Post powstał w ramach współpracy między blogowej:) Jak zwykle najpierw odsyłam do źródła. Matka Wygodna była pierwsza, ale jej wybaczam :) Mi się w głowie pomysły rodziły, później upadały...muszę przestać zaglądać na Jej bloga i będzie problem z głowy :) ( Lena to żart oczywiście- będę z Tobą do końca świata i jeden dzień dłużej :*)
Każdy z nas na pewno nie raz nie dwa miał podobne sytuacje w swoim życiu.
Każdy potrzebuje się wygadać w gorszych chwilach. Szuka porady. W momentach radości lepiej się nie odzywać i za bardzo nie chwalić ponieważ zazdrośnicy skutecznie ostudzą twój zapał i będą szukać czegoś co ci humor zepsuje. No przecież nie możesz mieć lepiej od nich. Wracając do tematu uważam, że chyba najlepszym wyjściem w sytuacjach dla nas trudnych byłoby pójście do psychologa. Dlaczego?
Koleżanka ma problemy z facetem/ mężem/ rodzicami itp. rozmawia- musi gdzieś to wyrzucić. Ok wysłuchujemy. I najlepiej aby na tym się wszystko zakończyło. Niestety najczęściej nieszczęśliwa osoba szuka u nas porady. I co wtedy zrobić. Czego nie zrobisz okaże się strzałem w twoje własne kolano. Nie doradzisz- źle- przecież musisz mi jakoś pomóc, nie interesujesz się moimi problemami, nie mam do kogo z tym pójść. Tak wjeżdża ci na ambicje i mimo, ze bardzo nie chcesz -udzielasz rad, mówisz jak ty byś się zachowała w takiej sytuacji. Koleżanka przytakuje, mówi, że postara się tak zrobić...Tyle z tego dobrego co sobie pogadacie.
W rzeczywistości i tak zrobi swoje, kolejny raz przyjdzie się żalić z tym samym problemem i znów będzie oczekiwała wsparcia. Po co to wszystko? Jeżeli sama nie obudzi się w odpowiednim momencie nikt jej nie pomoże. Owszem w wielu przypadkach porządny kopniak jest dobrym motywatorem do działania- pod warunkiem, że dana istota tego potrzebuje. Jeżeli chodzi jej jedynie o litość wspólne użalanie się nad jej losem, najlepiej się nie odzywać, wysłuchać tego co ma do powiedzenia i skończyć rozmowę stwierdzeniem, że nie jest się kompetentną do udzielania takich wskazówek.
Człowiek chce dobrze, wysłucha, poradzi, wódki się napije jak trzeba. Co z tego ma- pretensje- bo twoje rady się nie przydały ( nie wiadomo czy ten ktoś z nich korzystał), nie mogę tak zrobić bo go kocham...bla bla bla. Więc po co przychodzisz i trujesz mi du...chciałoby się powiedzieć. Niestety takimi jesteśmy istotami, że chcemy pomagać bo wiemy, że tej pomocy możemy sami potrzebować. I tak się wszystko kręci do momentu, aż za bardzo uwikłani, zmęczeni cudzymi problemami mamy po prostu tego dość. Ciężko jest powiedzieć bliskiej osobie dosadnie co myślimy, mówimy więc delikatnie- często nie dociera i dalej jesteśmy w punkcie wyjścia.
Po kilku takich sytuacjach zarówno w swoim jak i cudzym życiu doszłam do wniosku, że niech się gniewają, robią co chcą- ja psychologiem nie jestem, to co ja zrobiłabym w danej sytuacji to w sumie moja sprawa. Nikomu życia układać na siłę nie będę, ponieważ nie lubię jak ktoś próbuje to z moim robić. Więc przepraszam z góry moja branża to pedagogika- masz problem z dzieckiem lepiej się nie zgłaszaj do mnie...bo ja ze swoim też momentami sobie nie radzę :)
Każdy z nas na pewno nie raz nie dwa miał podobne sytuacje w swoim życiu.
