Temat chodził za mną już od jakiegoś czasu. Jestem też więcej niż pewna, że wspominałam już kiedyś o podobnych sytuacjach. Podejmuję jednak temat raz jeszcze, warto o tym rozmawiać i dzielić się spostrzeżeniami.
Bardzo często słyszymy, że "dzisiejsza " młodzież jest niewychowana, roszczeniowo nastawiona do życia i świata. W tyłkach im się przewraca, nie mają szacunku do rodziców i innych osób.
Z pewnością wiele razy spotkaliście się z takimi określeniami, może sami byliście świadkami nieodpowiednich zachowań ze strony młodych ludzi.
Chciałabym zaznaczyć, że w żadnym wypadku nie zwalniam z odpowiedzialności za proces wychowawczy żadnego z rodziców. Nie zrzucam też całej winy na osoby postronne, ale...
Sytuacja nr 1
Dziecko wita się z osobą dorosłą. Mówi "cześć", rodzic upomina potomka, że powinien mówić "dzień dobry". Napotkany znajomy lub nieznajomy twierdzi, że nic nie szkodzi, fajnie jak dziecko wita się w ten sposób, mówi na ty...
Jak dla mnie to trochę słabe. Dziecko podrośnie, będzie szło i mówiło "cześć" do każdego napotkanego osobnika, bez względu na jego wiek. Tak, tak wiem, więcej luzu, ktoś powie, że w Anglii, Holandii czy gdzieś tam jeszcze jest to na porządku dziennym.
W naszym pięknym kraju, który nazywa się Polska i o wychowaniu w nim piszę, przyjęte i obowiązujące są inne normy, ludzie mają inne podejście i nie każdemu pasuje takie zwracanie się do nich.
Jako rodzic zwracam dziecku uwagę, tłumaczę. Udaje mi się wypracować to co zamierzyłam, a tu kolejna, identyczna akcja. Dziecko głupieje. Mama kazała witać się słowami "dzień dobry", a pan/ pani mówi cześć.
Miesza się maluchowi w głowie i to porządnie. W pewnym momencie nie chodzi już nawet o to, czego się wymagało, ale o to, że dzieciak przestaje słuchać rodzica również w innych kwestiach. Czemu ma się przejmować. Zrobi coś, co matka/ ojciec uważają za niestosowne, ale znajdzie się ktoś, komu się to spodoba i tak się kółko kręci.
Sytuacja nr 2
Miejsce akcji- sklep. Dziecko awanturuje się ( wrzeszczy, tupie nogami), chce wymusić zakup rzeczy, która jest mu o życia niezbędna. Rodzic/ opiekun stwierdza, że nie jest to konieczne i odmawia. Atak ze strony potomka zyskuje na sile. Widzą i słyszą to wszyscy obecni, czy to w osiedlowym sklepie, czy w supermarkecie.
Sama tego nie doświadczyłam, ale z opowieści koleżanek wiem, jak mocno można się wkurzyć, gdy ktoś obcy zaczyna interweniować.
"Mamusia ci nie kupi, to ja ci kupię", "A czemu mama ci tego nie kupi? "Dziecku trzeba kupić jeśli chce"- takie i inne teksty lecą w kierunku matki i dziecka ( ojców nie opisuję, nie wiem czy miewają takie sytuacje, czy ludzie boją się może z takim tekstem wyskoczyć do mężczyzny :) ).
Ciśnienie rośnie bardzo szybko, człowiek się gotuje, zamiast zażegnać stresującą sytuację, tylko ją zaognia.
Dziecko czując, że ma sprzymierzeńca w osobie, która spieszy na ratunek, podwaja swoje starania. Matka ma dwa wyjścia- albo kupić i mieć spokój, albo dać do słuchu obrońcy.
Co robi osoba, która chce pomóc poszkodowanemu dziecku?
Wiele złego. Niszczy cały system, który chcemy zbudować w celu poprawnego funkcjonowania. Burzy autorytet matki/ ojca. Rodzic jest zły ponieważ nie zgadza się na zabawkę, słodycze itp. Pani przecież powiedziała, że może to dziecku kupić, zwróciła mamie uwagę, że powinna to zrobić.
Bywa tak, że biedna matka ulega dla świętego spokoju, chce mieć z głowy awanturę i dyskusję z ludźmi.
Czego uczy się maluch?
Zrobię awanturę i dostanę to czego chcę.
Oczywiście najlepszym wyjściem jest kulturalne zwrócenie uwagi pani/ panu. który się wtrąca, ale w przypływie emocji i stresu można powiedzieć za dużo i w mało odpowiednim tonie. Według mnie atak rodzica na doradcę jest w tym przypadku bardzo uzasadniony.
Najpierw mówią, żeby dziecku wszystko kupić, żeby nie płakało, a później biadolą, że młodzi ludzie robią to co przytoczyłam na początku.
Nic więcej chyba nie muszę dodawać.
Byliście świadkami takich akcji? Może Was bezpośrednio one dotyczyły?
Komentarze
Prześlij komentarz
Chętnie poznam Wasze zdanie :) Komentarze zawsze mile widziane