Przez całe życie człowiek staje przed różnymi wyborami. Często dotyczą one mówienia prawdy, bądź kłamstw. Dlaczego tak robimy? Czemu oszukujemy i lubimy być oszukiwani...
Przede wszystkim dlatego, że większość społeczeństwa wychodzi z założenia, że lepiej skłamać, żeby kogoś nie urazić, nie kłócić się, osiągnąć wymarzony cel.
Kobieta bardzo często aby dostać wymarzoną posadę ( bądź jakąkolwiek- niekoniecznie wyśnioną) musi kłamać- że nie planuje dzieci, że ich nie ma, że nie będzie wychodzić za mąż w najbliższym czasie- bo to również wiąże się z powiększeniem rodziny. Masz pod górkę- wiadomo, że bez pracy nie będziesz funkcjonować normalnie- no chyba, że mąż ma kilka zer na koncie- nie ma problemu. W tym konkretnym przypadku usprawiedliwiam każdą osobę mijająca się z prawdą.Politycy krzyczą, żeby rodziło się więcej dzieci- będzie łatwiej, pomożemy...i co pomagają- jak przekonałam się ja i wiele osób- nie pomagają. Ten temat jednak pozostawiam, ponieważ nie glosuję- nie powinnam się wypowiadać :)
Starasz się o pracę- chodzisz od drzwi do drzwi po 100 razy. Najczęściej słyszane przeze mnie słowa: niestety nie ma miejsc, nie zatrudniamy nikogo nowego, nie ma pani wystarczającego doświadczenia ( no właśnie gdzie je zdobyć jak każdy tak myśli), jeżeli będziemy zwiększać zatrudnienie na pewno się odezwiemy... i co telefon milczy, skrzynka pusta, zero odzewu. Łudzisz się, że może jednak szczęście się do ciebie uśmiechnie. Nagle dowiadujesz się, że w miejscach, w których starałaś się o pracę zatrudnili nowe osoby- tak jak ty bez doświadczenia. Ktoś pracuje na zastępstwo- ok, ale przecież mieli się do ciebie odezwać, chwalili twoje kwalifikacje bla bla bla- przychodzi moment, że człowiek się uodparnia- po tylu nieudanych próbach można przywyknąć.Jedno co mnie zastanawia dlaczego nikt nie powie człowiekowi w oczy- pani konkretnie nie zatrudnimy, mamy innych kandydatów. Chyba wolałabym usłyszeć takie słowa niż żyć z nadzieją, że może mi się uda. Nie usłyszysz takich słów ponieważ wypowiadając je trzeba mieć dobre uzasadnienie- często ludzie takiego nie mają...
No i wreszcie temat dzieci. Dziecko wierzy we wszystko co mu powiesz. Jeżeli według ciebie trawa jest fioletowa- w oczach dziecka też będzie. Jedyny problem jaki mam to Mikołaj. Poważnie- nie jestem za tym żeby dziecko oszukiwać- ale nie chcę jednocześnie psuć Młodej frajdy.
Jeżeli chodzi o najmłodszych- nie uważam żeby okłamywanie ich było dobrym rozwiązaniem. Często słyszy się słowa- jest za mały/mała jeszcze nie rozumie, kiedyś powiem prawdę. Powiedz od razu.
Jeżeli ojciec/ matka/ babcia/ dziadek, ciocia itp. nie utrzymuje z dzieckiem kontaktu- nie kłam, że jest bardzo zajęty, dużo pracuje czy coś podobnego ( jeżeli robi to z powodu lenistwa, bądź konfliktu z rodzicami)- repertuar wymówek jest bardzo szeroki.
Jeżeli rodzic okazał się kompletnym dupkiem i nie interesuje się dzieckiem- powiedz mu to, ale w odpowiednim czasie- czyli wtedy kiedy dziecko zapyta. Nie musisz używać słów, których ja użyłam- polszczyzna ma na prawdę duży zbiór wyrazów. Powiedz tyle ile dziecko w danym wieku powinno wiedzieć. Ale nie kłam, nie wybielaj kogoś kto ma coś na sumieniu. Nie można od początku przyzwyczajać dziecka do kłamstw- zaczniesz kłamać, że tatuś/ mamusia musiał/a daleko do pracy wyjechać, żeby zarobić pieniążki na ciebie...żyje dziecko w takim przeświadczeniu i nagle poznaje prawdę...i co do kogo ma największy żal- do osoby, która ją okłamała.
Jeżeli rodzice rozstali się, drugi, z którym nie przebywa dziecko interesuje się, chce utrzymywać kontakt- nie wmawiaj dziecku, że jest zły, że zostawił mamusie dla innej itp. Powiedz jak było na prawdę. Dziecko i tak jest w trudnej sytuacji- słysząc jedną wersję od mamy, drugą od taty, trzecią od sąsiadki- głupieje, nie wie co ma myśleć. Jednak zawsze będzie bardzie skłonne uwierzyć w wersję rodzica z którym spędza więcej czasu.