Każdy potrzebuje się wygadać w gorszych chwilach. Szuka porady. W momentach radości lepiej się nie odzywać i za bardzo nie chwalić ponieważ zazdrośnicy skutecznie ostudzą twój zapał i będą szukać czegoś co ci humor zepsuje. No przecież nie możesz mieć lepiej od nich. Wracając do tematu uważam, że chyba najlepszym wyjściem w sytuacjach dla nas trudnych byłoby pójście do psychologa. Dlaczego?
Koleżanka ma problemy z facetem/ mężem/ rodzicami itp. rozmawia- musi gdzieś to wyrzucić. Ok wysłuchujemy. I najlepiej aby na tym się wszystko zakończyło. Niestety najczęściej nieszczęśliwa osoba szuka u nas porady. I co wtedy zrobić. Czego nie zrobisz okaże się strzałem w twoje własne kolano. Nie doradzisz- źle- przecież musisz mi jakoś pomóc, nie interesujesz się moimi problemami, nie mam do kogo z tym pójść. Tak wjeżdża ci na ambicje i mimo, ze bardzo nie chcesz -udzielasz rad, mówisz jak ty byś się zachowała w takiej sytuacji. Koleżanka przytakuje, mówi, że postara się tak zrobić...Tyle z tego dobrego co sobie pogadacie.
W rzeczywistości i tak zrobi swoje, kolejny raz przyjdzie się żalić z tym samym problemem i znów będzie oczekiwała wsparcia. Po co to wszystko? Jeżeli sama nie obudzi się w odpowiednim momencie nikt jej nie pomoże. Owszem w wielu przypadkach porządny kopniak jest dobrym motywatorem do działania- pod warunkiem, że dana istota tego potrzebuje. Jeżeli chodzi jej jedynie o litość wspólne użalanie się nad jej losem, najlepiej się nie odzywać, wysłuchać tego co ma do powiedzenia i skończyć rozmowę stwierdzeniem, że nie jest się kompetentną do udzielania takich wskazówek.
Człowiek chce dobrze, wysłucha, poradzi, wódki się napije jak trzeba. Co z tego ma- pretensje- bo twoje rady się nie przydały ( nie wiadomo czy ten ktoś z nich korzystał), nie mogę tak zrobić bo go kocham...bla bla bla. Więc po co przychodzisz i trujesz mi du...chciałoby się powiedzieć. Niestety takimi jesteśmy istotami, że chcemy pomagać bo wiemy, że tej pomocy możemy sami potrzebować. I tak się wszystko kręci do momentu, aż za bardzo uwikłani, zmęczeni cudzymi problemami mamy po prostu tego dość. Ciężko jest powiedzieć bliskiej osobie dosadnie co myślimy, mówimy więc delikatnie- często nie dociera i dalej jesteśmy w punkcie wyjścia.
Po kilku takich sytuacjach zarówno w swoim jak i cudzym życiu doszłam do wniosku, że niech się gniewają, robią co chcą- ja psychologiem nie jestem, to co ja zrobiłabym w danej sytuacji to w sumie moja sprawa. Nikomu życia układać na siłę nie będę, ponieważ nie lubię jak ktoś próbuje to z moim robić. Więc przepraszam z góry moja branża to pedagogika- masz problem z dzieckiem lepiej się nie zgłaszaj do mnie...bo ja ze swoim też momentami sobie nie radzę :)
mua :*
OdpowiedzUsuńKomentować nie będę, bo moje zdanie znasz.
Dodam tylko, że nikt za nas życia nie przeżyje, ani my za nikogo.
A ten kto ma dobre serce, musi mieć niestety twardą dupę :)
No ja jak swoją siadam na krześle to się boję żeby nie pękło :D dupa nie tylko wielka ale i twarda :D
UsuńZ tymi poradami to trzeba uważać, bo ludzie potem różnie interpretują. Ja się raz przejechałam i mi wystarczy mi na całe życie. A o problemach z facetami słucham nagminne, lecz nic nie radzę:). Może tylko tyle, że "tego kwiatu pół światu" i jak nie ten, to będzie następny:).
OdpowiedzUsuń