Często zabawy przebiegają dość stereotypowo. Układamy klocki, układanki, czytamy książki, rysujemy itp. itd. Czy nie można zamienić prostych codziennych czynności w zabawę z dzieckiem?
Ciężka to sprawa. Wstajesz rano obmyślasz plan działania żeby się w miarę ze wszystkim wyrobić. Wszystko szybko w nerwach... wchodzisz do pokoju dziecka i mówisz, żeby posprzątało zabawki. Tyle twojego co sobie pogadasz. Wpadasz jak tornado wszystko zbierasz i cieszysz się porządkiem przez 5 minut.
Najpierw wymagasz od dziecka żeby po sobie sprzątało, później robisz to sama/ sam i w głowie dziecka dzieją się w tym momencie niesamowite rzeczy. Rodzic każe mi coś zrobić, ja tego nie robię- bo on zrobi to za mnie- myśli sobie dziecko. Ty w tym czasie lecisz i robisz coś innego. Przebiegły smyk robi bałagan po raz kolejny...po co? Po to, żeby wzbudzić twoje zainteresowanie.
W tym momencie zatrzymam się:) Nie jest tak, że ja nie robię podobnie. Często mi się to zdarzało. Nerwica level hard...i co mnie oświeciło- wizyty mojej mamy. Wychodzę wtedy na zakupy itp. Wracam a w rezydencji Młodej błysk. U nas w pokoju błysk. Mamo dlaczego sprzątałaś? Nie sprzątałam- sprzątałyśmy z L słyszę w odpowiedzi. Klocki zbierają razem ( Babcia jej podaje Ona wrzuca do pudełka, ), biorą torbę i zbierają do niej zabawki, kartki i wszystkie gadżety Młodej walające się po domu. Efekt rewelacyjny- zabawa i nauka utrzymania porządku. Najlepsze w tym jest to, że ład i skład jest dłużej niż 5 przysłowiowych minut.
Kilka razy zastosowałam sposób mojej Mamy i powiem Wam, że L zachwycona, matka szczęśliwa. Połączenie przyjemnego z pożytecznym.
Małe dziecko pozostawione bez "opieki" zwyczajnie się nudzi i wtedy ma pole do popisu. Po co niepotrzebnie tracić nerwy jeśli można to wszystko jakoś pogodzić. 5 minut cię nie zbawi- sprawisz przyjemność zarówno sobie (porządek) jak i dziecku- zabawa :D
Warto zastanowić się w jakich obowiązkach dziecko może pomóc rodzicowi- tak żeby nie zrobiło sobie krzywdy oczywiście. L ze mną odkurza, wstawia i rozwiesza pranie, myje okna, zamiata podłogi itp. Wiem Ameryki nie odkryłam- dzielę się jedynie swoimi spostrzeżeniami :)
Ciężka to sprawa. Wstajesz rano obmyślasz plan działania żeby się w miarę ze wszystkim wyrobić. Wszystko szybko w nerwach... wchodzisz do pokoju dziecka i mówisz, żeby posprzątało zabawki. Tyle twojego co sobie pogadasz. Wpadasz jak tornado wszystko zbierasz i cieszysz się porządkiem przez 5 minut.
Najpierw wymagasz od dziecka żeby po sobie sprzątało, później robisz to sama/ sam i w głowie dziecka dzieją się w tym momencie niesamowite rzeczy. Rodzic każe mi coś zrobić, ja tego nie robię- bo on zrobi to za mnie- myśli sobie dziecko. Ty w tym czasie lecisz i robisz coś innego. Przebiegły smyk robi bałagan po raz kolejny...po co? Po to, żeby wzbudzić twoje zainteresowanie.
W tym momencie zatrzymam się:) Nie jest tak, że ja nie robię podobnie. Często mi się to zdarzało. Nerwica level hard...i co mnie oświeciło- wizyty mojej mamy. Wychodzę wtedy na zakupy itp. Wracam a w rezydencji Młodej błysk. U nas w pokoju błysk. Mamo dlaczego sprzątałaś? Nie sprzątałam- sprzątałyśmy z L słyszę w odpowiedzi. Klocki zbierają razem ( Babcia jej podaje Ona wrzuca do pudełka, ), biorą torbę i zbierają do niej zabawki, kartki i wszystkie gadżety Młodej walające się po domu. Efekt rewelacyjny- zabawa i nauka utrzymania porządku. Najlepsze w tym jest to, że ład i skład jest dłużej niż 5 przysłowiowych minut.
Kilka razy zastosowałam sposób mojej Mamy i powiem Wam, że L zachwycona, matka szczęśliwa. Połączenie przyjemnego z pożytecznym.
Małe dziecko pozostawione bez "opieki" zwyczajnie się nudzi i wtedy ma pole do popisu. Po co niepotrzebnie tracić nerwy jeśli można to wszystko jakoś pogodzić. 5 minut cię nie zbawi- sprawisz przyjemność zarówno sobie (porządek) jak i dziecku- zabawa :D
Warto zastanowić się w jakich obowiązkach dziecko może pomóc rodzicowi- tak żeby nie zrobiło sobie krzywdy oczywiście. L ze mną odkurza, wstawia i rozwiesza pranie, myje okna, zamiata podłogi itp. Wiem Ameryki nie odkryłam- dzielę się jedynie swoimi spostrzeżeniami :)
u nas Starszak już tak się przyzwyczaił do sprzątania przed snem z ojciem, że jak już czuje się się zmęczony i wybija godzina to potrafi wziąć ojca za reke i zaciągnąć do pokoju ze słowami "choć spsiątać" :D
OdpowiedzUsuń