Przejdź do głównej zawartości

Zostaw ją musi się nauczyć...




Dziecko moje pokochało zjeżdżalnię/ ślizgawkę. Mogłaby non stop zjeżdżać.
Na naszym placu zabaw obiekt ten jest dość wysoki. Pomagam Jej przy wchodzeniu.
Usłyszałam kilkakrotnie "zostaw Ją musi się nauczyć sama wchodzić...".
Z drugiej strony słyszę "mamo chcę zjechać pomóż mi wejść".

I co zrobić?
Powinnam usiąść i dać Jej możliwość samodzielnej zabawy. Przecież całe życie nie będę we wszystkim pomagać, chodzić krok w krok i pilnować. Jednak kiedy widzę, że bardzo chce a nie wychodzi Jej nie mam serca tego zrobić.
Tak dzieci w wieku Młodej śmigają na zjeżdżalni same. Ba nawet młodsze sobie radzą. 
Widziałam ostatnio dwulatkę, która samodzielnie wspinała się po drabince.
L mając dwa lata dopiero uczyła się chodzić...

I co wychodzę na przewrażliwioną matkę, która nie pozwala dziecku się rozwijać. Pilnuje, żeby nie zleciała, nie zrobiła sobie krzywdy.
Od tego jestem. Jeżeli dziecko potrzebuje mojej pomocy zawsze ją otrzyma. Przyjdzie moment kiedy siądę sobie na ławce poczytam gazetę a Ona będzie bawiła się nie zwracając na mnie uwagi. 
Czekam na to tak samo jak czekali na to inni rodzice. Ich dzieci szybciej nauczyły się pewnych rzeczy. Ja też mogę wymienić szereg umiejętności Młodej, które opanowała perfekcyjnie. Nie zawsze będą się one pokrywały u jednych i u drugich.

Zanim skomentujesz takie czy inne sytuacje zastanów się czy warto zaczynać temat. Nie wiesz co dziecko przeszło, jakie ma problemy. Jeden rodzic przemilczy sprawę, drugi będzie się tłumaczyć, jeszcze inny nagada ci tak, że w pięty pójdzie. 

Czy ty osoba dorosła nie potrzebujesz czasem czyjegoś wsparcia?

Weźmy chociaż temat porodu. Ile kobiet nie wyobraża sobie tej chwili bez męża/ mamy/ przyjaciółki? Po wszystkim mówi, że nie dałaby rady urodzić bez wsparcia... Jest taka możliwość- korzysta się. 

Idąc na ważny egzamin lepiej się czujesz wiedząc, że ktoś na ciebie czeka i w razie potrzeby poda chusteczkę, przytuli, będzie się cieszył razem z tobą.

Tego samego w pewnych kwestiach potrzebuje dziecko. Raz chodzi o pomoc przy wejściu na zjeżdżalnię, innym razem o coś zupełnie innego. Czy pomoc w momencie kiedy maluch się boi lub nie daje sobie rady jest czymś złym? Czy robi się z dziecka przysłowiową sierotę?
Ja tak nie uważam. 



Komentarze

  1. Chyba gorszą rzeczą jest, kiedy dziecko prosi o pomoc i tej pomocy się odmawia. Co wówczas malec ma sobie pomyśleć? Ze nie ma oparcia w matce?! To w kim będzie miał?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Byłam niestety niejednokrotnie świadkiem takich sytuacji, gdzie dziecko tej pomocy nie otrzymało bo musi się nauczyć...szkoda mi takich dzieci

      Usuń
    2. mój syn czasem mnie próbuje nabrać .. udaje z miną niewiniątka że czegoś nie umie a ja wiem ze jest odwrotnie ;) wtedy mu odmawiam .. ;P co innego młoda .. ona dopiero się wszystkiego uczy ;)

      Usuń
    3. Aj Młoda też próbuje czasem mnie na litość brać- wiem, że coś potrafi a Ona kombinuje ale są rzeczy, które wymagają mojej asysty :)

      Usuń
  2. Każde dziecko ma swój rytm i uczy się wszystkiego w swoim czasie. Mój ma prawie 4 lata. Nie wejdzie sam na drabinki, nie zjedzie ze zjeżdżalni bez podtrzymywania. W poważaniu mam docinki, że taki duży i nie potrafi. Potrafi wiele innych rzeczy, których jego rówieśnicy nie umieją. Sama wolę go posadzić, pomóc. Dla jego bezpieczeństwa. I wcale się nad nim nie trzęsę, że sobie coś zrobi. Są dzieci, które dłużej potrzebują pomocy rodzica przy zabawie na placu. Nikomu nic do tego. Ja zawsze takie uwagi ripostuje w jeden sposób: "ma chore serce. Upadek mógłby go zabić". Towarzystwo nagle zatkało. Może na przyszłość ugryzie się ktoś w język, zanim skomentuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wiem, że świata nie zbawię ale co komu do tego czy latasz z dzieckiem, czy siedzisz robisz z nim babki czy coś zupełnie innego. Według wielu trzeba siadać na ławce i tyle naszego pobytu na placu zabaw...

