredki, blok, farby, plastelinę, książkę- wybór prezentów jest ogromny. Matka nie będzie później musiała zjadać wszystkich pustych kalorii ;) a następnie rozpoczynała walki z nadwagą ;)

Dodatkowo unikniecie później walki z odchudzaniem malucha.




#glodnizmian

Komentarze

  1. Ja już swoich nauczyłam i teraz nawet jak chcą dać jabłko to pytają ;-) ale wiem dobrze o czym mówisz, bo bardzo długo z tym walczyłam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ładne szkolenie przeprowadziłaś ;) Jestem z Ciebie dumna :D

      Usuń
  2. Oczywiście w pełni zgadzam się z tym co napisałaś. Choć jeśli chodzi o pobudzenie to ja bym się tu dopatrywała raczej winy np barwników spożywczych. Niektóre są neurotoksyczne jak choćby czerwień koszenilowa. Moje dziewczyny właściwie ze słodkości to jedzą prawie wyłącznie domowe wypieki, bo tu mam z grubsza kontrolę ile czego tam jest i czym to jest dosmaczone.

    Ja miałam o tyle łatwiej, że się mogłam bez oszukiwania zasłaniać alergiami, bo moje dzieci na wiele składników sklepowych słodyczy są zwyczajnie uczulone. Ale z dalsza rodziną już tak łatwo nie jest, bo nie przyjmują do wiadomości że po jednym wielkanocnym jajeczku córka się będzie leczyć 10 dni. Uważają, że po takiej małej ilości nic się nie stanie. Jedna z babć kiedyś się niestety przekonała, że nie ma racji, ale co się dziecko nacierpiało to jego.

    Teraz bliższa rodzina widzi, że moja droga jest jednak słuszna, bo ich dzieci w sklepach robią awantury na działach ze słodyczami a moje na warzywniaku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja Młoda dwa razy miała wysypkę po czekoladzie...do ludzi jednak nie dociera to, twierdzą, że to niemożliwe, albo żeby już spróbować może przeszło. Krew mnie zalewa, bo później córka wygląda jak muchomor... odnośnie pobudzenia po cukrze. Akurat obserwowałam jego działanie na dziewczynce autystycznej. Zjadła cukier z cukierniczki...co się później działo? Istny tajfun.

      Usuń
  3. Oj, tak te słodkości sklepowe zawierają całą tablice Mendelejewa, lepiej zachować podarunki i wręczać je komuś na imieniny, urodziny i inne święta :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry pomysł. Darujący dostanie to co przyniósł ;)

      Usuń
  4. ech...pisałam podobny tekst przed Bożym Narodzeniem - i wiesz że popieram Cię w 100%

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że plagiatu nie popełniłam ;) Teraz jak napisałaś przypomniało mi się, że to samo było u Ciebie ;)

      Usuń
    2. dla mnie to kolejny punkt widzenia tego samego problemu - a nie plagiat...

      Usuń
  5. Mojej mamie, która często opiekuje się moimi dziećmi pod moją nieobecność nie da się tego przetłumaczyć! Jak głową w mur...

    OdpowiedzUsuń
  6. My z tym problemu nie mamy, bo goście do nas nie przychodzą. Co do słodyczy, to Gaja tak mało ich je, że daję jej czasem ciasteczko. Gdy ma się w domu niejadka, na wszystko patrzy się zupełnie inaczej. Nie popieram dawania dziecku pustych kalorii, czy świństw rodem z Maca, ale nie jestem też całkowitą zwolenniczką zakazywania słodyczy. Często robię ciasta i wiem, co do nich wkładam, a składniki dziecku na pewno nie zaszkodzą. Co innego te wszystkie żelki, karmelki czy czipsy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziecku, które naprawdę mało je nie dałabym grama cukru. cukier zaburza łaknienie podnosząc poziom insuliny we krwi. Zaklęty krąg.

      Usuń
    2. Własne wyroby nie mają porównania z tym co serwują nam sklepy...czytam na produkcie dla dzieci skład a tam sam cukier, syrop glukozowo- fruktozowy oraz paskudny składnik E coś tam pojawiający się 5 razy...

      Usuń
    3. Zle się wyraziłam- miało być niejadka słodyczowego, bo z normalnym jedzeniem problemu nie mamy.

