Przejdź do głównej zawartości

"Grzeczne" dziecko nie może być szczęśliwe...



Jeśli zapytam co to znaczy grzeczne dziecko usłyszę z pewnością:
słucha rodziców, nie krzyczy, nie marudzi...itp.

Takie dziecko chciałby mieć każdy rodzic. Nie mówicie, że nie :)
Ja bym chciała bardzo.
Niestety nie zawsze jest tak jak chcemy. Nic nie przychodzi od tak sobie. Czasem potrzeba trochę wysiłku aby osiągnąć sukces.

Kto z nas nie marzył o przespanej nocy z niemowlakiem u boku...
Młoda zaczęła przesypiać noce jak przestawiłam ją na butlę. Chwilę to trwało. Później łóżeczko Jej nie pasowało. Poszła na duże łóżko było lepiej. Później wędrówki, które powoli się kończą.

Marzeń można wymieniać sporo. Ale ja nie o tym dziś. 

Chciałam się z Wami podzielić moimi spostrzeżeniami po przeczytaniu ( jeszcze nie skończyłam) książki "W Paryżu dzieci nie grymaszą".
Żałuję, że nie miałam tej pozycji w swoich rękach w momencie oczekiwania na dziecko. Poważnie wiele by mi ułatwiły informacje tam zawarte. Przede wszystkim te dotyczące snu maluchów.

Niedoświadczona matka na każdy płacz Młodej reagowała...wyciąganiem cycka..czy w dzień, czy w nocy dziecko się uspakajało gdy tylko dotarło do uspokajacza.
Gdyby mi ktoś powiedział, gdybym sama wpadła na jakiś mądry tekst o fazach snu...może nie byłoby pobudek co dwie godziny.

Co dwie godziny zmieniają się fazy snu. Dziecko może popłakiwać, wiercić się ponieważ tych faz nie potrafi łączyć. Troskliwa mamusia od razu leciała na ratunek i z pewnością wybudzała dziecko, które mogło spać spokojnie. Z czasem się Młoda do tego przyzwyczaiła i takie nocne rozrywki miałyśmy.

Ogólnie przyjęte jest w naszym społeczeństwie, że tylko dziecko zapłacze trzeba je brać na ręce, nosić, zabawiać. Nie mówię jeśli dziecku coś dolega to owszem jest to jak najbardziej wskazane.

Jednak jeśli wychodzisz do kibelka, dziecko twoje zostaje w kojcu i włącza syrenę mimo, że jest najedzone, ma suchą pieluchę, nie ząbkuje, nie jest chore...a ty spędzasz w toalecie niecałe 2 minuty to najzwyczajniej jesteś złą matką. Trzeba spieszyć maluchowi na ratunek kiedy ty zamykasz drzwi za sobą. Niestety takie sytuacje miały miejsce ale przyszedł moment kiedy się zdenerwowałam ( ładnie mówiąc) wyrwałam wybawicielowi ( nie był to PT) dziecko i powiedziałam, że ma tu siedzieć i koniec. 

Dzięki temu z czasem mogłam wyjść do kuchni, łazienki posiedzieć sobie chwilę a Młoda najszczęśliwsza na świecie bawiła się zabawkami w swoim "więzieniu"- tak nazywali ludzie łóżeczko turystyczne :)

Jeszcze w temacie wybawienia dziecka z więzienia.

Maluch nie może posiedzieć sam. Trzeba wyciągać bo zrobi sobie krzywdę zabawką z tej złości...
Później tak wychowane dziecko- niepotrafiące czekać wścieka się w kolejce w sklepie, banku, na ulicy. Kiedy nie otrzymuje tego czego aktualnie chce- czyli uwagi rodzica. To samo tyczy się krzyków w restauracji i innych miejscach. 
Niestety spotkałam się w swoim otoczeniu z tym, że dziecku się należy tu i teraz. Ono chce i musi dostać. Nikt nie uczy tego żeby poczekało chwilę ( we Francji jest to na porządku dziennym i bardzo mi się to podoba). Później te same osoby stojąc w kolejce sklepowej krytykują matkę za to, że sobie z brzdącem nie radzi...

