O tym jak poradzić sobie na imprezie z dzieckiem już wiecie :) Tym razem napiszę trochę o moim podejściu do uroczystości najmłodszych.
Po pierwsze i najważniejsze uważam, że na takich imprezach nie powinno być alkoholu. Chrzciny, komunie, urodziny potomka. Jest to jego święto a nie rodziców i innych dorosłych. Często zadaję sobie pytanie czy bez alkoholu nie można tego wszystkiego zorganizować. Można jeżeli się tylko chce. Przyszedł czas na chrzciny młodej. Trzeba było to jakoś zorganizować. W domu miejsca za mało...poza tym nie opłaca się z tym wszystkim wojować, ponieważ za dużo się nie zaoszczędzi...robiąc przyjęcie w lokalu masz przede wszystkim mniej nerwów. Pytanie właściciela czy chcemy swój alkohol czy u nich zamawiamy. Odpowiadamy, że alkoholu nie będzie jedynie wino do obiadu i tyle. Moim zdaniem jest to święto dziecka i nie ma za bardzo czego opijać. Głosów niezadowolenia z tego powodu nie słyszałam, jeśli komuś to nie pasowało niestety ja mam takie stanowisko w tej sprawie i go nie zmienię.
Identyczne jest moje podejście do urodzin malucha- nie ma sensu robić w tym dniu wielkiego balu. Dziecko i tak jest zestresowane ilością gości, 3 godzinki maksymalnie i ma dość. W naszym przypadku siedzenie przy stole nie wchodzi w grę ponieważ Młoda nie usiedzi za długo w jednym miejscu. Wiem, że wielu ludzi praktykuje robienie z tego biby do późnych godzin nocnych. Przelewa się wtedy też dużo trunków. Jestem zdania, że jest to święto dziecka- ono nie pije nikt nie pije. Ale to tylko moje zdanie i każdy ma prawo się z nim nie zgodzić. W tym czasie to maluch jest najważniejszy a nie goście. Przychodzą do niego a nie do rodziców na drinka- od tego są inne okazje.
Kolejny punkt- komunia. Coraz gorzej się dzieje w tym temacie. Rodzice biorą kredyty żeby zrobić coś na mój gust na kształt wesela. 50 osób zaproszonych... masa prezentów i pieniędzy. Ale czy to jest najważniejsze. Dzieci nie czekają na sakrament. Ważne staje się dla nich to co dostaną, ile kasy nazbierają. Rodzice takim podejściem robią dzieciom krzywdę. Wyrastają później na materialistów. Nie liczy się nic poza kasą. Zdziwienie później ogromne- przecież ja tego nie uczyłam/em. Zaczyna się wyścig kto zaprosi więcej gości, gdzie będzie impreza...najlepiej żeby odbyła się w najdroższym lokalu.
Dzieci w szkole opowiadają sobie o tym wszystkim i zaczyna się problem w momencie kiedy któreś dostało mniej, było mniej gości itp. itd. Dzieciakowi jest przykro, koledzy mieli lepiej, ja mam gorzej. Ma żal do rodziców...bo przez to, że impreza była mniejsza, ma gorsze prezenty odstaje od rówieśników. Dzieciaki w takich sytuacjach potrafią być okrutne...ale skąd to się bierze...tego uczą ich rodzice. Widzą ten pęd, chęć pokazania się i naśladują...Kiedyś na komunię dostawało się książki, zegarki, rowery...teraz jeśli na liście prezentów nie znajdzie się laptop, tablet, quad i inne tego typu gadżety...w kopertach będzie mniej niż po 500 zł- totalna porażka. Rodzice rozmawiają, liczą kto dał więcej...dziecko słyszy i uczy się takiego podejścia do życia.
Mam nadzieję, że moje dziecko nie będzie czuło się skrzywdzone jeżeli jej uroczystości będą tylko w gronie najbliższych...jeżeli nie dostanie tych wypasionych gadżetów. Bez tego można żyć...ale czas pokaże co z tego wyjdzie.
Po pierwsze i najważniejsze uważam, że na takich imprezach nie powinno być alkoholu. Chrzciny, komunie, urodziny potomka. Jest to jego święto a nie rodziców i innych dorosłych. Często zadaję sobie pytanie czy bez alkoholu nie można tego wszystkiego zorganizować. Można jeżeli się tylko chce. Przyszedł czas na chrzciny młodej. Trzeba było to jakoś zorganizować. W domu miejsca za mało...poza tym nie opłaca się z tym wszystkim wojować, ponieważ za dużo się nie zaoszczędzi...robiąc przyjęcie w lokalu masz przede wszystkim mniej nerwów. Pytanie właściciela czy chcemy swój alkohol czy u nich zamawiamy. Odpowiadamy, że alkoholu nie będzie jedynie wino do obiadu i tyle. Moim zdaniem jest to święto dziecka i nie ma za bardzo czego opijać. Głosów niezadowolenia z tego powodu nie słyszałam, jeśli komuś to nie pasowało niestety ja mam takie stanowisko w tej sprawie i go nie zmienię.
Identyczne jest moje podejście do urodzin malucha- nie ma sensu robić w tym dniu wielkiego balu. Dziecko i tak jest zestresowane ilością gości, 3 godzinki maksymalnie i ma dość. W naszym przypadku siedzenie przy stole nie wchodzi w grę ponieważ Młoda nie usiedzi za długo w jednym miejscu. Wiem, że wielu ludzi praktykuje robienie z tego biby do późnych godzin nocnych. Przelewa się wtedy też dużo trunków. Jestem zdania, że jest to święto dziecka- ono nie pije nikt nie pije. Ale to tylko moje zdanie i każdy ma prawo się z nim nie zgodzić. W tym czasie to maluch jest najważniejszy a nie goście. Przychodzą do niego a nie do rodziców na drinka- od tego są inne okazje.
