Długo mnie nie było, poprawiam się i odkurzam pajęczyny, które zadomowiły się ba blogu. Rodzina Antyterrorystów z małą Terrorystką na czele odwiedziła Rodzinę na Szczycie ( klik).
Matka na Szczycie podjęła ryzyko i zaprosiła nas do siebie. Czy udało nam się dogadać i nie pozabijać po drodze?
Matka na Szczycie podjęła ryzyko i zaprosiła nas do siebie. Czy udało nam się dogadać i nie pozabijać po drodze?
Na wstępie powiem Wam, że ciężko mi zebrać myśli, słowa, które przekażą to co przeżyliśmy. W pełni nie oddam tego, co działo się na wyjeździe, ale spróbuję jak najbardziej przybliżyć naszą urlopową rzeczywistość. To wszystko trzeba przeżyć ;)
Wakacje w górach, były piękne. Dużo zwiedzaliśmy ( praktycznie codziennie byliśmy w trasie), próbowaliśmy ogarnąć dwójkę rozbrykanych dzieci, które ze sobą "walczyły", a gdy się przez chwilę nie widziały, non stop pytały, kiedy się znów spotkają.
Najbardziej obawiałam się drogi. Spędziliśmy w aucie dziesięć godzin ( z postojami). Co zabrać w trasę?
Córce mojej wystarczyła płyta z muzyką, słuchana na okrągło, mapa i lizak w momencie kryzysu;)
Dotarliśmy na Szczyt, zostaliśmy miło przywitani i od razu poczułam się jak u siebie- a to chyba najważniejsze:)
Młoda, jak to ona, nie miała żadnego problemu z odnalezieniem się w nowym miejscu i rzeczywistości. Dość często odwiedzała Pradziadka. Mówiła, że idzie pograć na pianinie, albo pojeździć na rowerku stacjonarnym...w domu się przyznała, że chodziła, żeby sobie tv pooglądać- cwaniara mała.
Jeszcze rok wstecz nie pomyślałabym, że znajomości zawarte dzięki blogowaniu, mogą przenieść się do realnego życia.
To jednak nastąpiło i jest według mnie największym plusem tej zabawy. Siedziałyśmy sobie z Kasią, rozmawiałyśmy, gdy nagle naszła mnie refleksja, że jeszcze tydzień wcześniej pisałyśmy do siebie wiadomości, dzwoniłyśmy, a tu nagle siedzimy na podłodze, wśród klocków Lego i sobie dyskutujemy o życiu. Piękne to były chwile, które jak dla mnie za szybko minęły.
Mam jednak nadzieję, że jeszcze będzie okazja do spotkania i plotkowania ;)
Co widzieliśmy, gdzie byliśmy?
Zakopane/ Gubałówka
Największą frajdę miały oczywiście dzieci. Przejazd kolejką na Gubałówkę, "dmuchane atrakcje"- czyli zamki, skocznie, zjeżdżalnie i czego dusza zapragnie, były najlepszą rozrywką. Sama chętnie bym poskakała, ale waga i wiek już nie te ;)
Zdjęć, jak na blogerkę przystało mam bardzo dużo- znaczy mało.
Po wizycie na Gubałówce ruszyliśmy na spotkanie z Karoliną - Kilometry Codzienności ( klik).
Najbardziej obawiałam się drogi. Spędziliśmy w aucie dziesięć godzin ( z postojami). Co zabrać w trasę?
Córce mojej wystarczyła płyta z muzyką, słuchana na okrągło, mapa i lizak w momencie kryzysu;)
Dotarliśmy na Szczyt, zostaliśmy miło przywitani i od razu poczułam się jak u siebie- a to chyba najważniejsze:)
Młoda, jak to ona, nie miała żadnego problemu z odnalezieniem się w nowym miejscu i rzeczywistości. Dość często odwiedzała Pradziadka. Mówiła, że idzie pograć na pianinie, albo pojeździć na rowerku stacjonarnym...w domu się przyznała, że chodziła, żeby sobie tv pooglądać- cwaniara mała.
Jeszcze rok wstecz nie pomyślałabym, że znajomości zawarte dzięki blogowaniu, mogą przenieść się do realnego życia.