Jedzenie.

Francuzi są osobami szczupłymi. Niejedna z nas zazdrości kobietom z kraju wieży Eiffla figury.
Stałe pory posiłków i ograniczona ilość słodyczy- to wystarczy. 
Ile osób widzących małe dziecko od razu atakuje jedzeniem? Dużo- daj mu coś pewnie jest głodny. 5 ciasteczko nie zaszkodzi. Plac zabaw- zamiast zabawy posiadówka z reklamówką jedzenia a później płacz bo dziecko otyłe...

Oczywiście i z tym problemem się spotkałam. Dziecko się nudzi, staje się grymaśne- daj mu ciastko to sobie spokojnie posiedzimy. Krew mnie niejednokrotnie zalewała, słodycza nie dałam.

Co jeszcze mi się podoba w wychowaniu francuskim? 

To, że dzieci od początku są traktowane jako pełnoprawni obywatele a nie słodkie bobasy, które niczego nie rozumieją. Stwierdzenie "dzieci i ryby głosu nie mają" z pewnością nie są znane rodzicom żyjącym we Francji.
U nas niestety...jeszcze wiele osób twierdzi, że dzieci nic nie rozumieją, nie mają prawa się odezwać jeśli dorośli rozmawiają...

Będąc na studiach zastanawiałam się na co komu historia wychowania?

Przedmiot jak najbardziej potrzebny choćby ze względu na poznanie wielu nurtów wychowawczych i wybranie odpowiedniego dla siebie. Oczywiście nie jestem za tym, żeby dosłownie stosować wszystkie metody. Nie zgadzam się z każdym stwierdzeniem prekursorów w tej dziedzinie ale to temat na osobny post. Niemniej jednak można znaleźć świetne punkty, które mogą nam ułatwić życie bez ofiar w ludziach.

Dlaczego francuski styl wychowania nie ma szans w naszym kraju?

Po pierwsze i najważniejsze Polacy są narodem, w którym jednostki wiedzą najlepiej co jest dobre dla innych. Wcinają się w cudze życie, rozliczają z każdej minuty. Najbardziej jednak ciocie mądra rada mogą wykazać się w momencie przyjścia na świat potomka...

Dziecko, które słucha rodzica jest z pewnością tresowane, bite...itd. Niemożliwe żeby było "grzeczne" bez stosowania tych środków.

Dodatkowo dodaję to co już zostało wcześniej napisane- dziecko nie może przez chwilę pobawić się samo, musi ciągle jeść itd.

Stosując rady znad Sekwany można zostać uznanym za dziwoląga bądź zgłoszonym do odpowiednich służb :) 
Jeśli będę miała kiedyś drugie dziecko do rad dotyczących snu, czekania i jedzenie z pewnością się zastosuję. Nie wyjdzie- trudno? Wyjdzie- będzie fajnie.

Komentarze

  1. Jeden zestaw już przetestowałaś. Jak będzie okazja sięgniesz po drugi. Wszystkiego trzeb popróbować, z rozsądkiem, ale trzeba. Inaczej dziecko osiągnie kulminacje i zapanuje istna anarchia a tego nikt z na nie chce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że wszystko z rozsądkiem. Nigdy nie byłam zwolenniczką robienia wszystkiego tak jak inni. Kilka punktów mi pasuje i mam zamiar je wykorzystać w razie czego :)

      Usuń
  2. Oj tak! Każdy lubi się wtrącać, "pomagać" itp. Dziś w sklepie oglądałam gazetkę z prędkością światła, aż pani za mną nie mogła zdążyć. I jej tekst wesoły że szybko czytam, no żesz... Ciekawość!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja myślę, że powoli mentalność naszych polskich mam zmienia się, idzie to w dobrym kierunku. Zwracamy coraz większą uwag na dietę dzieci, na ruch, traktujemy je poważnie a nie tylko tak jak piszesz słodkie bobasy... Także coś tam się dzieję w naszej świadomości. A książkę poszukam i przeczytam. I powiem jeszcze, że jestem mamą3ki i do każdego dziecia miałam inne podejście w okresie niemowlęcym i wczesnodziecięcym. Sama nie mogę się nadziwić :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miejmy nadzieję, że pójdzie w jak najlepszym kierunku:) Słyszałam jak to jest z tym podejściem:) Sama jeszcze nie mogę się wypowiedzieć :)

