Dlaczego ludzie widząc, że dzieje się coś złego drugiemu człowiekowi nie zwracają na to uwagi. Przecież powinno się pomagać. Niestety coraz częściej widzi się osoby obojętnie przechodzące obok leżącego na chodniku człowieka, bitego dziecka. Nie zwraca się również uwagi na awantury za ścianą...
Sytuacja opisywana przeze mnie na funpage...dziecko biegnie prosto na ulicę, matka za nim...mój znajomy zatrzymuje dziecko i tłumaczy mu, żeby poczekał na mamę, że nie wolno wybiegać na ulicę, bo może go potrącić samochód. Matka dobiega wyzywa faceta od najgorszych. On kwituje to słowami, że dzięki jej reakcji już nigdy nie zatrzyma żadnego dziecka, nawet jakby miała mu się stać krzywda...i wcale nie dziwię się takim zachowaniom jak jego. Chciał pomóc...zamiast dziękuję usłyszał same niemiłe słowa...czy tak powinno się dziękować za to, że ktoś chronił dziecko przed możliwą tragedią? Chyba nie.Nie każdy człowiek zainteresowany twoim dzieckiem ma wobec niego złe zamiary.
Awantury domowe...coraz bardziej popularne zjawisko zwłaszcza po alkoholu. Dzwoni się na policję...oni przyjeżdżają a pani, która przed chwilą krzyczała ratunkuuu...mówi, że nic się nie dzieje. I kto wychodzi na wariata- osoba zgłaszająca...dodatkowo później nie masz życia z takimi sąsiadami. A jak dochodzi do tragedii...ofiara twierdzi, że wszyscy na około słyszeli i wiedzieli co się dzieje i nic z tym nie zrobili...i tak kręci się to wszystko w kółko... Sama kiedyś zgłaszałam sytuację na policji. Matka pijana z dwójką dzieci w godzinach nocnych urządzała sobie spacery ( dzieci 3 i 5 lat). Zadzwoniłam zgłosiłam...i czekam na interwencję...mija pół godziny nikogo nie widać...dzwonię ponownie...pan bardzo niezadowolony, że zadzwoniłam twierdzi, że kogoś już wysłał...dziwne mówię- siedzę i nikogo nie widać...po godzinie pojawia się policja, kobieta ucieka do swojej rodziny...oni jednak twierdzą, że jej tam nie ma i po sprawie...nikt się już tym nie interesuje.
Idę na zakupy z L...mężczyzna leży na chodniku kompletnie pijany...przy nim siedzi kolega i usilnie namawia go do tego żeby wstał...leżący kontaktuje, więc idę dalej- nie będę się szarpała z obcym mężczyzną...w dodatku mam ze sobą dziecko, którego nie pozostawię bez opieki. Za jakiś czas wracamy - pan jak leżał tak leży, drugi siedzi obok i dopija piwko. Leci kobieta drze się, że nikt nie reaguje, nie wiadomo czy mężczyzna żyje...leżący odpowiada, że żyje...ale przechodniom i tak się od pani obrywa...
Był w moim otoczeniu przypadek, że osoba, która chciała pomóc pijanemu człowiekowi po prostu została przez niego zaatakowana i sama miała później problemy zdrowotne i zmasakrowaną twarz. Po czymś takim odechciewa się być przykładnym obywatelem ratującym ludzkość.
Ojciec molestuje dzieci...one boją się cokolwiek powiedzieć...sytuacja wychodzi na jaw...ojca zamykają w więzieniu...za jakiś czas z niego wychodzi i wraca do domu...i znów to samo ma miejsce, jednak nikt się już tym nie interesuje za bardzo, skoro go wypuścili to pewnie już zmądrzał...dzieciaki trafiają do domu dziecka na szczęście i chyba trochę za późno...to co przeszły zostanie w ich pamięci...zawsze będą czuły się gorsze...będą z tym żyły do końca swoich dni...jednak zanim rodzina tego nie opowie nikt nie może nic z tym zrobić...