      Usuń
  3. Kurcze to jest tak samo jak z chodzeniem, najpierw dziecko łapie Cię za rękę, potem tylko palec a potem maszeruje dumnie chodź chwiejnie, ale mimo wszystko czuje, że może.
    Wychodzę z założenia, że nic na siłę. My najlepiej znamy nasze dzieci, niech to będzie nasza decyzja co jest dla nich lepsze.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest tak jak piszesz ale zastanawia mnie czemu ludzie pojąć tego nie potrafią...

      Usuń
  4. Ja bym się cieszyła, że dziecko prosi mnie o pomoc. Fajnie poczuć się potrzebnym nawet jeśli to będzie pomoc we wchodzeniu na zjeżdżalnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda...z czasem będzie coraz mniej takich sytuacji :) ale dziecko będzie wiedziało, że może liczyć na rodzica

      Usuń
  5. Wszystko się zawsze sprowadza do intuicji moim zdaniem. Na jedno dziecko będzie lepiej działać to, na inne tamto, jednemu trzeba pomagać w tym, innemu w czymś zupełnie innym. Kluczem jest umieć się wsłuchać w potrzeby własnego dziecka i dostosować metody do niego, a nie kogokolwiek innego.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie uważam, że pomagając dziecku po kilkukrotnych nieudanych próbach, robi się z niego sierotę. Od tego jesteśmy my matki żeby pomagać dzieciom. Pozwalam Olusiowi próbować, co nie oznacza, że wszystko musi zrobić sam, ale też nie wyręczam go we wszystkim. Ciężko jest znaleźć złoty środek. Ja tego określenia "niech sam się nauczy" używam raczej w przypadku, kiedy uparcie coś robi i zaraz coś mu się może stać. Na przykład uderza swoim drewnianym młotkiem od przebijanki w podłogę i wymachuje tym młotkiem coraz wyżej. Nie rozumie, że zaraz może się stuknąć, tłumaczenie i pokazywanie nie pomaga. Nagle stuka się w głowę i przestaje uderzać młotkiem. Rozgląda się wokoło i po chwili uderza młotkiem ale już dużo lżej i z mniejszym wymachem .;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takich sytuacjach jakie opisujesz robię tak samo :)

      Usuń
  7. Jeśli dziecko samo prosi to oczywiście trzeba pomagać. Samodzielność i odwaga przyjdą z czasem, nie martw się i olej docinki innych

    OdpowiedzUsuń
  8. Też pomagam Gai przy wchodzeniu na ślizgawkę i nie widzę w tym nic złego. Prędzej czy później sama się nauczy, ale skoro jeszcze nie daje rady, to ja jestem od tego, żeby jej pomóc.

    Też nie sądzę, że pomaganie dziecku jest robienie z niego sieroty. Ja zawsze byłam samodzielna, bo musiałam wszystko robić sama, ale brakowało mi wsparcia. Tak jest jeszcze gorzej niestety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wychodzę z tego samego założenia co Ty. I niech sobie mówią co chcą ja zrobię po swojemu :)

      Usuń
  9. Moja córka też jest z tych ostroznych, do tej pory wymaga pomocy przy wejściu i zejściu np. ze schodów. Przyjdzie czas, że będzie czuła się na tyle pewnie, że nie będzie chciała pomocy. Oczywiście nie można wyręczac dziecka ale pomagać jak najbardziej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyręczanie to jest wygoda rodzica- tego nie robię:) pomoc oczywiście:)

      Usuń
  10. We wszystkim potrzebny jest złoty środek, a matka zna swoje dziecko najlepiej. Kazda przecież chce zeby dziecko było samodzielne, ale jednocześnie jest kiedy potrzebach

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samodzielność na pierwszym miejscu stawiam:) ale w drodze do niej czasem trzeba pomóc