      Usuń
    2. U mnie było tak, że przy pierwszym byłam najbardziej wyluzowana ( bo młodsza :-) i o wiele mniej świadoma...) i uwierz mi że czasami tęsknię za tamtym podejściem :)

      Usuń
  4. Zartwię Cię Gosiu, nawet jeśli dzieci siedzą z dorosłymi przy stole, to wcale nie znaczy, że wolno im się odzywać a już na pewno nie bez wyrażenia zgody przez dorosłego. Inaczej dziecko jest najzwyczajniej w świecie ignorowane.
    Francuskie styl wychowywania ma plusy, o których napisałaś, ale ma też minusy. Niech nim będzie chociażby notoryczne szarpanie, klapsy czy bicie w twarz. Tak Francuzi biją dzieci. Nie, nie zamierzają przestać mimo, że komisja europejska zagroziła karą, jeśli prawo się nie zmieni. Nie chdzi tu tylko o biednych emigrantów, ale o rdzennych Franzuzów, którzy uważają, że mają prawo karać dzieci w ten sposób i nic nikomu do tego.
    Nawet nie wiem, ile razy interweniowałam pod szkołą, w parku czy na placu zabaw, kiedy Bogu ducha winne dziecko dostawało w twarz (w twarz płaskacza.czaisz to?), było szarpane lub ciągnięte za ucho...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie takich rzeczy to ja nie wiedziałam. Ale jak pisałam nie wszystko bym przełożyła na życie. Jedynie punkty, które opisałam. Ale masakra z tym karaniem...grrr

      Usuń
    2. Ty wiesz jak to wygląda naprawdę. Ja tylko z książki. Czekałam na Twój komentarz :)

      Usuń
  5. Syn na Szczycie w takim razie musi być bardzo szczęśliwy, bo ciężko go do grzecznych dzieci zaliczyć;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam tę książkę, obydwie części :) Z tym jedzeniem to masz rację, my to taki naród, że jak tylko ktoś widzi , że dziecko popłakuje to zaraz mu do buziaka jedzenie ładuja , a potem łzy i rozpacz jak dziecko ma nadwagę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest najgorsze a jeszcze gorsze jest to, że jako rodzic musisz z tym walczyć.

      Usuń
    2. Jak czytam powyższe komentarze to wychodzi na to, że i moja córka jest szczęśliwa :))))))

      Usuń
  7. Mam tą książkę jest świetna. Jak ją czytałam to myślałam, "jaka ze mnie super matka - wszystko to wiem bez czytania." Nie żebym była nie skromna, nie ma w tym żadnej mojej zasługi, po prostu tak wychowywali mnie rodzice i ja tak wychowuję swoje dzieci. Tyle, że moje dziewczynki wcale nie są takie grzeczne jak powinny być :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytałam, bardzo mi się francuski system podoba, szczególnie z czekaniem i słodyczami. Ja porównałam system amerykański i francuski w recenzji http://www.nietylkorozowo.pl/2014/06/w-paryzu-dzieci-nie-grymasza-w-polsce.html
    Mam nadzieję, z drugim mi się uda, bo pierwsze to niereformowalne jest :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha ja też żyję tą nadzieją, że drugie będzie spokojniejsze :)

      Usuń
  9. Jak robie coś co wykracza poza schemat panujący w naszym kraju to słyszę, że wychowuje bezstresowo :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest najlepsze co można usłyszeć :) Też do mnie takie głosy docierały

      Usuń
  10. Ja przy pierwszy dziecku, jak typowa matka polka, na każde zawołanie dziecka, a przy drugim normalnie tak jak piszesz że jest w tej książce, kiedy zapłacze przez sen idę tylko wtedy gdy jest duże ryzyko że obudzi Eryka, kiedy młoda wstaje to jeszcze z pół godziny bawi się w łóżeczku sama i jakoś jej się nie krzywduje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy drugim dziecku nie popełnia się tych błędów co przy pierwszym...ale podobno pojawiają się nowe :) Z opowieści wiem póki co :)