Kolejny punkt- komunia. Coraz gorzej się dzieje w tym temacie. Rodzice biorą kredyty żeby zrobić coś na mój gust na kształt wesela. 50 osób zaproszonych... masa prezentów i pieniędzy. Ale czy to jest najważniejsze. Dzieci nie czekają na sakrament. Ważne staje się dla nich to co dostaną, ile kasy nazbierają. Rodzice takim podejściem robią dzieciom krzywdę. Wyrastają później na materialistów. Nie liczy się nic poza kasą. Zdziwienie później ogromne- przecież ja tego nie uczyłam/em. Zaczyna się wyścig kto zaprosi więcej gości, gdzie będzie impreza...najlepiej żeby odbyła się w najdroższym lokalu.
Dzieci w szkole opowiadają sobie o tym wszystkim i zaczyna się problem w momencie kiedy któreś dostało mniej, było mniej gości itp. itd. Dzieciakowi jest przykro, koledzy mieli lepiej, ja mam gorzej. Ma żal do rodziców...bo przez to, że impreza była mniejsza, ma gorsze prezenty odstaje od rówieśników. Dzieciaki w takich sytuacjach potrafią być okrutne...ale skąd to się bierze...tego uczą ich rodzice. Widzą ten pęd, chęć pokazania się i naśladują...Kiedyś na komunię dostawało się książki, zegarki, rowery...teraz jeśli na liście prezentów nie znajdzie się laptop, tablet, quad i inne tego typu gadżety...w kopertach będzie mniej niż po 500 zł- totalna porażka. Rodzice rozmawiają, liczą kto dał więcej...dziecko słyszy i uczy się takiego podejścia do życia.
Mam nadzieję, że moje dziecko nie będzie czuło się skrzywdzone jeżeli jej uroczystości będą tylko w gronie najbliższych...jeżeli nie dostanie tych wypasionych gadżetów. Bez tego można żyć...ale czas pokaże co z tego wyjdzie.
W 100% się zgadzam i nie potrafię zrozumieć dlaczego dorośli zatracają się w tym idiotyzmie "wypasionych' imprez. Skąd to się bierze, jak na każdym kroku słychać: jakie to wszystko drogie, nie mam pieniędzy, nie stać mnie itp.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że jest to chęć dowartościowania się, pokazania, nie bycia gorszym od innych...
UsuńMam takie samo zdanie co do alkoholu na np. urodzinach dziecka czy innych imprezach. Pamiętam, że piąte urodziny mojego synka wyprawiła nam moja teściowa i niestety nakupiła alkoholu. Ja z mężem nie piliśmy, inni tylko po kieliszku czy lampce.. wiedzieli, że nie jesteśmy z tego zadowoleni. Nie dało nic tłumaczenie, że nie sobie tego nie życzymy ( urodzinki były wyprawiane u teściów, nie w Polsce).. Nie byliśmy u siebie wiec i do powiedzenia jej zdaniem nic nie mieliśmy.. A przecież to urodziny naszego dziecka! Ja wychowałam się w domu w którym.. komunia, chrzest, urodziny były bez grama alkoholu. U męża odwrotnie.
OdpowiedzUsuńCo do komunii.. Chcę zrobić w lokalu dla tzw. świętego spokoju. Trochę osób w najbliższej rodzinie mam.. i przygotowywać to wszystko.. później sprzątanie.. Nie! Dlatego odkładam już nieduże sumy. W ciągu trzech lat uzbiera się kwota na to potrzebna. A czas który musiałabym poświęcić na zrobienie obiadu, upieczenie ciast wolę poświęcić rodzinie z którą nie widujemy się często..Odległość.. Z moją dwa- trzy razy do roku.. a z męża raz albo i to nie. Jeśli chodzi o prezenty.. Nasz synek wie,że nie to jest najważniejsze. Jak na razie bardziej cieszy się z tego, że odwiedziła go babcia a nie z tego, że np.coś tam mu przywiozła. Nawet często "trzeba" mu przypominać, żeby otworzył prezent :)
Jak już pisałam to wszystko zależy od wychowania...ja też jestem za tego typu imprezami w lokalu...idziesz masz święty spokój i nie martwisz się, że coś nie wyjdzie:) Moje dziecko jak dostaje prezenty to oddaje mamie...nie wiem skąd to się wzięło...dla niej największym prezentem jest póki co towarzystwo najbliższych:)
Usuńtrzeba sobie obmyśleć strategię i żyć po swojemu,nie ulegać presji rodziny czy całego świata.A co będzie życie pokaże.
UsuńDobra strategia nie jest zła :D Jestem osobą, która nie ulega presji otoczenia...no może czasem mi się zdarzy ulec jednej Pani :D
UsuńO proszę, przeoczyłam Twój post. ;)
OdpowiedzUsuńAle nadrobiłaś i wybaczam :D
UsuńU nas nigdy jeszcze hucznej dziecięcej imprezy nie było, urodziny Syna na Szczycie raczej zawsze były skromne, szczególnie pierwsze, które niestety wypadały krótko po śmierci mojej babci, więc nie było specjalnego nastroju do imprezy. Ale mam nadzieję, że w następnych latach nadrobimy:)
OdpowiedzUsuńPewnie, że nadrobicie ;)
Usuń