To jednak nastąpiło i jest według mnie największym plusem tej zabawy. Siedziałyśmy sobie z Kasią, rozmawiałyśmy, gdy nagle naszła mnie refleksja, że jeszcze tydzień wcześniej pisałyśmy do siebie wiadomości, dzwoniłyśmy, a tu nagle siedzimy na podłodze, wśród klocków Lego i sobie dyskutujemy o życiu. Piękne to były chwile, które jak dla mnie za szybko minęły.
Mam jednak nadzieję, że jeszcze będzie okazja do spotkania i plotkowania ;)
Co widzieliśmy, gdzie byliśmy?
Zakopane/ Gubałówka
Największą frajdę miały oczywiście dzieci. Przejazd kolejką na Gubałówkę, "dmuchane atrakcje"- czyli zamki, skocznie, zjeżdżalnie i czego dusza zapragnie, były najlepszą rozrywką. Sama chętnie bym poskakała, ale waga i wiek już nie te ;)
Zdjęć, jak na blogerkę przystało mam bardzo dużo- znaczy mało.
Po wizycie na Gubałówce ruszyliśmy na spotkanie z Karoliną - Kilometry Codzienności ( klik).
Prywatne, blogerskie spotkanie odbyło się w knajpce na Krupówkach. Był to bardzooo piękny czas. Spędziłam miłe chwile w towarzystwie dwóch cudownych kobietek ( gdyby nie było z nami dzieci, z pewnością byłoby lepiej, ale nie narzekam:)). Cieszę się przeogromnie, że udało nam się zobaczyć :*
Niedzica/ Czorsztyn
Kolejnym punktem wycieczki było zwiedzanie zamku w Niedzicy. Tam jednak nie weszliśmy, ponieważ dwie godziny czekania, skutecznie nas odstraszyły.
Matki przeżyły też chwilę grozy. Dzieci poszły przodem z Ojcem Antyterrorystą. Biegły sobie chodnikiem prosto na ulicę. Krzyczałyśmy, oni mieli nas w nosie, mąż mój szedł sobie spokojnie...ponieważ droga ograniczona była barierkami, a my zza krzaków ich nie widziałyśmy ;)
Przełamałam swoje lęki, wsiadłam na stateczek i popłynęliśmy do Czorsztyna. Nie powiem, na początku kręciło mi się w głowie i słabo się robiło, ale jakoś się ogarnęłam.
Przez chwilę byłam prawdziwą księżniczką ;)
Nowy Targ/ Jarmark Podhalański
Matka na Szczycie skutecznie zachęciła mnie do wypadu na tę imprezę. Kocham stragany, kocham rękodzieło. Mogłabym kupić wszystko, ale samo oglądanie pięknych rzeczy też jest fajne;)
Więcej zdjęć znajdziecie u Kasi w tym wpisie (klik).
Tego dnia wypadała nasza rocznica pierwszego spotkania i zaręczyn jednocześnie. Z racji tego, że mąż zainteresowany był bardzo górami, kupiłam mu książkę, którą studiował wieczorami i zasypywał mnie informacjami ;)
Następny dzień, również wypełniony był atrakcjami.
Pojechaliśmy do Rabkolandu
Uwielbiam parki rozrywki, lubię szybką jazdę na karuzelach...nie powiem bałam się wejść na niektóre, ale ponownie przełamałam się i nieźle się bawiłam.
Młoda, pierwszy raz korzystająca z takich dobrodziejstw bardzo nas zaskoczyła. Nie bała się niczego, dzielnie wchodziła na wszystkie karuzele. Poszła nawet na diabelski młyn ;)
Jeśli mieszkacie w okolicy, będziecie tam przejazdem- gorąco polecam. Całodniowa zabawa za nieduże pieniądze gwarantowana :)
Puszczający bąki Wiking okazał się jedną z najlepszych atrakcji;)
Matka w krzywym zwierciadle ;)
Wybraliśmy się również na spacer. Nie samymi wyjazdami człowiek żyje
Wierch Spiski/ Bukowina Tatrzańska
Kilka lat temu, matka z ojcem byli w górach i większość czasu spędzili na górskich szlakach. Teraz ze względu na dziecię, które za bardzo łazić nie lubi ( póki co) musieliśmy ograniczyć te przyjemności.
Ojciec Antyterrorysta i Matka na Szczycie zabrali mnie również w piękne miejsce jakim jest Litwinka.
Góra, która umożliwia zobaczenie wielu pasm górskich za jednym razem. Znajduje się na niej replika krzyża z Giewontu ( na który bardzo chciało wejść moje dziecko).
