W dniu wczorajszym PT stwierdził, że jedziemy na wycieczkę. Zapakowaliśmy się do auta, zabraliśmy Babcię i w drogę. Wycieczka nie była długa ( jakieś 25 km w jedną stronę) ale był to bardzo fajnie spędzony czas.
Pojechaliśmy do Buczyńca. Nie wiem czy znacie tę miejscowość. Jeśli nie zajrzyjcie tu (klik) i dowiedzcie się więcej- na przewodnika się nie nadaję i nie będę tu próbować opisywać wszystkich faktów:)
Miejsce fajne- spokój, cisza- można spokojnie odpocząć, pospacerować. Poza tym nie znajdziecie tam żadnych atrakcji...chyba, że traficie na przepływający i przejeżdżający po pochylni statek.
Nam akurat wczoraj się udało.
Pytamy Pana, który w tym miejscu pracuje czy nie będzie w najbliższym czasie coś przepływało...Pan się śmieje i mówi, że słuch to my mamy słaby, bo właśnie był sygnał, że już nadpływa...
Radość wielka- byliśmy tam kilkakrotnie i nigdy nie trafiliśmy na taką atrakcję.
Statek przypłynął, przejechał na specjalnym wózku i popłynął dalej.
Młoda obserwowała go siedząc na ławce ( dziwna sprawa, że siedziała)- turyści z Niemiec machali do nas, cieszyli się. Dziecko moje jeszcze bardziej się cieszyło. Nagadała się, wydała parę poleceń - teraz machajcie, teraz śpiewajcie itp. Nikt Jej nie zrozumiał ale i tak było nieźle.
Mieliśmy okazję zobaczyć jak działa maszynownia- oczywiście z zewnątrz bo do środka jest zakaz wstępu, wielkie kręcące się czerwone koło również robi wrażenie.
Punkt najważniejszy dla Młodej- koparka. I taki sprzęt się tam znalazł.
L za wszelką cenę chciała iść do lasu spotkać Maszę i Niedźwiedzia i poznać wilki.
Nie było też tak różowo bo i w wodzie kąpać się chciała. Więc jeśli Wasze dziecko jest bardzo aktywne i ciekawe świata musicie uzbroić się w tonę cierpliwości ( albo dwie) i mieć oczy wszędzie.
Niemniej jednak wypad uważam za udany:)
Korzystając z okazji zahaczyliśmy również o plac zabaw w Pasłęku.
Młoda poszalała mimo zmęczenia. Zmoczyła się w fontannie- stała za blisko i zawiał wiatr :) Oczywiste jest to, że nie pozwoliłabym Jej na wejście do zbiornika. Jednak ta fontanna to kurtyna wodna...
Zmęczeni ale szczęśliwi udaliśmy się w podróż do domu.
Jak widać przewodnika turystycznego nie napiszę, ale choć trochę podzielę się z Wami naszymi przygodami:)