Przejdź do głównej zawartości

Uciekające dziecko


Wczorajsza sytuacja.

Robimy z Młodą zakupy, zapłaciłyśmy ,spakowałyśmy i żegnamy się z panią. Odstawiam koszyk a w moje dziecko diabeł wstąpił i z prędkością światła wybiegła ze sklepu...matka za Nią ale z pełną siatą moja prędkość była ograniczona.



Dogoniłam ją już na zewnątrz. Złapałam za kaptur. Zatrzymała się. 

Pytam się dlaczego to zrobiła, przecież tyle razy prosiłam żeby nie uciekała, że niedaleko jest ulica i jest niebezpiecznie. Młoda odpowiada ze skruszoną miną, że mogła wybiec na ulicę i samochód by ją rozjechał. Rozmawiamy na ten temat dalej. Wiem, że długa droga przed nami i milion razy będę to jeszcze musiała mówić. Ale nie to jest tu ważne.

Zastanawia mnie fakt, że nikt kogo minęła po drodze nie próbował Jej zatrzymać. Nagle każdy traci wzrok.  Dlaczego? Kiedyś pisałam o sytuacji- kolega zatrzymał chłopca, który biegł prosto na ulicę. Zamiast podziękowań od matki usłyszał same niemiłe słowa.


Ja do sprawy podchodzę inaczej.


Jakoś tydzień temu spacerowałyśmy z Młodą. Ze sklepu wybiega chłopczyk w wieku mojej córki. Mama krzyczy żeby wrócił. Oczywiście zero reakcji ze strony przechodniów. Pewnie myślą sobie matka zajęta zakupami nie potrafi upilnować dziecka. Mnie też zastanowiło to, że dość długo się nie pojawia. Mały dalej się przemieszcza, Zagaduję do niego, Młoda również. Próbuję go jakoś zatrzymać żeby mama zdążyła do niego dotrzeć. Nagle pędzi kobieta z zakupami i dzieckiem w nosidle. Uśmiecha się, dziękuje za pomoc. L robi chłopcu papa i idziemy dalej. 


Nie potrafiłabym przejść obojętnie widząc samotnie spacerujące dziecko. Nigdy nie wiadomo dlaczego taki maluch jest sam. Skąd wiesz, że jego rodzic nie leży gdzieś nieprzytomny, a jego potomek nie wie co zrobić i idzie dalej. Nie każdy brzdąc w tym wieku potrafi mówić- nie przekaże ci takiej informacji. Raczej nikt nie puszcza tak małego dziecka na samodzielną wycieczkę po mieście.


Druga sprawa. Jeżeli dziecko ucieka nie zawsze znaczy to po prostu ucieczkę w ramach umilenia rodzicowi czasu. Być może ktoś chciał maluchowi zrobić krzywdę i dlatego biegnie ile ma sił w nogach... (wiem sytuacja być może ekstremalna, ale nie jest niemożliwa)


Widząc dziecko, które jest bez opieki rodzica zatrzymaj się spróbuj się czegoś dowiedzieć. Jeżeli zdobycie informacji jest niemożliwe a jesteś mężczyzną i z obawy o niesłuszne oskarżenia boisz się poproś jakąś kobietę o pomoc. Nie wiem więcej pomysłów mi do głowy nie przychodzi.

Wiem jedno warto usłyszeć niemile słowa od rodzica a niejednokrotnie uchronić najmłodszych np. przed zderzeniem z autem. Nie wiem czemu mali uciekinierzy najczęściej lecą w kierunku ulicy? 

Odnosząc się do mojej akcji z L- mina pana kiedy tłumaczyłam Młodej jakie mogły być konsekwencje Jej zachowania była bezcenna. Tak się zastanawiam czy nie czekał na to, że dostanie ode mnie klapsa...a tu niespodzianka matka spokojnie tłumaczy ;)

Komentarze

  1. Jak widzę małe dziecko biegnące samo, albo stojące sa zawsze się rozglądam i szukam Rodziców, odchodzę dopiero, gdy jestem pewna, że dziecko jest z opiekunem. Wiem, że dzieci potrafią uciekać, bo Laura też to robi, gdy jest na zakupach z Tatą. Raz uciekła mu w Biedronce, przecisnęła się i uciekła przez drzwi wejściowe gdy ktoś wchodził. Tome za nią, ale nikt nie wchdził, więc drzwi się nie otworzyły. W przedsionku stała jakaś Pani, ale tylko spojrzała na T. i na Laurę. Nie podeszła, żeby tworzyć drzwi, nie złapała Laury. Po prostu stała. A Tata musiał przebiec cały sklep,żeby następnie przeciskać się przy kasach (ludzie nie chcieli go zbyt chętnie puścic) i dopiero wybiegł na dwór do Laury, Trwało to chwilę, cale szczęscie, że sklep jest na deptaku, do ulicy kawałek drogi jest, ale na jakieś 2 minuty T stracil ją z oczu. Gdy juz ją odnalazł była sama, nikt się nią zainteresował. Tata był przerazony, Laura rozbawiona, a ludzie tyle patrzyli i pewnie mysleli sobie jak to dziecka jcec nie potrafi upilnowac. Innym razem w siedlowym sklepie Laura chodziła obok kas gdy T. płacił za zakupy. nagle podeszła do drzwi, a jakiś chłopiec, a na oko 10 lat wypuścił ją na zewnątrz. TYakże wiemy co to znaczy, jak dziecko ucieka, nasze dla zabawy, bo Laura jeszcze nie rozumie, staramy się tłumaczyć, ale jest za mała żeby widzieć zagrożenie w takiej fajnej zabawie, Dlatego wiem, że trzeba reagować, nawet za cenę zebrania ochrzanu od kogoś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Baba, która nie otworzyła drzwi- brak słów. Laura doskonale rozumie- tylko sprawdza gdzie są granice ;)

