Przejdź do głównej zawartości

Wszystko robisz źle!



Przygoda Zosi ( z tej bajki) rozpoczęła się w momencie narodzin dziecka.
Jak to w życiu bywa, na każdym kroku czają się doradcy. Jedni dobrze podpowiadają, inni cóż...chcą się dowartościować dokopując komuś, kto dopiero zaczyna przygodę.

Ginekolog trochę poszalał z terminem porodu. Z miesiączki wychodziło co innego, USG wskazywało inną datę. Dziecko urodziło się kilka dni przed terminem liczonym z miesiączki właśnie. Według pewnej życzliwej osoby, Zosia trzymała w swoich ramionach wcześniaka. Zresztą co ona mogła wiedzieć o porodzie, miała cc ( które było konieczne).

To jednak było nic ( usłyszane kilka dni po porodzie, skutecznie jednak podniosło ciśnienie). 
"Najlepsze" dopiero na dziewczynę czekało.

Źle karmiła dziecko, mogła je udusić- położne przecież nie wiedzą jak przekazać wiedzę( rada od osoby, która nie karmiła piersią)
Nie dawała smoka- największy życiowy błąd- dziecko kategorycznie odmawiało tego wynalazku.
Powinna prostować maleństwu nóżki, układając je w rożku.

Mijał czas, bohaterka chcąc nie chcąc wysłuchiwała wielu życiowych mądrości. Z czasem wypuszczała je drugim uchem. One jednak wracały, odbijały się echem w jej życiu i głowie.

Miarka się przebrała, kiedy dziewczyna usłyszała, że jest złą matką, ponieważ je obiad karmiąc jednocześnie dziecko. Ten haniebny i niebezpieczny czyn nadawał prawo do powiedzenia dziecku, które miało kilka miesięcy, że trzeba będzie je zabrać, bo gdzie indziej będzie miało lepiej... wszystko oczywiście w obecności Zosi.

Było pierwsze starcie, wypieranie się wypowiedzianych słów...

Dziecko rosło, pojawiały się nowe "dobre rady".

Sześciomiesięczne dziecię powinno już jeść smażone kotlety, pić wodę z cukrem ( samej na bank nie ruszy). Powinno również dostawać jedzenie przez sen ( na pewno jest głodne) i jakim cudem może jeść kaszę łyżeczką a nie z butelki. Dalsze rozszerzanie diety również niosło wiele akcji. Porcja dla roczniaka powinna być taka jak dla dorosłego, sól i pieprz oraz inne rarytasy powinny zagościć w menu. 

Wyrodna matka tak krzywdziła swoją pociechę, ponieważ nie stosowała się do rad.

Pojawienie się pierwszych zębów, również było polem do popisu. Zosia została publicznie wyśmiana tylko dlatego, że od razu zakupiła szczoteczkę i pastę. Po co myć zęby jak i tak wypadną...

Płacz dziecka został zdiagnozowany jako zapalenie opon mózgowych, nikomu nie przyszło do głowy, że matka była znerwicowana i maluch również.

Wszelkie "problemy" zdrowotne zauważone przez Zośkę były według doradcy wyolbrzymiane, z nudów wyszukiwała sobie kolejne powody do wizyt u specjalistów, którzy się na niczym nie znali ( wszystko co matka zauważyła, potwierdziło się i dzięki szybkiemu działaniu nie było poważnych konsekwencji).

Doradca był nie tylko dietetykiem, stomatologiem ale również rehabilitantem, który doskonale wiedział, że należy dziecko sadzać, mimo, że samo nie siadało, stawiać, prowadzać za ręce, wsadzać w chodzik, mimo, że specjaliści zabraniali...

Wszyscy, na czele z Zosią gówno wiedzieli. Prawda była tylko jedna, a że dziewczyna żyła po swojemu i według własnego uznania wychowywała swoją pociechę- oberwała za to po głowie słysząc słowa, że powinna robić inaczej- delikatnie to ujęłam...

Kolejnymi newsami było to, że dziecko jest ubierane w nieodpowiednie kolory, najlepszą metodą wychowawczą jest danie w dupę- od razu się uspokoi. 

Tak właśnie bohaterka miała uprzyjemniany start w nowe nieznane tereny. Nie dała się, dzielnie walczyła.
Dziecko ma się dobrze, żadna krzywda mu się nie stała.

Jak można to podsumować?

Łatwo powiedzieć, żeby się nie przejmować i robić swoje. Mimo, że to trudna sztuka- powiem Wam, że tak właśnie trzeba robić. Po każdej burzy wychodzi słońce. Zośka je zobaczyła, dla każdego kiedyś zaświeci ;)

Komentarze