Młoda- mimo, że doprowadza matkę do szału/zawału i innych pokrewnych stanów sto razy dziennie jest osobą, której zazdroszczę...czego...?
Cieszy się z małych rzeczy...póki co nie potrzebuje wielkich, mega drogich prezentów żeby na jej twarzy pojawiła się radość...dostanie książeczkę za 3 zł i radość jest taka jakby dostała co najmniej nowe porsche :) tydzień masz z głowy...czytamy sobie historyjkę o Kundlu, Słoniu Trąbalskim, Małpie w kąpieli itp... powtarza za każdym razem, że czytamy nowy prezent...
Babcia przychodzi do niej...kupuje zwykłą bułkę- nie ważne, że ma jeszcze coś innego- buła musi być...i to z niej najbardziej się cieszy...
Jednak najważniejsza dla niej jest osoba, z którą spędza czas...matki ma już wprawdzie dość ale jakoś tam się z mojej obecności na pewno cieszy...no chyba, że tylko ja sobie to wmawiam :P.
Ostatnio PT wrócił wcześniej z pracy...L nie spała jeszcze...kierowniczka zarządziła, że wszyscy idziemy myć teraz zęby...to co działo się w łazience...nie pomyślałabym, że aż tak ją to może ucieszyć...powtarzała - krzyczała kilkakrotnie, że wszyscy jesteśmy w łazience, że myjemy razem zęby....
Spotkamy na mieście moje koleżanki, ktoś nas odwiedzi...opowiada o tym każdemu...cieszy się...wspomina...każdego, kto zwrócił na nią uwagę, zagadał...chłopiec na placu zabaw poczęstował ją babeczką...było to około 3 miesięcy temu...do dziś mówi o tym :)
Chciałabym, mam nadzieję, że to pozostanie dla niej najważniejsze jak najdłużej, że nie będą liczyły się kolejne gadżety a ludzie, którzy dają jej tyle szczęścia, miłości :)
Pamiętam jak uszyłam Młodej misia...talentu to ja nie mam...oj nie...widziała cały proces powstawania nowej maskotki...ja szczęśliwa, że coś zrobiłam sama...mniej zadowolona z efektów...Młoda- jej radość przeogromna...miś robił z nami wszystko- pił mleko, jadł kolację ( kiedyś zaginął w akcji...nie chciała jeść...płakała, darła się...misia odnalazłam na szczęście), ubierał się, spał...
Oto on:)
Pomysłowość...tu wielu rzeczy bym się nie spodziewała...paczka po pieluchach jest parasolem, suszarką do włosów, maszynką do golenia, łapka na muchy jest gitarą, wizytówka- telefonem, aparatem, listem...wiele jeszcze rzeczy wymyśla...fajnie jest spojrzeć na swoje dziecko...mające radość z tego co dla wielu jest już bardzo odległe...w pospiechu, z milionem niezałatwionych spraw...często nie mamy czasu zatrzymać się i cieszyć z najprostszych rzeczy...nasza kreatywność często sprowadza się do tego, że do mielonych dodamy pieczarki, do zupy wrzucimy inną przyprawę...kupimy kolejną zabawkę, która wyląduje w kącie...wiem łatwo powiedzieć...trudniej zrobić...ale małymi krokami można dążyć do celu...i zyskać bardzo wiele...
Dążenie do celu...no nie ma na nią mocnych...jak coś chce i się uprze to nie przegadasz ( nie chodzi mi tu o kupno czegoś...histerie w sklepie- w tym temacie konsekwentnie trzymamy się ustaleń)...słabsze jednostki szybko się poddają...niektórzy walczą...ale często bezskutecznie... wkurza mnie to czasem...ale kiedyś w przyszłości będzie szła do przodu...nie będę musiała prowadzić za rączkę i załatwiać za nią wielu spraw...mam nadzieję, że wyjdzie jej to na dobre...
Kiedyś byłam pewnie taka sama...z wiekiem...problemami, przeżyciami gdzieś zatraciłam pewne zachowania...jednak nadal tak ja ona ciesze się z małych rzeczy...nie jest to już jednak taka czysta dziecięca radość...kreatywność troszkę powróciła...od kiedy urodziła się L...lubię czasem pokombinować, zrobić coś...nie zawsze mi wyjdzie...ale próbuję...ćwiczę jeszcze te szare komórki, które pozostały...
Cieszy się z małych rzeczy...póki co nie potrzebuje wielkich, mega drogich prezentów żeby na jej twarzy pojawiła się radość...dostanie książeczkę za 3 zł i radość jest taka jakby dostała co najmniej nowe porsche :) tydzień masz z głowy...czytamy sobie historyjkę o Kundlu, Słoniu Trąbalskim, Małpie w kąpieli itp... powtarza za każdym razem, że czytamy nowy prezent...