      Usuń
  2. My raz mieliśmy taką akcję, w poprzednie lato. Ni z tego, ni z owego dziecko, które stało tuż obok mnie spokojnie, się nagle biegiem puściło na ulicę. Bogu dzięki, że akurat nic nie jechało, ale kilka nocy spać potem nie mogłam. Gdyby w tym momencie akurat jechał jakiś samochód, to byłaby tragedia. Nawet teraz mam ciarki, jak o tym piszę.
    Dziecka nie da się w 100% upilnować niestety. Teraz zawsze kurczowo trzymam go za rękę, gdy jesteśmy w pobliżu jakiejkolwiek ulicy, ale nigdy nie da się do końca przewidzieć, co dziecku do głowy strzeli. Można się tylko starać zapobiegać i przewidywać i... prosić o pomoc Anioła Stróża, w którego ja mam wielką wiarę i wiem, że nieraz nam pomógł:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym Aniołem Stróżem to 100% rację przyznaję. Mój chyba też mnie lubi :)

      Usuń
  3. Moje dzieciaki jakoś nie miały fazy uciekania, a Starszy to do dziś chodzi za rękę ( z młodszym jest ciut gorzej :) ), ale zawsze jak widzę dziecko samo to staram się odnaleźć jego opiekunów. Sama nie chciałabym żeby ktoś w razie co nie zajął się moim dzieckiem. Niestety znieczulica, tumiwisizm czy zwał jak zwał jest dziś okrutnie popularnym zjawiskiem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety częściej jest tak jak piszesz...może powoli będzie lepiej

      Usuń
  4. moja jak na razie jeszcze mi tego nie odwaliła, ale jestem na to zawsze przygotowana psychicznie, nie wyobrżamsobie nie zatrzymać dziecka biegnącego na ulicę, kiedyś moj A. złapał takiego delikwenta w locie między krawężnikiem a ulicą.... na szczęście tam byliśmy. To co napisałaś tłumaczy sytuację dziecka spacerującego samotnie po ulicach olsztyna w pidżamie....obojetność!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najgorsza jest właśnie obojętność...dopóki ciebie samego coś nie spotka to olewasz ( nie zawsze) jak już się trafi...

      Usuń
  5. Masz duzo racji w tym co piszesz!!! Miło, że są jeszcze ludzie, którzy zwracaja uwagę na takie rzeczy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak byłam na szczepieniu z Hanią, zabrałam ze sobą mamę moją. Z gabinetu wybiegł z płaczem chłopczyk, nie wiem, może miał z 3 lata i krzyczał "pierdo*e więcej tu nie przyjdę". Śmiać się wszyscy śmiali, ale nikt za nim nie poleciał, prócz mojej mamy. Tylko my dwie zareagowałyśmy. Ja nie miałam jak gnać za Nim, bo miałam małą Hanię na rękach, ale moja mamuśka poleciała i go złapała i całe szczęście, bo jechał samochód. Przekupiła go cukierkami i wrócili. Jego matka nawet nie wiedziała, że wybiegł z ośrodka, a w poczekalni były jego ciotki ... każdy miał w nosie, że wybiegł na ulicę. Gdyby nie moja mama, to mogłoby się stać nieszczęście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie tak powinno się reagować. Niestety świata nie zmienimy ale można ludziom na takie sytuacje zwracać uwagę i trochę sumienie ruszyć

      Usuń
  7. Na szczęscie Julka nie ucieka ale jak będzie kiedyś- nie wiem. Na samą myśl przechodzą mnie dreszcze. Mimo, że mieszkamy na wsi to do głównej drogi- bardzo ruchliwej jest niedaleko.
    naslonecznej.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy dzieciach przydałaby się dodatkowa para rąk i oczu

      Usuń
  8. Jeszcze wszystko przede mną. Mały zaczyna chodzić ale mam nadzieje, ze w razie co napotkam na swojej drodze ludzi, którzy go zatrzymają.
    Nie bądźmy obojętni!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miejmy nadzieję, że takie sytuacje nie będą miały miejsca ;)