      Usuń
  11. Nie chciałabym grzecznego dziecka bo wtedy nie wiedziałabym co to prawdziwe macierzyństwo. Mam bardzo kochane dzieci ale czasem cieszę się, że dają mi w kość. Bo wiem że żyję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja czasem chciałabym trochę spokoju...a jak on przychodzi ( kiedy Młoda jest chora) to chcę normalności :)

      Usuń
  12. calareszta.pl14 lipca 2015 22:01

    Mnie się ta książka bardzo nie podobała, w końcu nawet jej nie doczytałam do końca. Wg mnie oparta jest jedynie na założeniu, że dziecko ma czekać. Zgoda ale czasem i to nie pomaga. U mnie na przykład nigdy nie było biegania w środku nocy na każde kwilenie, do teraz tego nie ma. Nigdy nie nosiłam dzieci non stop, bo z trójką to niewykonalne. Moje dzieci całe życie na wszystko muszą czekać. A i tak są "niespokojne". Dieta, czy nadopiekuńczość - zgoda, ale z tym czekaniem to koncertowa bujda. No ale może ja ze swoimi trojaczkami po prostu mam zupełnie inne doświadczenia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej Kochana z trójką to jest zupełnie inna bajka. Ja czasem z jedną rady nie daję a jakbym miała trójeczkę...podziwiam, chylę czoła i bije pokłony!

      Usuń
  13. Ja z kolei czytałam kiedyś "W głębi kontinuum" , książka z lat 70. o wychowaniu dzieci w plemieniu Indian z Ameryki Południowej. I powiem Ci, że ta teoria najbardziej do mnie przemawia. W skrócie - Indianki mają maleńkie dzieci non stop ze sobą, w chuście. Dziecko śpi, kiedy chce w tej chuście, kiedy chce mama go karmi. Indianki pracują z dziećmi w chustach, gotują obiady, pracują w polu. Wszystko toczy się zwykłym naturalnym rytmem. Kiedy płacze, matka przytula je. Kiedy chce jeść, daje mu jeść. Dziecko czuje bliskość kochającej go osoby, jest spokojne. I oczywiście dziecko śpi z mamą. Autorka twierdzi, że nigdzie na świecie nie widziała tak radosnych, pogodnych, samodzielnych dzieci, które się nie biją, nie płaczą histerycznie, nie terroryzują. Brzmi jak utopia, ale na to wpadli Indianie w dzikiej puszczy i od wieków stosują...
    :-) Ta książka mnie zachwyciła.
    Ale z tym jedzeniem - masz rację. To karmienie na siłę - dramat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musi coś w tym być. Tyle, że mnie chusta nie przekonuje przede wszystkim z powodu mojego chorego kręgosłupa, Młoda nie mogła być w niej noszona ze względu na swoje problemy. Odnośnie przytulania- dużo i często się przytulamy. Książkę mi już chyba kiedyś polecałaś. Muszę przeczytać jak ją dorwę :)

      Usuń
  14. Czytalam ksiazke ale jakos nie udalo mi sie wyeliminowac karmienia nocnego. Zminimalizowalam je do jednego ale to jest taki ryk,ze trzeba dac mleko. Ksiazka pod wieloma wzgledami tez w smiesznym tonie pisana. Poradnik w innym stylu. Przy drugim bede chciala wiecej wdrozyc w zycie bo na egzemplarzu nr 1 chyba testowac juz bie bede bo jest rozpuszczony na maksa i nie ma sily by go zmienic.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj ja też nawet nie próbuję Młodej zmieniać bo mogłoby się to nerwicą moją skończyć ;)

      Usuń
  15. Mimo, że książki nie czytalam ale z tego co tutaj nam naświetliłas widzę że pozycja godną przeczytania i rzeczywiście ich wychowanie różni się od naszego, i mogło by się sprawdzić ale tak jak piszesz nie w naszym kraju. U nas wszyscy wszystko wiedzą najlepiej i jak nie robisz czego tak jak jest utarte to jesteś z góry oceniona zła matka. Ale próbować zawsze można , i chociaż część z tego wdrożyć w życie. Pozdrowka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak właśnie niestety jest. Zamiast zając się sobą ludzie szukają problemu tam gdzie go nie ma i człowieka wnerwiają. :) Pozdrawiam