Niedzica/ Czorsztyn
Kolejnym punktem wycieczki było zwiedzanie zamku w Niedzicy. Tam jednak nie weszliśmy, ponieważ dwie godziny czekania, skutecznie nas odstraszyły.
Matki przeżyły też chwilę grozy. Dzieci poszły przodem z Ojcem Antyterrorystą. Biegły sobie chodnikiem prosto na ulicę. Krzyczałyśmy, oni mieli nas w nosie, mąż mój szedł sobie spokojnie...ponieważ droga ograniczona była barierkami, a my zza krzaków ich nie widziałyśmy ;)
Przełamałam swoje lęki, wsiadłam na stateczek i popłynęliśmy do Czorsztyna. Nie powiem, na początku kręciło mi się w głowie i słabo się robiło, ale jakoś się ogarnęłam.
Przez chwilę byłam prawdziwą księżniczką ;)
Fot. Matka na Szczycie
Nasze dzieci odegrały scenkę, w której księżniczka jest uwięziona na wieży
Dzielny rycerz przybywa jej na ratunek
Księżniczka mdleje i czeka na pocałunek ( inwencja twórcza Młodej). Później rycerz, też nam zemdlał- pocałunkami ratującymi życie zajęły się oczywiście matki ;)
Fot. Matka na Szczycie
Nowy Targ/ Jarmark Podhalański
Matka na Szczycie skutecznie zachęciła mnie do wypadu na tę imprezę. Kocham stragany, kocham rękodzieło. Mogłabym kupić wszystko, ale samo oglądanie pięknych rzeczy też jest fajne;)
Fot. Matka na Szczycie
Więcej zdjęć znajdziecie u Kasi w tym wpisie (klik).
Tego dnia wypadała nasza rocznica pierwszego spotkania i zaręczyn jednocześnie. Z racji tego, że mąż zainteresowany był bardzo górami, kupiłam mu książkę, którą studiował wieczorami i zasypywał mnie informacjami ;)
Następny dzień, również wypełniony był atrakcjami.
Pojechaliśmy do Rabkolandu
Uwielbiam parki rozrywki, lubię szybką jazdę na karuzelach...nie powiem bałam się wejść na niektóre, ale ponownie przełamałam się i nieźle się bawiłam.
Młoda, pierwszy raz korzystająca z takich dobrodziejstw bardzo nas zaskoczyła. Nie bała się niczego, dzielnie wchodziła na wszystkie karuzele. Poszła nawet na diabelski młyn ;)
Jeśli mieszkacie w okolicy, będziecie tam przejazdem- gorąco polecam. Całodniowa zabawa za nieduże pieniądze gwarantowana :)
Fot. Matka na Szczycie
Puszczający bąki Wiking okazał się jedną z najlepszych atrakcji;)
Matka w krzywym zwierciadle ;)
Wybraliśmy się również na spacer. Nie samymi wyjazdami człowiek żyje
Wierch Spiski/ Bukowina Tatrzańska
Kilka lat temu, matka z ojcem byli w górach i większość czasu spędzili na górskich szlakach. Teraz ze względu na dziecię, które za bardzo łazić nie lubi ( póki co) musieliśmy ograniczyć te przyjemności.
Ojciec Antyterrorysta i Matka na Szczycie zabrali mnie również w piękne miejsce jakim jest Litwinka.
Góra, która umożliwia zobaczenie wielu pasm górskich za jednym razem. Znajduje się na niej replika krzyża z Giewontu ( na który bardzo chciało wejść moje dziecko).
Kocha? nie kocha?
Mąż mój dowcipny zrobił zdjęcie krzyża i wysłał do mojej mamy z informacją, że właśnie weszliśmy na Giewont;)
Chwilę później byliśmy już w Jurgowie i rzucaliśmy kamienie do potoku
Jak już wspomniałam- było pięknie, towarzystwo bardzo doborowe, cudownie spędzone chwile. Wszystko co dobre szybko się kończy. Liczę jednak na to, że spotkamy się w tym samym gronie jak najszybciej <3
Kasi i Jej rodzinie raz jeszcze bardzoooo dziękujemy za gościnę :*
Kasi i Jej rodzinie raz jeszcze bardzoooo dziękujemy za gościnę :*
Komentarze
Prześlij komentarz
Chętnie poznam Wasze zdanie :) Komentarze zawsze mile widziane