Babcia przychodzi do niej...kupuje zwykłą bułkę- nie ważne, że ma jeszcze coś innego- buła musi być...i to z niej najbardziej się cieszy...
Jednak najważniejsza dla niej jest osoba, z którą spędza czas...matki ma już wprawdzie dość ale jakoś tam się z mojej obecności na pewno cieszy...no chyba, że tylko ja sobie to wmawiam :P.
Ostatnio PT wrócił wcześniej z pracy...L nie spała jeszcze...kierowniczka zarządziła, że wszyscy idziemy myć teraz zęby...to co działo się w łazience...nie pomyślałabym, że aż tak ją to może ucieszyć...powtarzała - krzyczała kilkakrotnie, że wszyscy jesteśmy w łazience, że myjemy razem zęby....
Spotkamy na mieście moje koleżanki, ktoś nas odwiedzi...opowiada o tym każdemu...cieszy się...wspomina...każdego, kto zwrócił na nią uwagę, zagadał...chłopiec na placu zabaw poczęstował ją babeczką...było to około 3 miesięcy temu...do dziś mówi o tym :)
Chciałabym, mam nadzieję, że to pozostanie dla niej najważniejsze jak najdłużej, że nie będą liczyły się kolejne gadżety a ludzie, którzy dają jej tyle szczęścia, miłości :)
Pamiętam jak uszyłam Młodej misia...talentu to ja nie mam...oj nie...widziała cały proces powstawania nowej maskotki...ja szczęśliwa, że coś zrobiłam sama...mniej zadowolona z efektów...Młoda- jej radość przeogromna...miś robił z nami wszystko- pił mleko, jadł kolację ( kiedyś zaginął w akcji...nie chciała jeść...płakała, darła się...misia odnalazłam na szczęście), ubierał się, spał...
Oto on:)
Pomysłowość...tu wielu rzeczy bym się nie spodziewała...paczka po pieluchach jest parasolem, suszarką do włosów, maszynką do golenia, łapka na muchy jest gitarą, wizytówka- telefonem, aparatem, listem...wiele jeszcze rzeczy wymyśla...fajnie jest spojrzeć na swoje dziecko...mające radość z tego co dla wielu jest już bardzo odległe...w pospiechu, z milionem niezałatwionych spraw...często nie mamy czasu zatrzymać się i cieszyć z najprostszych rzeczy...nasza kreatywność często sprowadza się do tego, że do mielonych dodamy pieczarki, do zupy wrzucimy inną przyprawę...kupimy kolejną zabawkę, która wyląduje w kącie...wiem łatwo powiedzieć...trudniej zrobić...ale małymi krokami można dążyć do celu...i zyskać bardzo wiele...
Dążenie do celu...no nie ma na nią mocnych...jak coś chce i się uprze to nie przegadasz ( nie chodzi mi tu o kupno czegoś...histerie w sklepie- w tym temacie konsekwentnie trzymamy się ustaleń)...słabsze jednostki szybko się poddają...niektórzy walczą...ale często bezskutecznie... wkurza mnie to czasem...ale kiedyś w przyszłości będzie szła do przodu...nie będę musiała prowadzić za rączkę i załatwiać za nią wielu spraw...mam nadzieję, że wyjdzie jej to na dobre...
Kiedyś byłam pewnie taka sama...z wiekiem...problemami, przeżyciami gdzieś zatraciłam pewne zachowania...jednak nadal tak ja ona ciesze się z małych rzeczy...nie jest to już jednak taka czysta dziecięca radość...kreatywność troszkę powróciła...od kiedy urodziła się L...lubię czasem pokombinować, zrobić coś...nie zawsze mi wyjdzie...ale próbuję...ćwiczę jeszcze te szare komórki, które pozostały...
Jakie to jest piękne i prawdziwe co napisałaś. Moja mała właśnie małymi kroczkami wchodzi w ten etap, cieszy się zawsze i ta energia, chyba z zaświatów.
OdpowiedzUsuńmój Starszak do dziś opowiada jak "tatuś, ciuch ciuch, do pracy" i zostaliśmy sami u moich rodziców. pod tym względem dzieci sa boskie. wkładają tyle serca i emocji w takie błache sprawy, ze człowiek dorosły nawet by nie pomyślał by się nad tym zastanowić.
OdpowiedzUsuńNie wiem na czym to wszystko polega...że pędzimy za czymś, chcemy ciągle więcej i więcej...zamiast cieszyć się z tego co jest tu i teraz...
Usuńto jest niesamowite, że małe dzieci potrafią cieszyć się z małych rzeczy. Oczywiście, dopóki rodzice i otoczenie ich nie 'zepsują' kupując smartfony, tablety i inne tego typu gadżety...
OdpowiedzUsuń