Przejdź do głównej zawartości

Mama daje zdrowe życie...

Jeden z ulubionych tekstów L... ale jak jest na prawdę???
Od początku mojego macierzyństwa spotkałam się z wieloma osobami krytykującymi mój sposób wychowywania...a przede wszystkim karmienia córki.

Karmiłam piersią- dokarmiaj butelką na pewno jest głodna...dawaj jej do picia wodę z cukrem zamiast piersi...jak przeszła na butlę to też źle...

Później przyszedł czas na pokarmy stałe- niedoprawiane, niesmażone, za mało....i tak źle i tak niedobrze... Gotujesz jej osobno pomimo, że ma 2 lata??? Tak gotuję jej osobno- o dziwo zjada potrawy niedoprawione żadnymi przyprawami poza ziołowymi i w między czasie 5 razy powie, że jedzonko jest pyszne...Musisz dawać jej słodkie jogurty...naturalnego nie zje...jakoś je i potrafi mi w sklepie rozgryźć kubek i ten niejadalny jogurt pić bez żadnych dodatków. 

Wiem wiem wiele osób pomyśli, że jestem nawiedzona...bo moje dziecko nie jada parówek, czekolady ( na tą akurat ma alergię), frytki owszem- ale gotuję jej na parze, smażone- mięso i jajka  tak ale bez tłuszczu...i można tak wymieniać w nieskończoność. 

Nawyki żywieniowe jakie wyrobimy dziecku do 3 roku życia zostaną na całe życie. Więc dlaczego od samego początku mam serwować jej to co najgorsze. Sorry ale jak słyszę lub widzę dwuletnie dziecko zajadające się frytkami lub hamburgerem smażonym na czarnym oleju to mi się scyzoryk w kieszeni otwiera. Można iść do sklepu i kupić dziecku bułkę, chrupki itp...i tu zaraz padnie milion pięćset komentarzy ale przecież dziecko chciało...a czemu chce??? bo tego zostało nauczone. 

Są genialne osoby, które potrafią skrytykować matkę bo karmi dziecko mm albo podaje dania ze słoiczków....sami w tym czasie zapychają swoje dzieci fast foodami. Nie wiem co jest lepsze...znaczy się wiem i na pewno nie skrytykuję kobiety podającej dania ze słoiczków ( sama podawałam je jakiś czas...później przeliczyłam koszty i zaczęłam sama gotować...) i mm...tej drugiej też nic nie powiem...jej dziecko, jej sprawa... Póki co L je to co dostanie...czasem zdarzy się coś niezdrowego, tego nie unikniemy, ale widząc jak wcina owoce i warzywa ze smakiem, pije wodę (bez dodatków) mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwa...to co podajemy dziecku do jedzenia ma wpływ na stan zdrowia, odporność i jego ogólny rozwój...jak mówią jesteś tym co zjesz...zamiast biegać po lekarzach i walczyć z kolejną chorobą, anemią itp...wolę dać jej zdrowe życie :)

Komentarze

  1. Niezwykle irytowało mnie to zaglądanie mi do garnka... Ja akurat podaję już Młodemu w większości to, co my jemy, ale moja mama gotuje zdrowo i stara się unikać soli :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Młoda też je to co my...z tą różnicą, że bez soli i tłuszczu póki co...ale co komu do tego...

      Usuń
    2. co komu do tego- znaczy tym dla których jest to problemem, że tak a nie inaczej karmię młodą :)

      Usuń
  2. Z tym, że jak mała L. pójdzie do przedszkola i zetknie się z przyprawionym i smażonym jedzeniem, to mogą zacząć się kłopoty. Pomijam, że może jej nie smakować, ale gorzej, jeśli nieprzyzwyczajony organizm nie będzie mógł sobie tak nagle poradzić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że to nieuniknione....L wcina czasem coś innego...nie tylko zdrowe jedzenie...do 3 roku życia będzie jadła tak jak do tej pory...później stopniowo będę to zmieniać...no chyba, że nie będzie chciała :)

      Usuń
    2. Oby się udało. Znam mamę, co musiała dziecinę zabierać z przedszkola po 3 miesiącach, bo zaczęły się problemy żołądkowe, a ona też starała się żywić prawie wyłącznie zdrowo-bez solowo, bez tłuszczowo, bez cukrowo.

      Usuń
  3. Lena czasem tez zje coś smażonego, słodkiego, czy posolonego... nie jest tak,że ma zakaz i koniec...ale ograniczam jak mogę póki co :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Chętnie poznam Wasze zdanie :) Komentarze zawsze mile widziane