Sytuacji takich jest tysiące...można wymieniać w nieskończoność...Zastanawiam się jednak dlaczego to na ludziach spoczywa obowiązek udzielania pomocy, a nie służbach, które się tym zajmują...dzwoni się na pogotowie a tam odpowiedź, że nie ma karetki i trzeba sobie z tym radzić samemu. Pytanie jednak zasadnicze idę z małym dzieckiem i jest ktoś komu trzeba udzielić pomocy...dziecka nie zostawię...zadzwonię po pomoc dostanę instrukcje jak mam to zrobić...dodatkowo nie noszę przy sobie odpowiedniego sprzętu do udzielania takiej pomocy...poprzez nieumiejętne ratowanie życia można zrobić człowiekowi jeszcze większą krzywdę...i później się za to odpowie...w tym przypadku nie można winić ludzi lecz prawo obowiązujące w naszym kraju.
Bite dzieci...zwrócisz uwagę w odpowiedzi usłyszysz litanię słów...zgłosisz- matka powie, że otrzepała dziecku spodenki bo miało brudne. Widziałam wiele sytuacji- roczne dziecko wyrzuca smoka, matka krzyczy i daje klapsa...( sytuacja widziana z balkonu) i idą dalej...pytanie podstawowe czy dziecku potrzebny jest smok skoro go wyrzuca? Mamusia widocznie myśli, że tak...dziecko ma inną wizję...
Dziecko dostaje klapsa za brzydkie słowo...od kogoś je usłyszało- samo nie wymyśliło...klaps należy się raczej rodzicowi...Szkoda ci dziecka...ale co możesz zrobić...jego rodzic uważa, że jest jego właścicielem i może zrobić wszystko na co ma ochotę...
Zgłaszanie przemocy- zgłosisz źle, nie zgłosisz też niedobrze...bijesz się z myślami, czy postępujesz dobrze...ja po kilku sytuacjach stwierdziłam, że martwić się będę tylko i wyłącznie o swój tyłek. Bita kobieta mówi, że i tak kocha męża i nie zgłosi tego...dlaczego ja mam się wtrącać w ich życie skoro im tak dobrze?
Wiem jak wygląda to wszystko- relacje ofiara- kat- ale w teorii, życie pisze różne scenariusze...jeżeli do ofiary nie docierają komentarze z zewnątrz...ty nic nie możesz zrobić...siłą na terapię nie zaciągniesz...najbardziej szkoda w tym wszystkim dzieci, które się temu przyglądają...ale co przychodzi kurator, opieka- w domku sielanka, posprzątane...pięknie ładnie...ty zgłosisz niby anonimowo a i tak wszyscy wiedzą kto za tym stoi...a później nie masz życia...
Wiem łatwo mówić o czymś jeśli mnie to nie dotyczy...nie dotyczyło i mam nadzieję nigdy nie będzie dotyczyć... ale jeżeli szukasz pomocy ze strony kompetentnych osób i jej nie otrzymujesz to wygląda to tak a nie inaczej.
Sytuacja opisywana przeze mnie na funpage...dziecko biegnie prosto na ulicę, matka za nim...mój znajomy zatrzymuje dziecko i tłumaczy mu, żeby poczekał na mamę, że nie wolno wybiegać na ulicę, bo może go potrącić samochód. Matka dobiega wyzywa faceta od najgorszych. On kwituje to słowami, że dzięki jej reakcji już nigdy nie zatrzyma żadnego dziecka, nawet jakby miała mu się stać krzywda...i wcale nie dziwię się takim zachowaniom jak jego. Chciał pomóc...zamiast dziękuję usłyszał same niemiłe słowa...czy tak powinno się dziękować za to, że ktoś chronił dziecko przed możliwą tragedią? Chyba nie.Nie każdy człowiek zainteresowany twoim dzieckiem ma wobec niego złe zamiary.
