Przejdź do głównej zawartości

Mamo, tato porozmawiajmy...

Rodzi się dziecko...komunikuje się z nami za pomocą płaczu...chce jeść- płacze, boli brzuch- płacze, brudna pielucha- płacze...Maluszek rośnie słychać radosne gugu, bubu itp. Nadal potrzeby komunikuje płaczem...czekasz, masz nadzieję, że szybko zacznie mówić- będzie znacznie łatwiej, powie co chce i nie będziesz się ciągle zastanawiać o co chodzi...

Słyszysz pierwsze mama, tata- skaczesz do sufitu, twoja radość jest ogromna...wszyscy już wiedzą, że twoje maleństwo powiedziało pierwsze słowa...i zaczyna się pieszczenie do dziecka...nie wiem na czym polega fenomen mówienia do dzieci : cio tam śłychać , jak się naziwaś, ziobać jaki ładny piesiek itp...niestety ostatnimi czasy słyszę to coraz częściej i to wcale nie od starszych ludzi...

Małe dziecko chłonie wszystko jak gąbka...owszem niektóre wyrazy wypowiada tak pociesznie, że można ich słuchać wielokrotnie...ale nie rób dziecku krzywdy od samego początku...mów do niego normalnie, poprawnie za entym razem forma wyrazu będzie prawidłowa a ty unikniesz później dość kosztownych wizyt u logopedy.

Mowa L rozwinęła się bardziej w momencie kiedy zaczęła chodzić...rozgadała się na całego...wprowadziłam- dosłownie zakaz pieszczenia się do niej, przeinaczania wyrazów i powtarzania niepoprawnych wersji... ja wiem zawsze mówiło się zdrobniale do dzieci, coś co było brudne było bee...niestety bee robi owieczka i nie mam zamiaru mieszać Młodej w głowie...ona mówi, że coś jest po prostu brudne...
Może moje podejście jest dziwne...nie wiem...podparte jest jednak rozmowami z logopedami, ich radami...trochę też o tym czytam...i wydaje mi się, że robię dobrze...może znajdzie się ktoś kto wyprowadzi mnie z błędu...

Dlaczego z dorosłymi rozmawiasz normalnie a z dzieckiem już nie? Siedzi sobie taki mały szkrab i się zastanawia z tatą, ciocią, babcią, sąsiadką mama rozmawia inaczej niż ze mną...dlaczego? Uważasz, że dziecko nie rozumie tego co mówisz normalnie...rozumie doskonale...nie musisz się gimnastykować i wymyślać czegoś na styl mieszanki chińsko- włosko- francuko- norweskiego...bez tego da się żyć :) Miło się słucha normalnych wypowiedzi a nie wymienionej przeze mnie mieszanki językowej...
Jakiś czas temu spotykamy znajomą przed sklepem mówi do L : cio śłychać, gdzie idzies? L popatrzyła i nie odpowiedziała...powtórzyłam jej pytanie normalnie i mówi Idę z mamą i tatą do Pepco...aha odpowiedziała znajoma i na tym konwersacja się zakończyła.

Dużo osób dziwi się słysząc jak Młoda nawija...pytają o wiek robią jeszcze większe oczy...co ja poradzę, że matce się gęba nie zamyka...a skoro spędza ze mną większość czasu...nie ma wyjścia...musi gadać :D powtarza wszystko co usłyszy, czytamy dużo książek, bajek edukacyjnych nie oglądamy bo Młodą póki co w tv interesuje tylko muzyka...koleżanka powiedziała mi żeby mówić dziecku trudne wyrazy...lepiej rozwija się mowa...i tak słyszę 1oo razy dziennie: Hermaszewski, Pchła Szachrajka, babcia ostatnio wpadła na Brzęczyszczykiewicza itp... L powtarza, lubi uczyć się nowych wyrazów...nigdy jednak nie wpadłam na pomysł pieszczenia się...ja wiem słyszałam, że takie zwracanie się do malucha jest słodkie...mi niestety to wszystko uszy drażni i scyzoryk mi się w kieszeni otwiera na samą myśl...
Jedna osoba mówi do mnie ostatnio, że L mówi jak dorosły, normalnie szok... mówi, nie da się ukryć...ale to dlatego, że się do niej nie pieścimy-mina wskazująca na niezadowolenie ...dodam, że osoba ta właśnie takie metody stosowała...