      Usuń
  11. To chyba dobrze, że dziecko prosi o pomoc. Wie doskonale od kogo na pomoc może liczyć, wie, że mama zawsze poda pomocną dłoń... :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja nauczyłam się cierpliwości i olewania takich tekstów. Przyjdzie czas będzie rada, nic na siłę bo z tego wynikną same problemy. Mój Filip urodził się o dwa miesiące za szybko i sam nadrobił wszystko, bez ciągania za ręce, wpychania do chodzika czy sadzania na siłę. Do wszystkiego doszedł sam pod czujnym okiem mamy i taty ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też wychodzę z założenia, że nic na siłę. Młoda miała problemy z chodzeniem i innymi rzeczami. Oczywiście były rady chodzik, prowadzaj ją itp. Nie robiłam nic z tych "mądrych" rzeczy i przyszedł czas i zaczęła ( oczywiście rehabilitacja była w międzyczasie )

      Usuń
  13. Ja jestem zdania, że dzieci musza uczyc się na błędach, kiedy Laura coś próbuje sama zrobić daje jej wolną rękę, kiedy upadnie nie zawsze pomagam wstać. Nawet tekst o tym pisałam. ALE!!! Jeżeli dziecko prosi nie odmawiam pomocy, jeżeli chce zrobić coś, czego nie powinna bo jest zbyt niebezpieczne (u mnie zabawa nożami np, u Ciebie wchodzenie młodej na drabinkę wysoko) to nie pozwalam. Koniec i kropka. A inni się wtedy nie liczą. Są sytuacje na których dzieci faktycznie "uczą się", ale są też takie, których trzeba się wystrzegać i tyle. Po prostu trzeba znać granicę i umieć rozróżnić jedne od drugich :)

    OdpowiedzUsuń
  14. oj tam oj tam :) Też myślałam, że jestem przewrażliwiona i może faktycznie trochę tak jest, ale jednoczesnie robię co mogę by nauczyc młoda samodzielności! To, że nie robi pewnych rzeczy w tym wieku co inne dzieci?? Co z tego, za to robi inne :) Moja córka ma ponad 5,5 roku, jej rówieśnicy już dawno smigają na rowerku z dwoma kołami, ona się wciąż uczy. Nie przejmuje się tym. Za to wczesniej od innych umiała inne rzeczy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to wygląda właśnie ale ile można słuchać mądrości, olewam, nie dyskutuję- to zaczynają dalej ale Młoda najczęściej w takich momentach wymyśla coś i matka spokojnie się ewakuuje :)

      Usuń
  15. Pomagaj tyle ile potrzebuje dziecko! I nie słuchaj rad "dobrych cioć i wujków". Każde dziecko rozwija się w swoim czasie, a my jako rodzice musimy ten rozwój wspomagać, a nie przyspieszać na siłę. Pozdrawiam
    http://zmotylemnadloni.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. Wydaje mi się, że każda matka zna swoje dziecko najlepiej. Z Eli miałyśmy problem po porodzie, bo miała za bardzo naciągnięte mięśnie, chodziłyśmy na rehabilitację i jak w domu ćwiczyłyśmy serce mi sie krajalo, jak nie mogłam jej pomoc samej się przekręcic, czy zgiąć nóżki, jednak wiedziałam, że nie mogę - niekiedy płakałam razem z nia, ale po dwóch miesiącach ćwiczen widzac efekty - jestem z siebie dumna, że dalyśmy rade. A Ty Gosiu - olej innych, przecież wiesz, że zawsze znajdzie się ktoś mądrzejszy od Ciebie :) nie bierz tego do siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Monia wiem coś o tym rehabilitujemy się od dwóch lat. Były łzy, reszta wychodziła z domu...a my walczyłyśmy:) i jeszcze trochę przed nami. Tylko czasem w takim momencie człowiek się zastanawia czy robi dobrze...ale co tam jak piszesz olać ich i tyle!

      Usuń
    2. i tak trzymaj. miej w dupie to co myślą i mowią o Tobie inni!

      Usuń
  17. Pomóc, asekurować, a wyręczać to nie to samo. Moja ma lęk wysokości. Za nic nie chciała na drabinki wchodzić. Stawałam obok, zachęcałam, chwaliłam za każdy kolejny schodek i asekurowałam. Są takie pajęczyny na coniektórych placach zabaw. Wchodziła na pierwszy sznurek, trzymała się wyżej rączkami, ja, wciąż w pogotowiu do złapania, huśtałam lekko, by skoncentrowała się na utrzymaniu równowagi. Potem weszła na drugi sznurek, następnego dnia na trzeci, teraz wejdzie na górę i zejdzie spokojnie. A można było olać i niech nie wchodzi. Tylko jak po 10latach weszłaby na stołek, by zmienić żarówkę, na parapet, by powiesić firanki, czy by umyć umyć okna a parterze czy 8piętrze?