      Usuń
  9. dobrze, że mój jeszcze nie ucieka :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie wiem jak można nie złapać uciekającego dziecka które na dodatek biegnie w stronę ulicy. Nie byłam jeszcze w takiej sytuacji, ale wydaje mi się, że wtedy się reaguje odruchowo, po prostu się za nim biegnie i go łapie. Jak widać jednak nie każdy takie odruchy ma. Moja Martynka nie ucieka na szczęście, ma trzy lata i jeszcze jej się nie zdarzyło i mam nadzieję że się nie zdarzy. Kiedyś była świadkiem jak jej kolega, rówieśnik wjechał rowerem biegowym na ulicę, byliśmy we czwórkę na spacerze z nim i jego mamą, a wiadomo jak to na biegowym - jak nie uruchomisz perszinga w sobie to malca nieraz ciężko dogonić. Na szczęście była to ulica bardzo mało użytkowana, jedna z osiedlowych, ale pogadanka potem była na ten temat co się może stać, myślę że sporo też zrobił widok umarły potrącony kot którego kiedyś z wyżej wspomnianym kolegą spotkaliśmy, jego mama od razu zakomunikowała odnośnie tego wyjechania rowerem, że ten kot nie uważał i auto w niego wjechało. A poza tym to wiele tłumaczymy Martynce, dlaczego nie może uciekać od nas, co się może stać jak ucieknie i się zgubi, mamy książeczkę tematyczną na temat ucieczki. Mam nadzieję, że to wszystko uchroni nas przed ucieczkami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poproszę tytuł tej książeczki ;) Moje dziecko bardzo bierze do siebie to co zawarte jest w książeczkach może więc i ta nam jakoś pomoże ;)

      Usuń
  11. Gaja cały czas biega i zawsze mam ją na oku, bo wystarczy się odwrócić, a już coś kombinuje. Takie są dzieci. Gdy jesteśmy poza domem, mamy wyostrzone zmysły. Trzeba na takie rzeczy zwracać uwagę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Młoda też w ciągłym biegu. Druga para oczu by się przydała nie powiem. Taka sytuacja zdarzyła mi się pierwszy raz i na pewno nie ostatni. Plusem jest natomiast to, że jeżeli jesteśmy na spacerze to grzecznie idzie za rękę ;)

      Usuń
  12. Mój nie ucieka. Nie ma jak bo jeszcze nie umie chodzić. Ba nawer siedzieć. Ale ja zawsze reaguję jak widzę samotne dziecko. Ostatnio, jak wychodziliśmy z rehabilitacji złapałam dzielnego malca-podróżnika. Okazało się, że uciekł babci bo ta zawolno chodzi i nie chce mi się czekać. Jak mnie babcia zobaczyła to prawie miała łzy w oczach. Ja niosąc nosidełko na ręku dałam radę go zatrzymać a także ludzie mający puste ręce nie. Babcia chłopca powiedziała, że często jej ucieka i bardzo rzadko ktoś jej pomaga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja Młoda jak zaczęła chodzić ( późno to się działo) to na początku chodziła- biegała na szelkach ze względu bezpieczeństwa. Nasłuchałam się mądrości na ten temat, że książka by z tego powstała. Później był spokój aż do opisywanego dnia

      Usuń
  13. Niestety smutna prawda jest taka, że mnóstwo, ale to mnóstwo rodziców w sytuacji ucieczki dziecka wymierzyłoby maluchowi tak siarczystego klapsa, że aż tyłek by odpadł. Fajnie, że mentalność się zmienia i szukamy innych rozwiązań

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że dawanie klapsa z czasem zniknie całkowicie...

      Usuń
  14. Miałam raz taką sytuację. Brzdąc, na oko 3-latek. Bawił się na osiedlowym placu zabaw, tata siedział niedaleko na ławce (nie, nie z piwem w ręku ;) ) Ja akurat wyciągałam Starszą z fotelika (miała wtedy jakieś 2 latka), chłopiec przebiegł obok mnie, leciał w stronę ulicy, a nadjeżdżało auto... Ja Wikę z powrotem wepchnęłam w fotelik, a chłopaka za kurtkę... Ojciec, gdy zorientował się, co się stało, czym prędzej podleciał, ale gdyby nikt tego chłopca nie złapał, to nie wiem, jak to by się skończyło... Wolę nie myśleć o tym

    Wiki uczona była od początku, że spaceruje koło mnie, że ma się mnie pilnować, że ja pilnuję Ją. Wie, że jak chociaż raz oddali się bez pozwolenia, to będzie chodziła już tylko za rękę. Póki co jeszcze żadnej zwiewajki nie zaliczyła. Z Młodszą czuję, że będzie gorzej, bo bardzo nie lubi słuchać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mojej Młodej kupiłam książeczkę o ucieczce w sklepie. Słuchała uważnie, na koniec powiedziała, że nie będzie uciekać...zobaczymy jak będzie w praktyce :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Chętnie poznam Wasze zdanie :) Komentarze zawsze mile widziane