Przejdź do głównej zawartości

Dlaczego przestałam czytać blogi?



Nie jest to do końca prawdą, ale zrezygnowałam z szeroko pojętego buszowania w sieci w poszukiwaniu nowych, ciekawych treści, które w jakiś sposób mogłyby wzbogacić moje spojrzenie na świat. Lista moich ulubionych miejsc znacznie się skurczyła.
Co jest tego powodem?

Po pierwsze i najważniejsze- brak czasu. Od września 2016 roku po moim bardzo przedłużonym urlopie macierzyńskim i wychowawczym wróciłam na pole bitwy, czyli do pracy. Z niczego bardziej się nie cieszę jak właśnie z przebywania między ludźmi. 

Co za tym idzie? 

Zmęczenie, chęć spędzenia większej ilości bezcennych minut z rodziną. Pracując w bibliotece potrzebowałam też odpoczynku od komputera :) 

Po drugie- znudziło mi się czytanie na okrągło o tym samym. Były blogi, które podobały mi się, zaglądałam z ciekawością i czytałam z przyjemnością. Do momentu, kiedy przesyt wziął górę. Ile można czytać o tym jak być lepszą matką, jak wychowywać dzieci, jak walczyć o siebie. Wiecie tacy specjaliści od wszystkiego są zazwyczaj do niczego... zasypują treściami, które mogą człowieka frustrować. 

Czytasz, zastanawiasz się i dochodzisz do wniosku, że jest z Tobą źle. Musisz koniecznie zastosować się do rad blogera/ blogerki, żeby Twoje życie wyglądało "normalnie", było na wyższym poziomie. Twoje dziecko dzięki temu wyrośnie na szczęśliwego człowieka. STOP. Blogerzy pokazują to co chcą. To, że napiszą "mądry" tekst, nie znaczy, że sami tak postępują. Modne jest teraz wszelkiego rodzaju motywowanie do zmian i działania i oni doskonale to wykorzystują. 

Dlaczego pokazując swoją rzeczywistość piszą tylko o dobrych sytuacjach? Nie pokazują bałaganu w domu, nie żalą się z kłótni z rodziną itp.? Nie pasuje to do szeroko pojętej normy. Nie jest czymś interesującym. Nie będzie stosu łapek w górę, firmy się nie odezwą.

Oczywiście sama nie jestem bez winy- zaczynałam od parentingu, pisałam o dzieciach ich wychowaniu itd. Olśniło mnie, że to dobre ale na krótszą metę. Dziecko dorośnie, tematy się skończą a wtedy i ja będę musiała skończyć, albo szukać nowej drogi. Droga znalazła się sama i teraz piszę o tym co kocham- czyli o książkach.

Po trzecie- blogerki, które szukały "towarzystwa" zaczynając swoją przygodę w wirtualnym świecie obrosły w piórka, tylną częścią ciała się wypięły, bo lajków przybyło, "sławne" się stały i z plebsem się nie zadają. Można tu dyskutować, przekrzykiwać się kto ma rację, ale zwyczajnie mi się nie chce. Jedyny argument w takich sytuacjach- zazdrość, że mi się nie udało, że nie osiągnęłam tego co one, powtarzany jak mantra przez większość.

No nie osiągnęłam miliona odsłon, nie mam tysięcy polubień. Szczerze- mnie to nie boli, bo do szczęścia nie jest mi potrzebne.

Szkoda nerwów na takie akcje, niech mydlą oczy innym, niech pną się na szyty i taplają się w bagienku, ale beze mnie.

Po czwarte- fałsz, fałsz, fałsz- dziś produkt jest rewelacyjny, bierzcie go bez zastanowienia, mówię wam jest najlepszy. Nic mu nie dorówna...do momentu aż nie odezwie się kolejna firma. Dorzuci parę monet, da kilka gratisów i już zmieniamy zdanie. Ja wiem, rozumiem, że większość ludzi zarabia na blogowaniu, ale oszczędźcie sobie wstydu. Myślicie, że czytelnicy są idiotami? Widzą, przypominają o poprzednim hicie. I co wtedy? Bana dostają, albo milion komentarzy od obrońców, którzy w sumie nie wiem co z tego mają, że tak wojują ( być może nie mają ciekawszych zajęć).

Mogłabym tak jeszcze przez długi czas, ale zostawię to sobie na kolejny wpis:)

Nie jest tak, że już kompletnie nic nie czytam. Są miejsca do których wracam i wracać będę. Blogosfera jest całkiem niezła ( poza wyjątkami oczywiście) ale pod warunkiem, że ma się do niej spory dystans.

Kiedyś już temat podjęłam. Na ponad setkę komentujących osób chyba tylko jedna lub dwie się oburzyły- ale jak mówią UDERZ W STÓŁ A NOŻYCE SIĘ ODEZWĄ. Możecie poczytać tu o czym mowa Popularną blogerką chciałam być ( klik).

Komentarze