      Usuń
  7. Też walczyłam o to, żeby nie dawać Hani słodkości... poskutkowało do czasu, kiedy sama chciała spróbować. Fakt, że gdy ktoś jej wciskał czekoladę, to wypluwała a następnym razem odmawiała, ale z czasem jednak jej brakowało chyba słodkiego, bo gdy ktoś jadł czekoladę, to chciała też spróbować. Na szczęście gdy tylko weźmie gryza, to albo zje, albo wypluje i do tego słodkiego jej nie ciągnie na szczęście. A rodzinka już przestała kupować czekoladki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie jestem całkowicie za tym żeby nie dawać słodyczy. Jestem po tej stronie, która nawołuje do zdrowego rozsądku ;)

      Usuń
  8. Ja się przyznam- dajemy Polci za dużo słodyczy. Pewnie dlatego, że sami wciąż coś podjadamy. Ale też wolę jak tych słodyczy nie ma, bo wtedy nie ma problemu. I nie lubię słodkich prezentów

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ich nie ma to jest super...wiem bo sama też lubię podjadać...ale w tajemnicy ;)

      Usuń
  9. No tak, u nas nawet moje upominanie nic nie pomaga i tak wszyscy wpychaja młodemu a to kolejny kawałek ciasta a to kinder jajko i tak bez końca:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jeszcze dodają, że na pewno to nie zaszkodzi, bo przeznaczone dla dzieci...ubolewam nad tym, że ludzie nie potrafią szanować zdania rodzica...

      Usuń
  10. Ja stale walczę z wszystkich odnośnie słodyczy. Uzgodniliśmy z córką, że dostaje codziennie jednego batonika Kinder. I byłoby wszystko ok, gdyby nie rodzina, która chce przecież dobrze :/ tak ciężko przekonać nasze dziecko do owoców, wiec zamiast nas wspierać w walce podtykają słodycze i dziwią się, że zabraniam. Moje dziecko - moje zasady. I kropka.. Naslonecznej.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się zastanawiam czasami czy "życzliwe" osoby nie chcą po prostu na złość człowiekowi zrobić...mówię kiedyś do jednej osoby, która daje Młodej jakiegoś czekoladowego stworka, że ona nie może jeść czekolady...w odpowiedzi słyszę, że to przecież nie jest z czekolady, a drugiej dłoni jajko kinder...no cycki opadają

      Usuń
  11. Wciąż walczę z pchaniem w Gabę słodyczy. Pozwalam w drodze wyjątku - kosteczkę czekolady, biszkopta, jedno ptasie mleczko. Ale nigdy po południu czy wieczorem, bo wtedy spania nie ma :) Niestety, trudno jest niektórym przetłumaczyć, że słodycze to nic dobrego i dziecko nie powinno ich jeść... Zwłaszcza osoby starsze mają z tym problem ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Najlepsze jest to, że niektóre z takich produktów są rekomendowane przez Instytut Matki i Dziecka. Szaleństwo :/

    OdpowiedzUsuń
  13. No daj mu czekoladke, daj mu cukiereczka, masz kinderka...Bla, bla, bla.
    Najchętniej faszerowaliby Młodego swinstwem.
    A Danonki to jakiś żart :/ reklamy robią wielu rodzicom wodę z mózgu...chemia w małym, kolorowym pudeleczku...

    OdpowiedzUsuń
  14. U nas nie ma tego problemu. Oli owszem je słodycze ale od czasu do czasu, raczej sporadycznie. Staramy się unikać cukru ze względu na genetyczne obciążenie cukrzycą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim przypadku trzeba szczególnie uważać...coś o tym wiem bo mam w rodzinie kilku cukrzyków

      Usuń
  15. U nas jeszcze nie ma z tym aż takiego problemu, bo Igor dopiero co skończył rok. Podczas rozszerzania diety oczywiście musiałam wiele razy powtarzać dlaczego nie je kazek z cukrem, słodkich rzeczy itd. Ostatni jedynie wujek mu kinderki sprezentował, ale od razu wyjaśniliśmy, że Igor nie je takich słodyczy (na razie sporadycznie coś domowej roboty). Oczywiście kiedyś tego kinderka pewnie zje, to wiadomo, ale w granicach rozsądku i od czasu do czasu.

    OdpowiedzUsuń
  16. U mnie na szczęście dziecko nie ma na co dzień kontaktu ze słodyczami więc nie zjada ich dużo. Niestety jak idzie do dziadków czasami to oni usilnie próbują nadrobić te braki. Ustaliliśmy więc zasadę, że jak już mają ją zasłodzić to niech kupują przynajmniej coś zdrowego np. kinder kanapki itp. Jeżeli chodzi o przedszkole to w naszym akurat dbają o to aby nie było dużo słodyczy a posiłki są robione przez cudne panie kucharki.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Chętnie poznam Wasze zdanie :) Komentarze zawsze mile widziane