Przejdź do głównej zawartości

Liczy się tylko tu i teraz!



Poprzednie części opowieści znajdziecie klikając w zakładkę opowiadanie.



- Uszczypnij mnie- szepnęła Karolowi do ucha.
- Czemu mam to zrobić?- spojrzał na nią z uśmiechem.
- Nie mogę uwierzyć w to co się dzieje- przytuliła go jakby bała się, że za chwilę zniknie.

Karol uśmiechnął się, pocałował i zrobił to o co prosiła. Uszczypnął ją. Przez chwilę Luiza zastanawiała się co począć z Radkiem. Wszystko wyszło nie tak jak chciała. Nie miała na celu zranienia mężczyzny, niestety jak zawsze sprawy poszły nie w tym kierunku co trzeba. Spojrzała na Karola, była niesamowicie szczęśliwa, miała nadzieję, że w końcu wszystko się ułoży.

Nagle mężczyzna zerwał się jakby co najmniej się paliło.


-Co się stało- spytała przestraszona.
-Miałem zawieźć Ani kilka rzeczy, prosiła mnie o...- Luiza parsknęła śmiechem i zaczęła mu wszystko wyjaśniać.
-Ania wysłała cię specjalnie, taki był plan- spojrzała na niego badawczo.
-To teraz już wszystko rozumiem, spiskowałyście za moimi plecami?- udawał oburzenie.
-Jest tak jak mówisz, nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Chociaż nie, moim usprawiedliwieniem jest miłość do ciebie. Nie wiem tylko czy to wystarczy w obliczu zaistniałych przewinień?
-Powiem szczerze, że muszę się dobrze zastanowić, czy przewinienie zostanie zapomniane bez żadnej kary- Karol starał się być poważny, ale kąciki ust same unosiły się do uśmiechu.
-Największą karą były dla mnie chwile bez ciebie, swoje już odpokutowałam.

Uczucie jakim darzył dziewczynę widoczne było w jego oczach. Gdyby ktoś spojrzał z boku mógłby pozazdrościć takiej miłości. Pozostawały jeszcze pewne niedomówienia, ale w tej chwili przestały być ważne. Liczyło się tylko tu i teraz. 

W tym samym czasie matka Luizy kombinowała jak pozbyć się Radka z życia córki. Wielu rzeczy się o nim dowiedziała, była świadoma, że łatwo nie odpuści. Wydarzenia z przeszłości związane z Karolem były na tyle nieciekawe, że miała pewność, że szybko i bez szkód nie da się tego załatwić.

- Może coś zjemy?
- Co proponujesz?
-W sumie jedyną opcją jest zamówienie pizzy lub innego jedzenia, lodówka świeci pustkami- dziewczyna rozłożyła ręce w geście bezradności.
-Dobra ty tu zostań, ja szybko skoczę do sklepu i coś razem przygotujemy. Co ty na to?
-Wspólne gotowanie, jakie to romantyczne- dziewczyna puściła oko do ukochanego.
-Afrodyzjaków nam nie trzeba, zrobię więc szybkie zakupy w sklepie na dole i za chwilkę wracam- Karol zaczął się ubierać.- Tylko pamiętaj nigdzie się nie wybieraj.
-Rozkaz!- zasalutowała Luiza.

Luiza podczas nieobecności Karola zadzwoniła do Anny. Szybko streściła przebieg wydarzeń, zapytała czy naprawdę niczego nie potrzebuje. Ania miała wszystko, życzyła im udanej zabawy i rozłączyła się. Adaś właśnie się obudził i głośno domagał się uwagi mamy.

Dźwięk otwieranych drzwi sprawił, że dziewczyna od razu się uśmiechnęła. Wyszła na powitanie w samej bieliźnie. Widząc obcego mężczyznę krzyknęła i szybko uciekła się czymś okryć. Wracając wzięła do ręki świecznik stojący na komodzie. 