Awantury domowe...coraz bardziej popularne zjawisko zwłaszcza po alkoholu. Dzwoni się na policję...oni przyjeżdżają a pani, która przed chwilą krzyczała ratunkuuu...mówi, że nic się nie dzieje. I kto wychodzi na wariata- osoba zgłaszająca...dodatkowo później nie masz życia z takimi sąsiadami. A jak dochodzi do tragedii...ofiara twierdzi, że wszyscy na około słyszeli i wiedzieli co się dzieje i nic z tym nie zrobili...i tak kręci się to wszystko w kółko... Sama kiedyś zgłaszałam sytuację na policji. Matka pijana z dwójką dzieci w godzinach nocnych urządzała sobie spacery ( dzieci 3 i 5 lat). Zadzwoniłam zgłosiłam...i czekam na interwencję...mija pół godziny nikogo nie widać...dzwonię ponownie...pan bardzo niezadowolony, że zadzwoniłam twierdzi, że kogoś już wysłał...dziwne mówię- siedzę i nikogo nie widać...po godzinie pojawia się policja, kobieta ucieka do swojej rodziny...oni jednak twierdzą, że jej tam nie ma i po sprawie...nikt się już tym nie interesuje.
Idę na zakupy z L...mężczyzna leży na chodniku kompletnie pijany...przy nim siedzi kolega i usilnie namawia go do tego żeby wstał...leżący kontaktuje, więc idę dalej- nie będę się szarpała z obcym mężczyzną...w dodatku mam ze sobą dziecko, którego nie pozostawię bez opieki. Za jakiś czas wracamy - pan jak leżał tak leży, drugi siedzi obok i dopija piwko. Leci kobieta drze się, że nikt nie reaguje, nie wiadomo czy mężczyzna żyje...leżący odpowiada, że żyje...ale przechodniom i tak się od pani obrywa...
Był w moim otoczeniu przypadek, że osoba, która chciała pomóc pijanemu człowiekowi po prostu została przez niego zaatakowana i sama miała później problemy zdrowotne i zmasakrowaną twarz. Po czymś takim odechciewa się być przykładnym obywatelem ratującym ludzkość.
Ojciec molestuje dzieci...one boją się cokolwiek powiedzieć...sytuacja wychodzi na jaw...ojca zamykają w więzieniu...za jakiś czas z niego wychodzi i wraca do domu...i znów to samo ma miejsce, jednak nikt się już tym nie interesuje za bardzo, skoro go wypuścili to pewnie już zmądrzał...dzieciaki trafiają do domu dziecka na szczęście i chyba trochę za późno...to co przeszły zostanie w ich pamięci...zawsze będą czuły się gorsze...będą z tym żyły do końca swoich dni...jednak zanim rodzina tego nie opowie nikt nie może nic z tym zrobić...
Sytuacji takich jest tysiące...można wymieniać w nieskończoność...Zastanawiam się jednak dlaczego to na ludziach spoczywa obowiązek udzielania pomocy, a nie służbach, które się tym zajmują...dzwoni się na pogotowie a tam odpowiedź, że nie ma karetki i trzeba sobie z tym radzić samemu. Pytanie jednak zasadnicze idę z małym dzieckiem i jest ktoś komu trzeba udzielić pomocy...dziecka nie zostawię...zadzwonię po pomoc dostanę instrukcje jak mam to zrobić...dodatkowo nie noszę przy sobie odpowiedniego sprzętu do udzielania takiej pomocy...poprzez nieumiejętne ratowanie życia można zrobić człowiekowi jeszcze większą krzywdę...i później się za to odpowie...w tym przypadku nie można winić ludzi lecz prawo obowiązujące w naszym kraju.