      Usuń
  16. Z tym jedzeniem rzeczywiście jest jakaś masakra. Żeby dziecko posiedziało grzecznie w wózku na spacerze - bułka. Żeby grzecznie siedziało w poczekalni - ciasteczka. Zamiast zająć dziecko w inny sposób... Co do grzeczności - mnie po stokroć irytuje gdy ktoś mówi do Martynki bądź grzeczna słuchaj mamy, albo kiedy krzyczy czy piszczy: czemu jesteś niegrzeczna. Nienawidzę szufladkowania. Cokolwiek Martynka nie robi nigdy nie mówimy że jest niegrzeczna, a później będzie sobie Martynka myślała że po co ma słuchać jak się ją o coś prosi skoro i tak jest niegrzeczna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi się zdarza nie powiem ale częściej używam słów, że nie podoba mi się zachowanie Młodej i mówię konkretnie o co mi chodzi

      Usuń
  17. Moja kuzynka mieszka we Francji, ma dwójkę dzieci z Francuzem, muszę podpatrzeć, jak wychowują dzieci, po polsku czy francusku. ;) :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Mam tą książkę, ale jeszcze nie przeczytałam. Moja mała jest niecierpliwa, ale potrafi się czymś zająć, gdy odwrócić jej uwagę. Noc nie przesypia. Etap ząbkowania. Zawsze coś. Póki nie przeczytam się nie wypowiadam :) Ale ze wszystkimi mądrymi radzącymi masz rację :) Choć sama dziecku daję chrupki w aucie :P

    całusek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aj ja nie mówię, że grzechów nie popełniam;) Każdemu się zdarza...najgorzej jeśli zapychanie dziecka jest nagminne i jest lekiem na całe zło :)

      Usuń
  19. Ja nie słyszałam nigdy zdania o tym, że grzeczne dzieci nie są szczęśliwe... Mi często wydaje się, że Calineczka jest nieznośna... Ale potem jak widzę inne dzieci, to stwierdzam, że mam aniołka. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj to ja Ci zazdroszczę...bo ja mam diabełka wcielonego :)

      Usuń
  20. wiesz co, a ja moge powiedzieć że mam w 100%grzeczne dziecko. Zdarza jej sie marudzić, płakać, ale tak na prawdę jestem dla niej świętością i jak mama powie że od słodyczy psują się ząbki to nie weźmie cukierka od dobrego wuja, powie żeby jej jabłko kupił. Ja wpatrzona w nią jak w obrazek, ona we mnie i tak tkwimy sobie w tym błogostanie. a co do snu - po przeczytaniu tejże książki nasunęły mi się te same wnioski co i Tobie ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Ja za te wtrącanie się i mądrości to bym dosłownie karała. Bokiem mi już wychodzi to, że wszyscy wiedzą lepiej ode mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to mówią trzeba olać i robić swoje. To naprawdę pomaga nie zwariować...ale ile można słuchać? Coś o tym wiem

      Usuń
  22. Kilka z tych wskazówek, o których piszesz przekazała mi moja mama, czyli doświadczenie robi swoje. Zawsze mi powtarzała, żeby nie biec na kazde zaplakanie dziecka, że chwila w kojcu mu nie zaszkodzi, ze musi nauczyc sie zaczekac. A teraz się dowiaduję ze to francuski styl wychowania. Mam światową mamę ;) A tak w ogóle to bardzo ciekawy i życiowy tekst :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej to super:) Ja miałam trochę skomplikowaną sytuację ale nie będę tego rozwijać:) Moja mama również przekazała mi wiele cennych rad :)