    OdpowiedzUsuń
  18. Wiesz, ja kiedyś tak postawiłam na naukę samodzielności i mówiłam córce,żeby próbowała sama. Oczywiście jeżeli widziałam, że jej nie wychodzi to pomagałam ale...teraz jak jej coś nie wychodzi albo z czymś się męczy słyszę z jej ust (jak mówi sama do siebie) "mama nie pomoże, mama nie pomoże" i już nie prosi mnie o pomoc a męczy się sama...jest okropnie przykro wtedy :(

    OdpowiedzUsuń
  19. Moja starsza córka bardzo długo potrzebowała mojej uwagi. Nie chodziło bynajmniej o wsparcie fizyczne, bo zawsze była bardzo sprawna, ale za to urodziła się nieodkłądalna i bardzo długo nie była chętna do odstępowania mnie. Tak więc na placu zabaw snułam się za nią, w przeciwnym razie nie poszłaby się bawić. Nie wiem, czy akurat tak trafiłam, czy to moje wdupiemanie tak działa, że komentarzy nie zarejestrowałam. Prawdę mówiąc w takich kwestiach nie interesują mnie opinie o które nie prosiłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieć w poważaniu komentarze innych to chyba najlepsze rozwiązanie

      Usuń
  20. Dzieci powinno się uczyć samodzielności, ale nie za wszelką cenę. One muszą wiedzieć, że jesteśmy zawsze obok i zawsze mogą poprosić nas o pomoc. Nie mówię tutaj o wyręczaniu, ale poczuciu, że w trudniejszych dla nich sprawach zawsze mogą na nas liczyć.

    OdpowiedzUsuń
  21. Dzieci muszą wiedzieć że zawsze mogą na ciebie liczyć.Trzeba kochać i dać wsparcie zawsze i do końca życia.

    OdpowiedzUsuń
  22. Gosia, najwazniejsze to zrozumieć, że to Twoja intuicja, ta matczyna, wie co dla Młodej najlepsze. Jeśli ona ma chęci a potrzebuje i prosi o pomoc, to dlaczego miałabyś jej nie udzielić? Przecież kiedy jesteś przy niej i jej tłumaczysz i pomagasz, to uczy się i wkrótce nie będzie potrzebowała już mamy a Ty spokojnie będziesz mogła usiąść i poobserwować. Wrzuć na luz i rób tak jak czujesz. W pomaganiu nie ma nic złego, gorsze jest zabranianie dziecku by się rozwijało przez wieczne zostaw, nie wchodź po spadniesz, zrobisz sobie krzywdę itd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz ja się aż tak mocno nie przejmuję tylko tak mnie naszło na wpis- zwrócenie uwagi. Wczoraj rozmawiałam z koleżanką ma dziecko starsze od Mlodej i córkę w jej wieku...rozmawiałyśmy na temat placu zabaw...chyba wszystkim rodzicom jeden taki plac w naszym mieście podnosi ciśnienie...a raczej nie plac tylko ludzie tam przebywający

      Usuń
  23. Ja zwykle nie pomagam, bo dzieci jest trójka a ja jedna. Ale jak tylko proszą albo kiedy widzę, że się boją, a chcą spróbować - wtedy ZAWSZE. Tak jak napisałaś - sama, w dorosłym życiu potrzebuję pomocy, a co dopiero małe, przecież słabe dziecko, które dopiero wszystkiego się uczy. I tak będzie miało niejedną okazję nabić sobie guza czy tego chcemy, czy nie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, guzów Młodej nie liczyłam ale sporo ich było :)

      Usuń
  24. U mnie x3, chyba ze 3 dni musiałabym liczyć. A ile szycia już było! A ile razy byłam w szpitalu bo ktoś się w głowę uderzył. Ech. Wszystkie wypadki w domu, jak koło dziecka stałam w odległości 30 cm.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie Młoda też akcje w domu- szycia jeszcze nie było ale krew się lała...raz uderzyła głową w chodnik i mało zawału nie dostałam jak jej krew z nosa po tym upadku poszła. Na szczęście była ze mną Kuzynka więc jakoś to ogarnęłam

      Usuń
    2. Samemu rzeczywiście większa panika.

      Usuń

Prześlij komentarz

Chętnie poznam Wasze zdanie :) Komentarze zawsze mile widziane