Jedzenie- wielu osobom spędza sen z powiek- tu można sobie czasem pozwolić na małe ściemnianie. Pamiętam sytuację- mój Brat nie jadł kapusty...babcia ugotowała i powiedziała mu, że to potrawka z natki marchewki. Zjadł, poprosił o dokładkę. Następnego dnia rano na ławce przed domem leżał kopiec natek żeby ugotować jeszcze tej dobrej potrawki. :)
Temat edukacji seksualnej- post na ten temat już był nie będę powielać. Nie oszukujmy dzieci, że wzięły się z kapusty bo będą bały się ją jeść.
Rozmowa - wyrwane z kontekstu- "L nie ma siurka, L ma psioszkę...chłopcy mają siurka" rozmowa była o załatwianiu się na kibelek. Nie chcę z tematu seksualności robić tematu tabu. Będę mówić jej zawsze tyle ile będzie ode mnie oczekiwała.
Prawda jest jak gorzka czekolada- na początku nie smakuje. Z czasem jednak przyzwyczajamy się do niej i nie jest już taka zła.
Dlaczego warto mówić prawdę- po pierwsze dlatego, że im bardziej kłamiesz- tym większe prawdopodobieństwo, że się w tych kłamstwach pogubisz- nie mówię tu o zmianie poglądów- bo jak wiadomo tylko krowa nie zmienia zdania. To, że upieram się przy jakiejś kwestii i nie mam zamiaru na dany moment tego zmienić nie oznacza, że kiedyś to nie nastąpi i moje spojrzenie nie zmieni się o 180 stopni...a nawet o 360.
Nie uczmy dzieci kłamać- one obserwują i świetnie naśladują- póki są małe- szkody nie będą za duże...jednak gdy w twoim domu będzie mieszkał kłamiący nastolatek- może być gorzej...
Przede wszystkim dlatego, że większość społeczeństwa wychodzi z założenia, że lepiej skłamać, żeby kogoś nie urazić, nie kłócić się, osiągnąć wymarzony cel.
Kobieta bardzo często aby dostać wymarzoną posadę ( bądź jakąkolwiek- niekoniecznie wyśnioną) musi kłamać- że nie planuje dzieci, że ich nie ma, że nie będzie wychodzić za mąż w najbliższym czasie- bo to również wiąże się z powiększeniem rodziny. Masz pod górkę- wiadomo, że bez pracy nie będziesz funkcjonować normalnie- no chyba, że mąż ma kilka zer na koncie- nie ma problemu. W tym konkretnym przypadku usprawiedliwiam każdą osobę mijająca się z prawdą.Politycy krzyczą, żeby rodziło się więcej dzieci- będzie łatwiej, pomożemy...i co pomagają- jak przekonałam się ja i wiele osób- nie pomagają. Ten temat jednak pozostawiam, ponieważ nie glosuję- nie powinnam się wypowiadać :)
Starasz się o pracę- chodzisz od drzwi do drzwi po 100 razy. Najczęściej słyszane przeze mnie słowa: niestety nie ma miejsc, nie zatrudniamy nikogo nowego, nie ma pani wystarczającego doświadczenia ( no właśnie gdzie je zdobyć jak każdy tak myśli), jeżeli będziemy zwiększać zatrudnienie na pewno się odezwiemy... i co telefon milczy, skrzynka pusta, zero odzewu. Łudzisz się, że może jednak szczęście się do ciebie uśmiechnie. Nagle dowiadujesz się, że w miejscach, w których starałaś się o pracę zatrudnili nowe osoby- tak jak ty bez doświadczenia. Ktoś pracuje na zastępstwo- ok, ale przecież mieli się do ciebie odezwać, chwalili twoje kwalifikacje bla bla bla- przychodzi moment, że człowiek się uodparnia- po tylu nieudanych próbach można przywyknąć.Jedno co mnie zastanawia dlaczego nikt nie powie człowiekowi w oczy- pani konkretnie nie zatrudnimy, mamy innych kandydatów. Chyba wolałabym usłyszeć takie słowa niż żyć z nadzieją, że może mi się uda. Nie usłyszysz takich słów ponieważ wypowiadając je trzeba mieć dobre uzasadnienie- często ludzie takiego nie mają...
No i wreszcie temat dzieci. Dziecko wierzy we wszystko co mu powiesz. Jeżeli według ciebie trawa jest fioletowa- w oczach dziecka też będzie. Jedyny problem jaki mam to Mikołaj. Poważnie- nie jestem za tym żeby dziecko oszukiwać- ale nie chcę jednocześnie psuć Młodej frajdy.
