Czasem śpimy, bawimy się idziemy na plac zabaw...albo na działkę moich rodziców.
Ta ostatnia przypadła L do gustu...nie ma tam póki co piaskownicy (jest w planach), ogromnego basenu i innych tego typu atrakcji. My się jednak nie nudzimy:) Terrorystka zawsze coś nowego wymyśli:) Codziennie rano mówi, że po południu idzie na piknik...dla niej piknik to rozłożony koc na, którym nie posiedzi dłużej niż 5 sekund :)
Kwiatki dostarczyła mi L od sąsiadki z działki obok...od rana idzie do Pani Lusi na maliny i kwiatki mamie zrywać...
Stopa, która bardzo rzadko się zatrzymuje...
Dupsko pełne to i piknikowy herbatnik może poleżeć na trawie:)
Matka się nie przemęcza i na kocyku posiada- jak mówi L. Jest możliwość trzeba korzystać:)
Terrorystka natomiast w ciągłym biegu...tak się zastanawiam skąd ona ma tyle energii??? Po 3 godzinach biegania owszem mówi: idziemy na chatę, mama wsadzi L do wózka... Żeby jednak było miło musi być coś na osłodę...o zaopatrzenie dba Babcia:) piecze nam ciasta (chwała jej za to...mi przy takich upałach to się nie chce nic robić...zresztą L kota dostaje i nic by z ciasta nie było, jedynie zakalec :P) i przynosi różne smakołyki:).
Musimy też bronić się przed komarami, kleszczami i innymi robalami... tu polecam spray firmy Ziaja. Zrobisz psik, psik (słowa L) i komary nie gryzą... L pogryzły przez spodnie...w miejscu niezabezpieczonym...Młoda ma placki na nodze ale mam nadzieję zejdą i obejdzie się bez wizyty u lekarza. Pozdrawiamy z naszego RODOS:)
Wracając do domu miejscem obowiązkowym jest park ( alejki) i fontanna, która jest wielką miłością L od pierwszego spojrzenia :)
Ta ostatnia przypadła L do gustu...nie ma tam póki co piaskownicy (jest w planach), ogromnego basenu i innych tego typu atrakcji. My się jednak nie nudzimy:) Terrorystka zawsze coś nowego wymyśli:) Codziennie rano mówi, że po południu idzie na piknik...dla niej piknik to rozłożony koc na, którym nie posiedzi dłużej niż 5 sekund :)
Mama moja wynalazła wiaderka w piwnicy...mają one grubo ponad 20 lat:) dają jednak radę i można się jeszcze pobawić. Z powodu braku łopatki L dostała do zabawy łyżkę:) mówi :" Babcia da mi widelec, zjem obiad":) ale jakoś udało nam się ją przekonać, że widelca nie ma i ziemia nie jest obiadem...
Brat mój się odezwał i każe zostawić jego wiaderko...spakowane już kurier dostarczy:)
Prądu i tak nie ma...ale w razie potrzeby lampa służy pomocą :)
Takie widoki dość często ukazują się naszym oczom :) Uwielbiam leżeć na trawie i obserwować chmury:)
Owady też są...fajnie pooglądać...na bliższe spotkania nie mam jednak ochoty :)
Matka się nie przemęcza i na kocyku posiada- jak mówi L. Jest możliwość trzeba korzystać:)
Musimy też bronić się przed komarami, kleszczami i innymi robalami... tu polecam spray firmy Ziaja. Zrobisz psik, psik (słowa L) i komary nie gryzą... L pogryzły przez spodnie...w miejscu niezabezpieczonym...Młoda ma placki na nodze ale mam nadzieję zejdą i obejdzie się bez wizyty u lekarza. Pozdrawiamy z naszego RODOS:)
Wracając do domu miejscem obowiązkowym jest park ( alejki) i fontanna, która jest wielką miłością L od pierwszego spojrzenia :)
Moje chłopaki wakacjują u Babci. Raj na ziemi, normalnie żyć nie umierać ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że my nie mamy takiego ogródka. Super macie zabawę :)
OdpowiedzUsuńTo prawda fajna sprawa:) muszę się dorzucić do podatku za nią bo kiedyś nie korzystałam teraz jak już tam przebywam to by wypadało :)
Usuń