-Co pan tu robi?!- krzyknęła stojąc w bezpiecznej odległości.
-Może pani odłożyć narzędzie niedoszłej zbrodni?- odpowiedział nieco zmieszany, nieco rozbawiony gość.
-Nie mogę, jeśli będzie chciał mi pan zrobić krzywdę jakoś się obronię. Jeszcze raz pytam co pan tu robi i jak pan dostał się do środka?
-Drzwi były otwarte więc wszedłem, najpierw widząc panią myślałem, że pomyliłem mieszkania...
-Kim jesteś do cholery, mów, albo przyłożę ci tym świecznikiem- Luiza była coraz bardziej zdenerwowana. Mężczyzna stał w miejscu, nie wyglądał jakby chciał zrobić jej krzywdę. Jednak dystans w takich sytuacjach był jak najbardziej wskazany.
-Już mówię. Spokojnie. Mieszkam w tym bloku, czasem wyjeżdżam na dłuższy czas. Mieszkanie moje najczęściej stoi puste. 
-Więc pomylił pan mieszkania, to jak widać nie jest puste- ponownie przerwała rozmówcy wypowiedź.
-Widząc panią pomyślałem, że koledzy wiedząc o moim powrocie zrobili mi niespodziankę. Takich atrakcji się nie spodziewałem. Jestem mile zaskoczony.

Luiza była coraz bardziej wściekła. Facet zdecydowanie przeginał. Zaczynała się bać i modliła się żeby Karol wrócił jak najszybciej.

-To jak powie mi pani jak to było?
-Nic nie powiem, powtarzam, że pomylił pan mieszkania i proszę jak najszybciej wyjść.
-Może jednak zostanę, nic złego pani nie zrobię- delikatnie się uśmiechnął.
-Ani kroku, bo pożałujesz, że się urodziłeś!- krzyknęła i machnęła mu przed nosem świecznikiem.
Mężczyzna odchylił głowę do tyłu żeby nie oberwać.

W tym momencie drzwi się otworzyły i nareszcie pojawił się Karol. Widząc brata rzucił reklamówki z zakupami i uściskał Krzyśka. Luiza patrzyła zdumiona na scenkę. Było jej niesamowicie głupio. 

-Dobra starczy tych przytulanek, możecie wyjaśnić mi o co chodzi?- skrzyżowała ręce na piersiach i wpatrywała się w mężczyzn. Obaj parsknęli śmiechem. Przez chwilę rechotali jak dzieci w piaskownicy. Ponagliła ich.
-To mój brat Krzysiek- powiedział Karol i nadal nie przestawał się śmiać.
-Cześć jest tak jak mówi mój młodszy braciszek. Przepraszam cię za głupie żarty, ale nie mogłem się powstrzymać widząc cię z tym świecznikiem- Krzysiek próbował zachować powagę, ale też nie bardzo mu to wychodziło.
-Czyli to wszystko było zaplanowane?- policzki dziewczyny płonęły z wściekłości i wstydu.- Ja tu na powitanie wyskakuję w samej bieliźnie a ty brata podsyłasz?!- szturchnęła ukochanego w bok.
-Dobrze, że nie wyskoczyłaś bez niczego- uśmiechnął się do niej Karol.
-Ja naprawdę się przestraszyłam, to co mówiłeś...
-Przepraszam raz jeszcze, ale jakaś głupawka mnie naszła i wyszło jak wyszło. Na początku naprawdę myślałem, że pomyliłem mieszkania, drzwi były otwarte więc wszedłem bez klucza. Widząc ciebie w bieliźnie kompletnie zgłupiałem. Później mnie zaatakowałaś, klapka w głowie się otworzyła i powiązałem fakty- wyjaśniał Krzysztof.

Chwilę jeszcze porozmawiali, bracia nadal nie mogli powstrzymać radości jaką wywołała w nich zaistniała sytuacja. Karol przygotował obiad sam. Luiza i Krzysiek siedzieli w salonie i rozmawiali o porodzie Ani. Mężczyzna kilkakrotnie dziękował za pomoc okazaną jego żonie. Zjedli i wspólnie pojechali do szpitala. Anna nic nie wiedziała o przyjeździe męża. Najpierw odwiedzili ją Karol i Luiza. Później wymigując się ważnymi sprawami szybko się ewakuowali. Anka nie podejrzewała podstępu. Ledwo zamknęli drzwi, ktoś otworzył je ponownie.

Zakochani postanowili zmienić lokal. Wprawdzie mogli zostać w mieszkaniu Ani i Krzyśka, ale woleli być sami. Karol miał przecież plan, który zamierzał zrealizować jak najszybciej. Nie wiedzieli, też, że ktoś za nimi jeździ...

Komentarze