      Usuń
  23. nie lubię określenia "grzeczne". To słowo tego samego typu co "fajny", które znaczy wszystko i nic konkretnego zarazem. Ja też mówię, że mam fajne dzieci (ale co to znaczy tak w ogóle to sama nie wiem). Mówię też do Młodego, że "był dziś grzeczny w sklepie" i on wie, o co chodzi, bo zna kontekst, w którym używam tego zdania i wie, że to pochwała. Dziecko może być spokojne lub rozbrykane, może być nieśmiałe, ciche lub pyskate i hałaśliwe, może być wesołe lub smutne, może być też np posłuszne (co mi się zdecydowanie z tresurą kojarzy). Mnóstwo epitetów można użyć na opisanie swoich lub czyichś pociech, ale "grzeczny" to najgorszy wyraz z możliwych. No ale szczegół. Moim zdaniem te wszystkie mądre poradniki można sobie w kieszeń schować, a dzieci wychowywać najlepiej o swojemu słuchając intuicji (nie sąsiadek, babć i psychologów), obserwować swoje dziecię i słuchać go, poznawać. Każdy brzdąc jest inny i jakby była instrukcja obsługi dziecka, to już by ktoś na tym kasę dawno zrobił. Mam trójkę dzieci. Najstarsza przesypiała ciągiem 15 godzin po urodzeniu (teraz ma 13 lat i też se lubi pospać ile wlezie), musiałam ją budzić, bo mi cyce rozrywało. Najmłodszy za to przesypiał ciągiem góra 1 godzinę, spał ze mną, bo bezsensownym było odnoszenie go do łózka na półgodziny, a cyc to było jedyne, co go uspokoiło. To nie były żadne śmieszne pojękiwania, marudzenia - to był wrzask na całe osiedle. Nie miał żadnych kolek. Dodatkowo nie znosił kołysania ani tulenia (teraz jako 3 latek za to lubi) - wnerwiało go to jeszcze bardziej i wił się jak opętany. Wstawał średnio 15 razy w nocy a w dzień spał dwa razy po pół godziny. Jednak nie było to dla mnie bynajmniej dziwne, bo to było moje trzecie dziecko i zachowanie każdego było identyczne jak to w życiu płodowym. Przy najstarszej prawie w ogóle nie czułąm ruchów do końca ciąży (tam pod koniec jakies niemrawe), podczas KTG położne trzęsły brzuchem ale nic nie dawało. Teraz moja już nastolatka jest tak samo spokojna, rozleniwiona, zamyślona. Średnia była ruchliwa w brzuchu i potem też dokazywała, do dziś wszędzie robi zamieszanie, gdzie się pojawi (na szczęście pozytywne), ale najmłodszy - łomatkoboska - ostatnie miesiące ciąży nie mogłam nawet oka zmróżyć bo mój brzuch tańczył sambę, rumbę, macarenę. Jedyna słuszna metoda to cierpliwe czekanie, aż głupi okres przeminie. Tych okresów różnych mają dzieci od groma i jeszcze trochę. Moim zdaniem z niektórymi my matki i ojcowie musimy nauczyć się żyć. Macierzyństwo bowiem to cały czas szkoła przetrwania :-) Powiem Wam Mateczki, że przy trzecim dziecku wiele rzeczy ja nawet nie zauważam, bo dla mnie to rutyna, chleb powszedni. Mój mąż, dla którego jest to pierwsze dziecko, przeżywa za to wszystko jak stonka wykopki :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słowo grzeczny jest wzięte w cudzysłów. Czasem zdarza mi się powiedzieć, że Młoda jest grzeczna ale częściej używam słów podoba mi się twoje zachowanie, nie podoba mi się to co zrobiłaś itp. Odnośnie poradników- nie jestem zwolennikiem korzystania z nich od a do z. Jednak są pewne szczegóły, które mogą ułatwić życie. Jedno wiem, jeżeli będę miała drugie dziecko nie zrobię błędu z cyckiem jako uspokajaczem:)