Bite dzieci...zwrócisz uwagę w odpowiedzi usłyszysz litanię słów...zgłosisz- matka powie, że otrzepała dziecku spodenki bo miało brudne. Widziałam wiele sytuacji- roczne dziecko wyrzuca smoka, matka krzyczy i daje klapsa...( sytuacja widziana z balkonu) i idą dalej...pytanie podstawowe czy dziecku potrzebny jest smok skoro go wyrzuca? Mamusia widocznie myśli, że tak...dziecko ma inną wizję...
Dziecko dostaje klapsa za brzydkie słowo...od kogoś je usłyszało- samo nie wymyśliło...klaps należy się raczej rodzicowi...Szkoda ci dziecka...ale co możesz zrobić...jego rodzic uważa, że jest jego właścicielem i może zrobić wszystko na co ma ochotę...
Zgłaszanie przemocy- zgłosisz źle, nie zgłosisz też niedobrze...bijesz się z myślami, czy postępujesz dobrze...ja po kilku sytuacjach stwierdziłam, że martwić się będę tylko i wyłącznie o swój tyłek. Bita kobieta mówi, że i tak kocha męża i nie zgłosi tego...dlaczego ja mam się wtrącać w ich życie skoro im tak dobrze?
Wiem jak wygląda to wszystko- relacje ofiara- kat- ale w teorii, życie pisze różne scenariusze...jeżeli do ofiary nie docierają komentarze z zewnątrz...ty nic nie możesz zrobić...siłą na terapię nie zaciągniesz...najbardziej szkoda w tym wszystkim dzieci, które się temu przyglądają...ale co przychodzi kurator, opieka- w domku sielanka, posprzątane...pięknie ładnie...ty zgłosisz niby anonimowo a i tak wszyscy wiedzą kto za tym stoi...a później nie masz życia...
Wiem łatwo mówić o czymś jeśli mnie to nie dotyczy...nie dotyczyło i mam nadzieję nigdy nie będzie dotyczyć... ale jeżeli szukasz pomocy ze strony kompetentnych osób i jej nie otrzymujesz to wygląda to tak a nie inaczej.
Dobry tekst ! Zgadzam sie z toba we wszystkim ! Czlowiek chce pomoc a czesto inni tej pomocy nie chca przyjac. No i najwazniejsze pytanie- gdzie sa w tym czasie organy odpowiedzialne za pomic i bezpieczenstwo innych :-(
OdpowiedzUsuńOstatnio widziałam panów policjantów np. w radiowozie...jeden śpi, drugi prowadzi i tak sobie jeżdżą w biały dzień po mieście
UsuńA reszta siedzi i papierkową robotą się zajmuje...bo najważniejszy jest teraz papier niestety...ale wina w tym nie nasza
UsuńCzłowiek chce komuś pomóc, a w zamian za to obrywa.
OdpowiedzUsuńCo do interwencji policji, po co mają się wysilać o tak późnych porach? Zauważyłam, że oni tylko angażują się na w spisywanie bezdomnych, którzy leżą na ławkach. Tylko pogratulować funkcjonariuszom, że mają tak wielkie ambicje.
Po co się wysilać jak można sobie podbić statystyki bez dużego wysiłku...
UsuńMasz rację. Niestety.
OdpowiedzUsuńAch, kochana słowa trafione w 10. Post tak samo.
OdpowiedzUsuńPowiem tak. Wzywam patrol, bo "pan domu" się awanturuje, jest godzina 2 nad ranem. Przyjeżdża patrol, wchodzą panowie a awanturnik do jednego wali prosto z mostu na Ty. Myśle, oho no to ładnie. Oczywiście skończyło się na "pogaduszkach", policjant kazał awanturnikowi iść do drugiego pokoju i wyszli....
No tak w końcu kolega...
Drugim razem (i zarazem ostatnim, kiedy to na drugi dzień walizki poleciały "oknem") Policjanci, zrobili to co do nich należało. Awanturnik został spisany i "grzecznie" poproszony o opuszczenie domu. Więc jest jak jest. Policja albo jest szybko i robi co powinna albo nie dosyć, że po nocy człowiek czeka to jeszcze nic nie zrobią.