Idzie taki mały przysłowiowy Jaś w towarzystwo ( załóżmy, że ma 4 lata) i mówi po swojemu- czyli tak jak go rodzice nauczyli...matka się wstydzi i namiętnie poprawia dzieciaka po każdym wypowiedzianym słowie...Jaś myśli sobie o co kaman...przecież w domu tak do mnie mówią i jest dobrze...wychodzimy z domu i mam tak nie mówić...i zamęt w życiu małego człowieka niepotrzebnie się pojawia...
Ja rozumiem, że biznes się musi kręcić i logopedzi żeby mieć z czego żyć pracować powinni...jednak można im trochę oszczędzić- mają i tak dużo pracy...mówmy do dzieci normalnie...nasz język ojczysty i tak jest trudny...po co tych kłopotów dokładać...

Komentarze

  1. dokładnie tak jak piszesz, u nas w domu także zakaz pieszczenia i określeń typu si, bach, nunu itd....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie to na pewno jest zboczenie zawodowe...ale wolę zapobiegać niż leczyć :D Młoda wiadomo nie mówi idealnie...ale bardzo się stara i robię wszystko żeby ją wspierać :D

      Usuń
  2. Moje dzieci szybko mówiły. Owszem, zdarzały się zdrobnienia, ale rzadko. Szymek ma dwa i pół roku i mówi pełnymi zdaniami, a słowa przekręca tylko nieznacznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdrobnienia nie są aż tak straszne...chodzi mi najbardziej o namiętne pieszczenie się...czasem ludzie każdy wyraz wypowiadają w ten sztuczny sposób...

      Usuń
  3. Ja na pewno będę miała kłopot, bo uczymy małą dwóch języków i czasami zdarza mi się je mieszać. Jednak z tego, co zauważałam, Gaja rozumie i polski i włoski, a to jest najważniejsze. Mówię do niej poprawnie, choć przyznam, że i zdrobnienia mi sią zarzają, ale staram się nad tym panować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Specjalista ze mnie żaden ale z opinii rodziców dzieci dwujęzycznych wiem, że nie jest aż tak tragicznie...koleżanka wyjechała z dwulatkiem do Niemiec i Młody szybko zaczął łapać drugi język...Jak czytałam gdzieś w mądrych źródłach Ty powinnaś rozmawiać z Nią po polsku, Mąż natomiast po włosku...ale jak to jest w praktyce nie wiem...jak już pisałam zdrobnienia nie są najgorsze...bo zdrabniać mi się zdarza...słowa przeinaczane typu cio, śłychać itp...według mnie są tymi najgorszymi.

      Usuń
  4. Także wystrzegałam ludzi którzy pieścili się do moich chłopców, lub zwyczajnie ich upominałam. Sama też, może przesadnie, nawet nie zdrabniałam wyrazów kotek, piesek, autko itp. zawsze był pies samochód, szczotka, zabawka... Dzieci moje równie szybko zaczęły mówić, mając 2 lata komunikowały się już pełnymi zdaniami,czasem przeinaczając oczywiście jakieś słowo, ale szybciej i łatwiej było to poprawić. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie zdrabniałam...rozmawiałam jednak z logopedą i zdrobnienia piesek, kotek itp. nie robią wielkiej krzywdy...:)

      Usuń
  5. Rewelacyjny tekst! Dużo mi uświadomiłaś i zgadzam się z tobą w 100%. Muszę zwrocić na to uwagę, bo mimo tego, że nasz maluch jeszcze nie mówi- ma 6 miesięcy :-) to już teraz niektórzy członkowie rodziny mówią do niego w sobie tylko znanym języku :-) dzięki że o tym napisałaś, to ważna sprawa.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Chętnie poznam Wasze zdanie :) Komentarze zawsze mile widziane