      Usuń
  24. Ja może odniosę do faz snu i wstawania na każde kwęknięcie - my potrafiliśmy być tak zmordowani, że nawet nie mieliśmy siły podnosić się z łóżka dopóki się syrena nie włączała... Tym sposobem chłopaki przesypiali noce od 3-4 miesiąca :P w sensie mieliśmy po 6godz ciągłego snu :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Mogę z ręką na sercu powiedzieć że mój starszy syn do pewnego czasu był dzieckiem idealnym, o którym na bank marzy większość rodziców :) Oczywiście rogi już mu urosły i razem z młodym skutecznie doprowadzają matkę do stanu psychicznego niezrownowazenia :) Co do metod francuskich to te, które wymieniłaś popieram w 100%, ale jak znam życie znaleźli by się tacy co uznaliby je za barbarzyńskie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ oczywiście, że by się znaleźli:) Ja mogłabym całą listę takich osób stworzyć tu i teraz :)

      Usuń
  26. Byłam kiedyś świadkiem na spotkaniu rodzinnym, jak starsze ciotki przekonywały młodą mamę, by dała kilkumiesięcznej córce oblizać łyżeczkę zanurzoną wcześniej w winie musującym... oczy mi rosły ze zdumienia. Młoda mama nie dała się przekonać, ale gdy tylko wyszła, ciotki zrobiły swoje... Po tym jak "śmiałam" się wtedy zachować, do dziś mam określoną opinię w rodzinie. Trudno, ale nie wyobrażam sobie nawet w mądrzejszych kwestiach, a co dopiero w takiej głupocie, żeby rodzic nie miał prawa bronić własnego dziecka, bo ciotunie wiedzą lepiej...
    Ludzie uwielbiają się wtrącać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dziękuję. Dlatego właśnie wiem z kim mogę zostawić moje dziecko ( od początku). Są osoby, które zrobiłyby tak jak opisujesz i nie ma opcji żeby opiekowały się moim dzieckiem. Masakra...

      Usuń
  27. jak mnie wkurza, gdy Ktoś z moich dzieci usiłuje robić tuczniki. Staję w obronie Szkodników, ale spotykam sie z głupim usmieszkiem i tyradzie, że co ja mogę wiedzieć.
    Ogólnie robię swoje i mam gdzieś co robią, abo mówią inni, chociaz czasami zdarzy mi się odchorować swoje, ale też i bywa, że dosadnie skomentuje "dobrą radę". trochę wrogów mam dzięki temu, ale trudno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj ja też i jeszcze jestem uznawana za nawiedzoną toksyczną matkę...

      Usuń
  28. Matka zawsze wie co zrobić by dziecko było szczęsliwe.

    OdpowiedzUsuń
  29. ... A ja napiszę o Sobie i Moim Synu, dziś ma 7 lat... od niemowlaka siedział sobie nie zawsze grzecznie w swoim łóżeczku, ale z czasem rzeczywiście i ja miałam coraz więcej i więcej z tego pożytku... właśnie tę chwilkę na kawkę... czy spokojne wizyta w WC (dla niektórych mam to szczyt marzeń ;).... jakoś chyba intuicyjnie próbowałam go usamodzielniać od maleńkości, teraz nie znam w ogóle fochów w sklepie... na moje jedno zdanie : "Nie kupię Ci tego Synku bo nie mam tyle pieniążków dziś" słyszę: "Mamo no dobra, ale kupisz mi innym razem?"... inny przykład śpimy dużej w weekend, mój Synu obudzi się zwykle przed Nami i prawie na paluszkach chodzi po pokoju by nam nie przeszkadzać... potem wskakuje do Nas na łóżko... i bawimy się przytulamy.... Nie jestem idealną Mamą... ciągle mam moralne dylematy jak względem Młodego postępować, ale jak widzę Jego na tle innych dzieci to wiem, że coś to daje, taka jak moja postawa.

    A dla porównania... Moja Siostra ma swojego dwulatka ciągle na kolanach, dodatkowo Młody ma być non stop kołysany, nie może wyjść sama do toalety, a na jej zakazy jest nie płacz... a wrzask... W taki to sposób robi Mu krzywdę również... bo gdy to już będzie siedmiolatek będzie znacznie gorzej ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siostra może sobie i dziecku biedy narobić. Oczywiście nie będzie to tragedia narodowa ale ciężko im będzie ze sobą później współpracować

      Usuń

Prześlij komentarz

Chętnie poznam Wasze zdanie :) Komentarze zawsze mile widziane