Jeżeli chodzi o najmłodszych- nie uważam żeby okłamywanie ich było dobrym rozwiązaniem. Często słyszy się słowa- jest za mały/mała jeszcze nie rozumie, kiedyś powiem prawdę. Powiedz od razu.
Jeżeli ojciec/ matka/ babcia/ dziadek, ciocia itp. nie utrzymuje z dzieckiem kontaktu- nie kłam, że jest bardzo zajęty, dużo pracuje czy coś podobnego ( jeżeli robi to z powodu lenistwa, bądź konfliktu z rodzicami)- repertuar wymówek jest bardzo szeroki.
Jeżeli rodzic okazał się kompletnym dupkiem i nie interesuje się dzieckiem- powiedz mu to, ale w odpowiednim czasie- czyli wtedy kiedy dziecko zapyta. Nie musisz używać słów, których ja użyłam- polszczyzna ma na prawdę duży zbiór wyrazów. Powiedz tyle ile dziecko w danym wieku powinno wiedzieć. Ale nie kłam, nie wybielaj kogoś kto ma coś na sumieniu. Nie można od początku przyzwyczajać dziecka do kłamstw- zaczniesz kłamać, że tatuś/ mamusia musiał/a daleko do pracy wyjechać, żeby zarobić pieniążki na ciebie...żyje dziecko w takim przeświadczeniu i nagle poznaje prawdę...i co do kogo ma największy żal- do osoby, która ją okłamała.
Jeżeli rodzice rozstali się, drugi, z którym nie przebywa dziecko interesuje się, chce utrzymywać kontakt- nie wmawiaj dziecku, że jest zły, że zostawił mamusie dla innej itp. Powiedz jak było na prawdę. Dziecko i tak jest w trudnej sytuacji- słysząc jedną wersję od mamy, drugą od taty, trzecią od sąsiadki- głupieje, nie wie co ma myśleć. Jednak zawsze będzie bardzie skłonne uwierzyć w wersję rodzica z którym spędza więcej czasu.
Jedzenie- wielu osobom spędza sen z powiek- tu można sobie czasem pozwolić na małe ściemnianie. Pamiętam sytuację- mój Brat nie jadł kapusty...babcia ugotowała i powiedziała mu, że to potrawka z natki marchewki. Zjadł, poprosił o dokładkę. Następnego dnia rano na ławce przed domem leżał kopiec natek żeby ugotować jeszcze tej dobrej potrawki. :)
Temat edukacji seksualnej- post na ten temat już był nie będę powielać. Nie oszukujmy dzieci, że wzięły się z kapusty bo będą bały się ją jeść.
Rozmowa - wyrwane z kontekstu- "L nie ma siurka, L ma psioszkę...chłopcy mają siurka" rozmowa była o załatwianiu się na kibelek. Nie chcę z tematu seksualności robić tematu tabu. Będę mówić jej zawsze tyle ile będzie ode mnie oczekiwała.
Prawda jest jak gorzka czekolada- na początku nie smakuje. Z czasem jednak przyzwyczajamy się do niej i nie jest już taka zła.
Dlaczego warto mówić prawdę- po pierwsze dlatego, że im bardziej kłamiesz- tym większe prawdopodobieństwo, że się w tych kłamstwach pogubisz- nie mówię tu o zmianie poglądów- bo jak wiadomo tylko krowa nie zmienia zdania. To, że upieram się przy jakiejś kwestii i nie mam zamiaru na dany moment tego zmienić nie oznacza, że kiedyś to nie nastąpi i moje spojrzenie nie zmieni się o 180 stopni...a nawet o 360.
Nie uczmy dzieci kłamać- one obserwują i świetnie naśladują- póki są małe- szkody nie będą za duże...jednak gdy w twoim domu będzie mieszkał kłamiący nastolatek- może być gorzej...
Ja właśnie dziś powiedziałam teściowej, że nie podoba mi się jej zachowanie (dała Starszakowi słodkość chociaż zabroniliśmy). Zrobiła się z tego afera nie z tej ziemi. Nie zdziwię się jak jutro stwierdzi, że "nikt sobie jej nie życzy w tym domu". Albo, jak podczas ostatniej "dyskusji", że ona nie będzie się przyzwyczajać do dzieci bo ograniczę jej kontakt z nimi... Niektórzy nie umieją polubić gorzkiej czekolady...
OdpowiedzUsuńTeściowe to osobny i trudny temat...
UsuńTeściową będziesz miała dopiero za miesiąc a już wzdychasz,że ciężki temat? ;-)
UsuńCzytam, słucham wypowiedzi i stąd moje stwierdzenie :)
Usuńja mam podobna tesciowa...a o tesciowych chetnie poczytam
OdpowiedzUsuńhttp://www.przewijak.es/spotkania/zla-tesciowa/ zapraszam do Ani :)
Usuń